Piński: Jak szkolne podręczniki tresują młodzież

REKLAMA

„Scharakteryzuj rolę »Gazety Wyborczej« od dziennika solidarnościowej opozycji do najbardziej poczytnej, atrakcyjnej dla szerokiej publiczności polskiej gazety” – to zadanie dla uczniów z nowego podręcznika do historii „Ku współczesności 1918-2006”, napisanego przez Andrzeja Brzozowskiego i Grzegorza Szczepańskiego. Podobnych kwiatków jest tam więcej.

Uczeń może od tych specjalistów dowiedzieć się, że bolszewików cechował szacunek dla innych narodów. Problem lustracji jest sprowadzony do pojęcia „wojny na teczki” wywołanej przez Antoniego Macierewicza, a później Bronisława Wildsteina. Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak zostali przedstawieni jako twórcy polskiej demokracji. Podręcznik już uzyskał pozytywne recenzje i od września br. nauczyciele będą mogli z niego „uczyć”. Dziwią protesty i skandal związany z tym fałszującym historię podręcznikiem. Od lat szkolne podręczniki pełne są bowiem kłamstw i ordynarnej politycznej propagandy.

REKLAMA

Bolszewicy: szacunek dla innych narodów

Precyzyjnie wyliczyła przypadki manipulacji we wspomnianej książce historyk Małgorzata Żaryn w rozmowie z portalem wpolityce.pl. I tak autorzy najpierw piszą, że bolszewicy szerzyli ideę internacjonalizmu proletariackiego. Tuż obok można zaś przeczytać definicję owego internacjonalizmu: „postawa społecznopolityczna przejawiająca się w szacunku do innych narodów, w uznaniu ich za równe i w dążeniu do współpracy z nimi”. – Każdy, kto zna choć trochę historię i przystawi tę definicję do działań bolszewików i ich spadkobierców, czyli komunistów, musi wybuchnąć śmiechem – komentuje p. Żaryn. Zwróciła ona również uwagę na umieszczenie w podręczniku, bez żadnego komentarza, karykatury przedstawiającej Adolfa Hitlera pijącego piwo z Józefem Beckiem. Przeciętny licealista po tej lekturze będzie miał zaszczepioną informację o brataniu się przedwojennej Polski z nazistowskimi Niemcami.

W podobny sposób zmanipulowano informacje dotyczące wojny w Czeczenii. Autorzy zupełnie pominęli fakt, iż druga wojna w Czeczenii została wywołana w 1999 roku przez KGB, aby umożliwić wygranie wyborów prezydenckich mało znanemu politykowi, jakim był wówczas Władimir Putin. To, że za zamachami stały rosyjskie służby specjalne, a nie „czeczeńscy terroryści”, jest obecnie faktem bezspornym i uznawanym przez zachodnich historyków i politologów. O ile Rosjanie zostali potraktowani przez autorów ulgowo, to już Polakom oberwało się za organizowanie więzień CIA.

Przedsiębiorca, czyli wyzyskiwacz

Nasze podręczniki nigdy nie zostały zdekomunizowane. Zmiana, która dokonała się w 1989 roku, bardzo wolno przekładała się na zmiany w nauczaniu. Jeszcze na początku lat 90. obowiązywały podręczniki, w których nie pisano o napaści sowieckiej na Polskę 17 września, a jedynie o „zajęciu” jej wschodnich terytoriów przez ZSRR. Późniejsze zmiany w podręcznikach można podsumować krótko: rolę, którą wcześniej pełnił Związek Sowiecki, zaczęła pełnić Unia Europejska. Stosunek do przedsiębiorców pozostał dokładnie taki sam jak w PRL – to krwiopijcy żerujący na pracy ludzi. Od blisko dekady jest już nawet specjalny przedmiot – przedsiębiorczość.

W podręczniku „Działam aktywnie. Wychowanie do aktywnego udziału w życiu gospodarczym” Anny Dubieckiej, Zbigniewa Góralewicza i Piotra Piskorskiego gimnazjalistów do przedsiębiorczości zachęca… kierownik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Chełmku. Młodzież jest zachęcana do odwiedzenia ośrodka pomocy społecznej, aby przekonać się, jak państwo pomaga biednym. Dowiaduje się również, że „gospodarka rynkowa powoduje bezrobocie”. W „Podstawach przedsiębiorczości” Marii Bieleckiej mamy rozdział „Czy należy korzystać z prawa zrzeszania się w związkach zawodowych?”. Autorka nie pozostawia wątpliwości, jakie są jej poglądy. „Prawa człowieka nie zabezpieczają ludzi przed wyzyskiem, przed działaniem na ich szkodę przez pracodawców. Łatwo wyeliminować z zakładu niepokornych (…)”. Z tego podręcznika wiemy także, kto jest dobrym przedsiębiorcą. Otóż taki ktoś „nie wykorzystuje pracowników do osiągania zysku tylko dla siebie” i dzieli się władzą w firmie z pracownikami, bo „demokracja w gospodarce potrzebna jest dla sprawiedliwego podziału dochodu”.

Unia Europejska zamiast ZSRS

Jedną wielką manipulacją są informacje o Unii Europejskiej. Na łamach podręczników można o UE przeczytać tylko w pozytywnym kontekście. I tak w podręczniku „Przedsiębiorczość bez tajemnic” Sylwestra Gregorczyka, Marii Romanowskiej, Agnieszki Sopińskiej i Piotra Wachowiaka są pytania w rodzaju „Jakie korzyści daje obecność Polski w UE?”. Jest to dokładnie tego samego rodzaju manipulacja co prośba, aby uczeń napisał wypracowanie na temat sukcesu rynkowego „Gazety Wyborczej”. Ten sposób manipulowania ludźmi jest dość dobrze opisany przez naukę. Chińczycy w ten sposób dokonywali prania mózgów amerykańskim jeńcom z wojny koreańskiej. Byli oni proszeni o napisanie tekstu o tym, co im się nie podoba we własnej ojczyźnie. O negatywnych konsekwencjach wejścia Polski do Unii Europejskiej nikt nie pyta. W żadnym z podręczników nie ma słowa na temat kosztów Wspólnej Polityki Rolnej, a także tego, kto je ponosi. W podobny sposób traktuje się demokrację. Uczniowie są tresowani i zmuszani do pisania wypracowań o wyższości demokracji nad innymi systemami.

Jeszcze gorzej było, zanim przystąpiliśmy do UE. Propaganda sączyła się z podręczników nawet tak „apolitycznych” przedmiotów jak plastyka. „Gdy piszemy ten podręcznik, jest ostatni rok XX stulecia i nasz kraj, już od jedenastu lat wolny i niepodległy, wyzwolony z zależności od wschodniego sąsiada, zbliża się do przystąpienia do Europejskiej, jednoczącej wielką rodzinę krajów naszego kontynentu. Staniemy się obywatelami dwóch ojczyzn: własnej, najbliższej sercu przez poczucie więzi, jaką stworzyła odrębna historia i tradycja kulturalna naszego narodu, i europejskiej, mającej swoją wspólną kolebkę w wielowiekowej cywilizacji i kulturze śródziemnomorskiej. W takiej wspólnocie, wobec ujednolicenia organizacji życia, a więc gospodarki prawa, o bogactwie duchowym decyduje twórczy dorobek poszczególnych narodów, stanowiących ich wkład do pospólnej skarbnicy” można było przeczytać w podręczniku do plastyki (dla trzeciej klasy gimnazjum) Stanisława Stopczyka.

Tresurę rozpoczyna się od najmłodszych lat. W podręczniku pt. „Nasza klasa” autorstwa Wiesławy Żaby-Żabińskiej i Czesława Cyrańskiego, przeznaczonym do nauczania początkowego, dzieci muszą uczyć się na pamięć wiersza: „Do Unii też/ należeć chcę,/ to drugi dom,/ więc cieszę się”.

Produkcja lemingów

Szkoły, zamiast uczyć odpowiedzialności oraz umiejętności szacowania i podejmowania ryzyka, są miejscem, w którym zabija się kreatywność. Polskie podręczniki – to nie żart – krytykują postęp technologiczny, który ma powodować bezrobocie (sic!). W jednym z podręczników uczeń miał za zadanie wyliczyć, ilu robotników straciło pracę w wyniku wynalezienia koparki. Z kolei Barbara Stańda i Barbara Wierzbowska, autorki podręcznika dla szkół ponadgimnazjalnych „Bądź przedsiębiorczy”, uważają, że bezrobocie wynika z faktu, iż… pracują starsi ludzie. „Wydłużenie wieku mobilności zawodowej powoduje blokowanie stanowisk pracy”. Swoją drogą ciekawe, co na to premier Donald Tusk.

Wszystko to ma na celu tworzenie intelektualnych lemingów, zgadzających się na odbieranie przez państwo ponad połowy dochodu. W podręcznikach do przedsiębiorczości inflacja jest nazywana „podwyżką cen” towarów, a nie produkowaniem przez państwo pustego pieniądza. Podręczniki, podobnie jak system szkolnictwa w Polsce, oduczają samodzielnego myślenia i oceny informacji. Zarządzający edukacją zdają się rozciągać na cały system edukacyjny znane bolszewickie powiedzenie, że historia to polityka, tylko prowadzona na papierze.

REKLAMA