Gwiazdowski: Jak wypisałem się z fejsa

REKLAMA

Od lat powtarzam, że na giełdach się nie inwestuje, tylko gra. Właśnie taką grę przeprowadził Facebook z Morgan Stanley, który przygotowywał giełdowy debiut FB. Jakim cudem spółka, która osiąga przychody poniżej 4 mld i ma 1 mld zysku może zostać wyceniona na 100 mld??? Inwestorzy musieliby czekać na zwrot kapitału z dywidendy 100 lat! Nawet jeśli spółka prognozuje, że przez 5 lat zwiększy zyski o 150% (choć nie ujawnia w jaki sposób) zainteresowanie jej akcjami nie powinno być zbyt wielkie – nawet jakby ujawniła w jaki sposób zamierza te zyski pomnożyć i nawet gdyby to były plany realne. Ale w przypadku graczy, którzy spekulują na giełdach sytuacja jest zgoła odmienna. Im więcej emocji i im większe wahnięcia kursów – tym lepiej, bo perspektywa zysków większa. Dlatego też kurs FB będzie jeszcze wielokrotnie rósł i spadał – czyli piął się na północ, a potem leciał na południe – mówiąc językiem analityków giełdowych. Ale dla tych, którzy przyszłą dochodowość FB oceniają na podstawie wpływów od reklamodawców, których przyciągną użytkownicy, którzy coś tam sobie „lajkują”. Ale czy ci użytkownicy będą „lajkowali” reklamy proszków do prania??? Śmiem wątpić. Już dziś reklamodawcy wymagają od stacji radiowych i telewizyjnych nadawania reklam głośniej niż programów, bo ludzie w czasie reklam odchodzą od odbiorników. W Internecie filmiku reklamowego nie można zamknąć, ani przewinąć jak się chce obejrzeć następny. Ale można go zamknąć, żeby przejść do innej strony. Jak długo „lajkowicze” będą „lajkowali” FB, jak im każe oglądać reklamy zanim zobaczą, co innego ich „znajomi” dziś „lajkują”? W lutym 2011 (jak ten czas leci) ogłosiłem, że się zdezaktywowałem na FB. www.blog.gwiazdowski.pl/index.php?subcontent=1&id=902

Dałem się bowiem kilka miesięcy wcześniej przekonać, że jest to świetn medium propagowania własnych poglądów. A jako że od lat, poza zarabianiem na życie w kancelarii adwokackiej, zajmuję się propagowaniem idei, którymi przesiąkłem w czasach „durnej młodości”, dałem się skusić i założyłem „profil”. Niestety nie wykazałem wystarczającej „bolszewickiej czujności” i indagowany o adres mailowy (choć podałem przy rejestracji) go potwierdziłem. Zaczął się napływ „spamu” na skrzynkę mailową. „Znajomi” podpowiedzieli co zrobić, żeby to zablokować. Zrobiłem – zablokowałem. Po kilku tygodniach zaczęło się to samo – zaraz po tym jak FB się sam „zaktualizował”. Odpowiednio poinstruowany przez „znajomych” wszedłem w „Konto” (lewy górny róg ekranu), następnie w rozwinięciach w „ustawienia” (trzecie od góry), w ustawieniach w „powiadomienia” (trzecie od lewej) i się okazało, że mam ustawione „standardowo” opcje otrzymywania powiadomień o różnych zdarzeniach, które już wcześniej raz wyłączyłem. To je wyłączyłem raz jeszcze. I nic – dalej zalew różnych „notification”. Na dole strony mniejszymi literami i w szarym odcieniu czcionki wyświetlił się komunikat, że nawet po wyłączeniu wszystkich opcji powiadomień i tak MOGĘ DOSTAWAĆ WAŻNE POWIADOMIENIA. O tym, które są WAŻENE decyduje FB, więc dalej dostawałem 150 do południa. Wymyśliłem sobie, że im podam inny adres mailowy, żeby ten spam szedł w „kosmos”. Założyłem konto na gmailu, ale się okazało, że na FB mogę (wchodząc w „zmień adres”) co najwyżej dodać nowy adres, a nie wykasować stary. Może ja jestem „wykluczony cyfrowo” – jak mówi mój znajomy – ale uznałem, że jedynym rozwiązaniem, które sam mogę zastosować będzie dezaktywacja prywatnego konta (mam jeszcze „publiczne”, którym sam nie administruję). Podobno nadal mam i prywatne, tylko że się „nie widzę”. Widzę za to notowania FB na giełdzie w NY. I wcale się nie dziwię. Bo większość tych, którzy „lajkują” na FB nie kupowała akcji swojego ulubionego portalu społecznościowego, bez którego nie wyobrażają sobie codziennego życia.

REKLAMA

Po tym wpisie się dowiedziałem, że moja przygoda spotkała jeszcze parę innych osób, które podały adres mailowy umieszczony na jakiejśc prywatnej domenie. Bo chyba adres: imię[email protected]śtam jest więcej wart dla potencjalnych reklamodawców niż cośtam@cośtam.cośtam – nawet jak po @ jest „gmail.com”. W dzisiejszym świecie sytuacja zmienia się dynamicznie. Dobrze więc, że nie opublikowałem tego co napisałem powyżej od razu, bo mogę teraz uzupełnić. Jak zaczynałem pisać, nie wiedziałem bowiem jeszcze, że „lajkowicze” zostali wy….. przez tłuste koty. Informację Reutersa o tym, że Morgan Stanley, pełniący rolę głównego gwaranta oferty, podobnie jak JP Morgan i Goldman Sachs, już w trakcie jej trwania przekazali swoim największym klientom obniżoną prognozę przychodów FB, przeczytałem dopiero teraz. www.reuters.com/article/2012/05/22/us-facebook-forecasts-idUSBRE84L06920120522

FB co prawda korygował już prospekt emisyjny w trakcie procesu, bo podobno coraz więcej osób korzysta z portalu przy pomocy urządzeń mobilnych, a na nich wyświetla się mniej reklam. Ale nie wpłynęło to na rekomendację ceny akcji. Ciekawe, czy naprawdę nie wiedzieli tego pisząc pierwszą wersję prospektu??? A nawet jeśli byli tacy głupi, że nie wiedzieli, to dlaczego bank budujący księgę popytu o zmienionej prognozie nie poinformowali rynku, tylko swoich klientów??? I robi to w czasie, gdy trwa roadshow! A potem się dziwią, że „Oburzeni” się oburzają na Wall Street. Jeszcze trochę i sam zostanę komunistą. Bo krytyka takich praktyk z wolnorynkowych pozycji liberalnych jest niezauważana, gdyż za liberałów, nie wiedzieć czemu, uchodzą przedstawiciele „rynków finansowych”, którzy, między innymi, przygotowywali debiut Facebooka. Może dlatego, że takich „liberałów” łatwo jest krytykować.

Ciekawe, czy OFE, gdyby mogły, zapisałyby się na akcje FB, żebyśmy mieli wyższe emerytury? To taka pointa dla tych, którzy wierzą, że ich emerytury będą zależały od wyników gry na giełdzie i małe post scriptum do poprzedniego wpisu o zabiegach rządu Orbana o poprawę sytuacji demograficznej.

(tekst pochodzi ze strony www.blog.gwiazdowski.pl)

REKLAMA