Chińczycy podbijają kosmos. Cel: Księżyc!

REKLAMA

Wszystko wskazuje na to, że Chińczycy kontynuują podbój przestrzeni kosmicznej (na razie tej bliskiej) i w ciągu najbliższych lat niejednym nas jeszcze zaskoczą. Sukces misji Shenzhou-9 wprawił Chiny w stan istnego „astroszału”.

Rakieta nośna CZ-2F-Y9 z pojazdem Shenzhou-9 i jego trzyosobową załogą na pokładzie wystartowała z kosmodromu Jiuquan w prowincji Gansu w sobotę 16 czerwca o godzinie 18.37 czasu lokalnego. Całe wydarzenie było transmitowane w telewizji. Chińskie media już kilka dni wcześniej zaczęły podgrzewać atmosferę wokół misji, kreując stan swoistego „astroszału”. Olbrzymie zainteresowanie tym wydarzeniem jest jednak całkowicie uzasadnione, widać bowiem jak duże postępy poczynił chiński program kosmiczny. W locie uczestniczy pierwsza kosmonautka z Państwa Środka, a główny cel wyprawy jest ważnym krokiem w budowie przyszłej chińskiej stacji kosmicznej. Pierwsza Chinka w kosmosie – major Liu Yang – została już wykreowana na narodową bohaterkę. Media nazywają ją nawet „Shen Nu” (co można tłumaczyć jako Nimfa, czy Boska Kobieta, Bogini – co podchwyciły zagraniczne media i tłumaczą jako Niebiańska Wróżka).

REKLAMA

Procedura wyboru pierwszej chińskiej astronautki rozpoczęła się w 2010 roku, kiedy to wybrano 15 finalistek. Nazwisko zwyciężczyni podano do wiadomości publicznej dopiero na dzień przed startem, chociaż od pewnego czasu wiadomo było, że w skład załogi wejdzie albo Liu Yang albo kapitan Wang Yaping. Kariera „Niebiańskiej Wróżki” także stanowi doskonały materiał dla, bądź co bądź, ciągle komunistycznej, choćby tylko z nazwy, propagandy. Urodzona w 1978 roku w rodzinie robotniczej, jedynaczka, po wielu wyrzeczeniach i trudach ukończyła szkołę i wstąpiła w 1997 roku do Akademii Lotniczej Changchun, którą ukończyła w 2001 roku i uzyskała przydział do 13. Dywizjonu Transportowego. Zasłynęła tam, gdy w wieku 24 lat dokonała brawurowego lądowania awaryjnego na lotnisku w Kantonie – po tym, jak jej samolot zderzył się ze stadem ptaków. Aktualnie ma wylatanych ponad 1500 godzin. Liu Yang jest zamężna (z oficerem lotnictwa, nie mają dzieci).

Taikonauci

Część źródeł przyznaje jednak, że obie wybrane kosmonautki są matkami (oczywiście każda ma po jednym dziecku). Posiadanie dziecka miało być nawet jednym z warunków stawianych kandydatkom, Chińczycy obawiają się bowiem szkodliwego wpływu lotów kosmicznych na płodność. Pośród innych wymagań stawianych wszystkim „taikonautom” są: zdrowa cera i zęby, a także świeży oddech. Również rezerwowa Wang Yaping jest doświadczoną pilotką, latała z misjami ratunkowymi po trzęsieniu ziemi w prowincji Syczuan. Reszta trzyosobowej załogi to dowódca i doświadczony astronauta Jing Hai-Peng, który uczestniczył już w misji Shenzhou-7 we wrześniu 2008 roku i spędził wtedy w kosmosie prawie trzy dni, oraz inżynier lotu Liu Wang. Głównym celem obecnej misji było połączenie Shenzhou-9 z orbitalnym laboratorium Tiangong-1. Do udanego dokowania doszło w poniedziałek 18 czerwca, a cała operacja trwała niecałe trzy godziny, co uznawane jest za duży sukces. Przez następne dni „taikonauci” mają prowadzić badania medyczne. Jak podało chińskie centrum lotów kosmicznych, badania mają sprawdzić, czy w stanie nieważkości zmienia się wielkość koniecznej dawki leków. Jako przedmiot badań wybrano paracetamol, który łatwo wykryć w ślinie.

Chińscy projektanci podeszli bardzo poważnie do tworzenia Shenzhou-9, w tym do zapewnienia załodze maksymalnych wygód. Duży nacisk położono na zapewnienie odpowiedniej prywatności major Liu Yang. Cała załoga otrzymała nowe modele bielizny i strojów roboczych oraz nowe kombinezony, zapewniające wygodniejsze poruszanie się, a zwłaszcza sprawniejsze operowanie palcami. W pojeździe umieszczono przeróżne zabawne niespodzianki. „Poszukiwanie jajek wielkanocnych” ma nie tylko zapewnić rozrywkę, ale także sprawdzić, jak ludzie radzą sobie z łamigłówkami w warunkach nieważkości. Na uwagę zasługuje również wyżywienie przygotowane dla astronautów, oparte na tradycyjnej kuchni chińskiej. W jego skład wchodzi ponad 50 składników, a lista dań ma się zmieniać co cztery dni. Posiłki mają być uzupełniane przez desery, czekoladę i odpowiednie przyprawy, wspomagające pracę układu krwionośnego.

Cel: Księżyc

I tutaj dochodzimy do meritum całej sprawy, czyli chińskich planów budowy stacji orbitalnej. Celem Pekinu jest stworzenie do roku 2020 stacji kosmicznej stale obsadzonej załogą. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że w tym samym czasie ma zakończyć swoją działalność Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS), dojdziemy do prostego wniosku: za 10 lat jedynymi stałymi reprezentantami Ziemi w przestrzeni kosmicznej będą Chińczycy. Co więcej, w 2022 roku pierwsi „taikonauci” mają postawić swoją stopę na Księżycu. Wywołuje to zrozumiałe zaniepokojenie innych państw zainteresowanych eksploracją kosmosu, ale jedynie Amerykanie są negatywnie nastawieni do współpracy z Chinami. Powodem tego jest obawa przed transferem technologii o możliwym militarnym zastosowaniu. Europejska Agencja Kosmiczna jest otwarta na możliwość współpracy i chętnie widziałaby Chińczyków jako uczestników projektu ISS. Oprócz tego chińscy naukowcy odbywali w ESA praktyki, uczestnicząc w pracach nad europejskim systemem nawigacji satelitarnej Galileo. Doświadczenia te pomogły przy tworzeniu własnego odpowiednika, systemu Beidou-2 (Kompas). Z kolei Niemcy i Rosja zupełnie otwarcie wspierają chiński program kosmiczny w zamian za możliwość prowadzenia swoich badań na pokładzie chińskich pojazdów kosmicznych.

Chiński program załogowych lotów kosmicznych, rozpoczęty w roku 1992, pochłonął do tej pory zaledwie 35 mld juanów (5,4 mld $). Dla porównania: łączne koszty ISS wyniosły do tej pory 100 mld dolarów. Przy tak niskich kosztach udało się Chińczykom osiągnąć niebagatelne sukcesy. Pierwsza załogowa misja, Shenzhou-5, miała miejsce w październiku 2003 roku; następna, Shenzhou-6, odbyła się dwa lata później. W 2008 roku, w trakcie misji Shenzhou-7, chińscy astronauci wykonali pierwszy spacer w kosmosie. Laboratorium Tiangong-1 zostało umieszczone na orbicie 29 września ubiegłego roku. Miesiąc później doszło do spotkania z bezzałogowym pojazdem Shenzhou-8 i udanego, zdalnie sterowanego dokowania. Tiangong-1 miało początkowo zostać wystrzelone pod koniec 2010 roku, z kolei lot Shenzhou-8 miał być załogowy i odbyć się na początku roku 2011. Jak widać z powyższego, opóźnienia nie są duże, za to Chińczykom udało się do tej pory uniknąć jakiejś spektakularnej katastrofy.

Chiński program lotów kosmicznych ma poza stricte naukowymi zadaniami także zupełnie „przyziemne” cele gospodarcze. ChRL odczuwa ciągły głód surowców, zwłaszcza energetycznych. Rok temu wyraziliśmy opinię, że być może niedługo Chiny będą musiały szukać energii nawet na Mount Evereście lub w kosmosie. O ile o planach rozwoju górnictwa w Himalajach nic jak dotąd nie wiadomo, to idea pozyskiwania surowców w kosmosie cieszy się w Pekinie zainteresowaniem. Nie jest to żadne science-fiction – to raczej fantastyka staje się powoli rzeczywistością. W kwietniu tego roku James Cameron i Google założyli spółkę Planetarny Resources Inc., której celem jest rozwój metod pozyskiwania surowców z asteroid. Ostatnie badania NASA wykazały, że w ciągu najbliższej dekady uda się skonstruować robota zdolnego przechwytywać nawet 500-tonowe asteroidy i umieszczać je na orbicie Księżyca. Koszt takiego robota miałby wynieść 2,6 mld dolarów. Trudno na razie oszacować wydatki związane z wydobyciem surowców oraz ich transportem na Ziemię. Jednego możemy być pewni: Chińczycy zrobią to może trochę później, ale za to taniej. Sprawę bardzo trafnie skomentował Brendan O’reilly w artykule dla „Asia Times”: „Planetarny Resources Inc. może mieć marzenie, NASA może mieć badania, ale to Chińczycy mają pieniądze. (…) Chiny mogą być jedynym państwem na świecie dysponującym technologią, zasobami finansowymi i polityczną wolą, ażeby podjąć ryzykowne (i potencjalnie bardzo zyskowne) inwestycje w projekt kosmicznego górnictwa”.

Podwodne kopalnie

Chińskie górnictwo przyszłości nie ma się ograniczać do przestrzeni kosmicznej – Chińczycy z dużą uwagą przyglądają się także dnu oceanu. Załoga Shenzhou-9 otrzymała przed startem życzenia powodzenia od nurków z batyskafu „Jialong”, którzy dzień wcześniej zeszli do Rowu Mariańskiego na głębokość 6055 metrów. Udane nurkowanie stanowi przymiarkę do przyszłego górnictwa podwodnego oraz wspaniały materiał propagandowy. Na tym polu także da się zauważyć znaczące zmiany. Początkowo rakietom nadawano nazwy związane z mitologią komunistyczną – doskonałym przykładem jest tutaj seria rakiet „Długi Marsz”. Obecnie mamy do czynienia z nazwami zaczerpniętymi z tradycyjnej chińskiej mitologii. Świadczy o tym chociażby przydomek nadany Liu Yang – „Niebiańska Wróżka”; Shenzhou oznacza „Boski Statek” (tak samo czytany zapis przy użyciu innych znaków to „Święty Kontynent”, czyli starożytna nazwa Chin), a orbitalne laboratorium Tiangong to dosłownie „Niebiański
Pałac”.

Wykreowany i zręcznie podtrzymywany przez media stan „astroszału” także stanowi element nowej polityki wewnętrznej Pekinu. W ostatnich latach KPCh przekonała się na własnej skórze, jak niebezpieczne jest ciągłe zagrywanie kartą nacjonalizmu. Kilkakrotnie już się okazywało, że niesionego emocjami tłumu nie jest w stanie kontrolować nawet bezpieka. W Pekinie zdecydowano się więc sięgnąć gwiazd – i to dosłownie. W nowych planach społeczeństwo ma jednoczyć się wokół dużo bezpieczniejszej idei podboju przestrzeni kosmicznej i morskich głębin. Nacisk przeniesiono z konfrontacji z wrogami zewnętrznymi na dumę z osiągnięć współczesnej nauki. Takie rozwiązanie ma tę przewagę nad nacjonalizmem, że pozwala zebrać wokół wspólnego wysiłku także mniejszości narodowe i etniczne; ludzie są dumni z osiągnięć bardziej uniwersalistycznego państwa, a nie z faktu bycia Hanem – jak sami siebie określają Chińczycy.

Od czasu anulowania przez Baracka Obamę programu ponownego lotu na Księżyc na czoło podboju kosmosu wysuwają się Chiny, a przynajmniej wiele na to wskazuje. Jest to tyle istotne, że po raz pierwszy od upadku Związku Sowieckiego rzucono wyzwanie hegemonii USA w kosmosie. Rywalizacja w przestrzeni kosmicznej nie będzie ograniczać się tylko do Stanów Zjednoczonych i ChRL. Do wyścigu sposobią się Indie, które w zeszłym miesiącu wystrzeliły swojego pierwszego satelitę wojskowego, a także Brazylia i Japonia; wielki powrót zapowiada Rosja (załogowy lot na Marsa). Co w tej sytuacji będą mogły zrobić nękane kryzysem USA i Unia Europejska?

REKLAMA