Zarabianie dużych pieniędzy na „reformowaniu” służby zdrowia, szukanie ludzi do pobicia partyjnego kolegi, natarczywe domaganie się łapówki (pod groźbą wykreślenia z notesu), a wszystko to mówione językiem używanym przez ludzi półświatka – taki obraz działań 48-letniej Beaty Sawickiej (z domu Cielebąk), byłego prominentnego polityka Platformy Obywatelskiej, wyłania się z ujawnionych w ostatnich tygodniach przez dziennik „Fakt” stenogramów jej rozmów z 2007 roku, nagranych przez Centralne Biuro Antykorupcyjne.
Bulwersujące rozmowy, dowodzące, że kreowana na uwiedzioną ofiarę Don Juana z CBA Sawicka w rzeczywistości była cynicznym i zdeprawowanym politycznym graczem, są skrzętnie przemilczane przez media głównego nurtu. Te stenogramy w połączeniu z tym, co opinia publiczna zobaczyła przy okazji afery hazardowej, a także innych przecieków, rysują bardzo nieciekawy obraz rządzącej partii. Zgodnie z nim, Platformie bliżej do półświatka niż do normalnej partii politycznej.
Chłopcy z Pragi
„Prosiłam Tomka, żeby mi załatwił chłopaków z Pragi. (…) Chciałam się rozliczyć z jednym gościem, który mnie czyści” – mówiła do udających biznesmenów agentów CBA Beata Sawicka. Chwilę później pada nazwisko osoby, którą mają zająć się „chłopaki z Pragi”. Chodzi o ówczesnego wiceszefa Platformy Obywatelskiej Grzegorza Schetynę. „Mówisz i masz. Tylko trzeba, żeby nie przesadzili” – obiecał agent CBA. „Zajebiście, zajebiście. Ale wyrafinowany skurwiel” – cieszyła się Sawicka.
Przez ostatnie cztery lata byłą posłankę PO kreowano na ofiarę CBA. Wmawiano nam, że na korupcję zgodziła się po wpływem uroku słynnego agenta Tomka (obecnie poseł PiS Tomasz Kaczmarek). Z opublikowanych zapisów rozmów wynika, że to Sawicka domagała się pieniędzy na kampanię wyborczą, grożąc zerwaniem kontaktów. „Zbieram pieniądze na wybory, kampanię. Pod względem kasy… Czy mam was wykreślić z notesu?” – mówiła do udających biznesmenów agentów CBA Sawicka. Z ujawnionych stenogramów posłanki wynika, że nie były to jej pierwsze kontakty z dużym biznesem. Gdy jeden z agentów CBA pytał, jak dostarczyć pieniądze, dała do zrozumienia, że tak jak zwykle chodzi o gotówkę, najlepiej dostarczoną osobiście. Sugerowała, że jej wpływy pozwalają załatwić wiele biznesów. Na przykład w służbie zdrowia. „Do tego pierwszy macher, partnerka z mojej grupy, dzisiaj sama przewodnicząca Komisji Zdrowia” – chwaliła się Sawicka, sugerując, że może wiele załatwić dzięki Ewie Kopacz, która szefowała wówczas sejmowej Komisji Zdrowia.
Stenogramy rozmów Sawickiej pokazują, czym kieruje się polska klasa polityczna. „Dwa lata to było za mało, żeby to wszystko rozkręcić. Powiem jeszcze inaczej. Najważniejsza jest robota w ministerstwie. Obojętnie jakim. I gówno. To oni zabiegają o kontakty z sekretarzem stanu, podsekretarzem, naczelnikiem” – tłumaczyła Sawicka agentowi CBA. Starała się go przekonać, że zainwestowanie w jej karierę się opłaci. „Żeby wygrać i pilotować dalej, wiesz, im się dłużej tutaj, tym się ma szerszy kontakt. Mój plan i sposób na życie” – mówiła Sawicka. Po ogłoszeniu nowych wyborów zaniepokoiła się. „K**** mać, tyle układów mam teraz wypracowanych i to wszystko w łeb weźmie, bo nie problem byłby, gdybyśmy wzięli władzę” – mówiła Sawicka do słynnego agenta Tomka. Ich rozmowa pokazuje, o co naprawdę chodziło. „Tylko problem jest, jak oni jeszcze raz wezmą władzę i swoich ludzi, powymieniają, na kolejne władze” – tłumaczyła agentowi CBA Sawicka. Gdy ten dopytywał się, czy zachowa kontakty w wypadku niekorzystnego wyniku wyborów, Sawicka nie miała wątpliwości: „No, dojście zawsze jest. W przyrodzie nic nie ginie, to jest kwestia wypracowania i czasu” – wyjaśniła.
Sawicka miała również świadomość, że to, co robi, jest łamaniem prawa. Swoich rozmówców nie tylko przestrzegała przed działaniem CBA, ale również uświadamiała ich, jak bardzo ryzykuje. „Ja bym z więzienia nie wyszła, przynosilibyście sucharki” – tłumaczyła agentom CBA.
Gra według reguł
Mafia działa według pewnych reguł. Aresztowany członek mafii wie, że jeżeli nie zacznie sypać, to dostanie nie tylko najlepszego z możliwych obrońców, ale jego rodzina zostanie zabezpieczona. W listopadzie 2007 roku adwokat Aleksander Pociej ze swoich własnych pieniędzy wpłacił kaucję w wysokości 300 tys. zł, która pozwoliła oczekiwać Beacie Sawickiej na wyrok na wolności. Tłumacząc swoją decyzję, Pociej słusznie zwrócił uwagę, że nie było powodów, aby Sawicka czekała na wyrok w areszcie. Trudno jednak wytłumaczyć hojny gest adwokata reakcją na niesprawiedliwość. Sawicka, według oświadczeń majątkowych, nie miała pieniędzy na wpłacenie kaucji. Cztery lata później, w 2011 roku, Pociej otrzymał poparcie PO w walce o fotel senatora, którym został. Według nieoficjalnych informacji, był nawet rozważany jako kandydat na ministra sprawiedliwości. Wykładając ogromne pieniądze, aby Sawicka została na wolności, Pociej wyświadczył ogromną przysługę rządzącej partii. Po tej decyzji nikt nie próbował oferować Sawickiej układu, który pozwoliłby jej uniknąć więzienia za pokazanie korupcji na wyższym szczeblu. Podsłuchy jej rozmów dowodzą, że miała wiedzę, którą mogłaby się podzielić. Nikt jednak nie był zainteresowany, aby złożyć jej taką ofertę.
Nosił walizki Tuskowi
Przypadek Sawickiej nie jest wyjątkiem. Podobne mechanizmy były widoczne podczas afery hazardowej, która wybuchła jesienią 2009 roku. Przypomnijmy: ze stenogramów CBA wynika, że kilku prominentnych członków PO było zaangażowanych w tworzenie prawa przyjaznego dla przedsiębiorców z branży hazardowej. Prokuratura nie dopatrzyła się przestępstwa. Stenogramy z rozmów i kontekst całej sprawy (m.in. wyjazdy na rozmowy na cmentarz) pokazują doskonale, że w tle tej sprawy były duże pieniądze. „To ja mu, k****, to i tamto załatwiałem, to ja mu przynosiłem pieniądze walizkami, a to sukinsyn. On mnie wywala, a ja go, k****, ubierałem, poiłem winem” – te słowa w książce „Kulisy Platformy” Janusz Palikot przypisuje Mirosławowi Drzewieckiemu, od którego jesienią 2009 roku, po wybuchu afery hazardowej, Tusk zażądał odejścia z rządu. Drzewiecki takie tyrady miał wygłaszać godzinami, pijąc przy okazji. Według Palikota, umorzenie afery hazardowej nie było przypadkiem. „To jest czysta polityka” – podsumowuje Palikot. Drzewiecki jest jedną z osób, które mają wiedzę na temat okoliczności powstania PO. Jak zauważa Palikot, siła Drzewieckiego bierze się z faktu, że był skarbnikiem PO w czasach, gdy partia nie otrzymywała dotacji państwowych i musiała mocno korzystać z innych form finansowania. Charakterystyczne, że Tusk nie odwołał Drzewickiego, tylko poczekał, aż złoży on dymisję. Tego, że odsunięcie Drzewieckiego było zagrywką pod media, dowodzą ostatnie wydarzenia. Media ujawniły bowiem, że w maju Drzewiecki naradzał się z Grzegorzem Schetyną w jednej z restauracji. Najciekawsze jest, że wychodząc z lokalu, obaj panowie nie zapłacili rachunku, tylko poprosili, aby obciążyć nim Polsat, czyli jego właściciela, jednego z najbogatszych Polaków, Zygmunta Solorza-Żaka.
Gra o wszystko
Sprawa Beaty Sawickiej została bardzo ostro potępiona przez rządzącą Platformę Obywatelską. Jeszcze jesienią 2007 roku parlamentarzyści PO na oficjalnym posiedzeniu klubu obejrzeli film, na którym korumpowano posłankę ich partii. Obecny minister sprawiedliwości Jarosław Gowin żartował, że afera hazardowa wybuchła dlatego, iż prezentując film, prezydium PO siedziało tyłem do ekranu. Trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu, że potępienie było związane nie tyle z działalnością Sawickiej, co z faktem, iż dała się ona złapać.
Pięć lat rządów PO pokazało, że poważne afery władzy mogą mieć miejsce tylko wtedy, gdy nacisk medialny jest wystarczająco silny. Na przykład ujawniony przez media fakt mieszkania za darmo Pawła Grasia, rzecznika rządu i prominentnego polityka PO, w domu niemieckiego przedsiębiorcy nie spowodował konsekwencji karnych. Donald Tusk ma świadomość, że o politycznej winie nie decydują obiektywne fakty, tylko nastawienie opinii publicznej. Według Janusza Palikota, odwołując Grzegorza Schetynę z rządu i funkcji wicepremiera oraz dając zgodę na powołanie komisji śledczej, zastrzegł, że jeśli wybronisz się – żyjesz, a jeśli obwinią cię – nie. Tuska nie interesuje bowiem prawda, lecz tylko to, czego opinia publiczna się dowiedziała. Na razie Polacy uważają Tuska za niezbyt lotnego zarządzającego. Sympatycznego faceta, który nie lubi konfliktów, jest układny, odpowiedzialny i nie plecie, co mu ślina na język przyniesie (w przeciwieństwie do Jarosława Kaczyńskiego). Na razie…