Korwin-Mikke pod ostrzałem za Grodzkiego. Czy JKM przesadził?

REKLAMA

Korwin-Mikke znów trafił na wokandę. „Popłakałam się. Mam dość. Czuję się sponiewierana przez tego człowieka” – powiedział Onetowi, Pudelkowi, telewizji TVN i innym dużym mediom poseł Anna Grodzka z Ruchu Palikota. Najbardziej znanego polskiego transseksualistę dotknął do żywego wpis naszego publicysty pt. O poślęciu nazwiskiem „Grodzkie„. Tekst ukazał się w Nowym Ekranie (tutaj) i błyskawicznie odbił się szerokim echem wśród bojowników poprawności politycznej.

Oto słowa, które „wyjątkowo dotkliwie” zraniły „tożsamość człowieka” i „bardzo zabolały” p. posłankę:

REKLAMA

„Gdyby p. Krzysztof Bęgowski (tak nazywał się A. Grodzka zanim zdecydowała się okaleczyć – dop. red.) zmienił był płeć po cichu (jak to był zrobił – w Bangkoku) i nikomu nic nie mówiąc startował do Sejmu i został wybrany – nie byłoby problemu. Problem nie w tym, że ją zmienił – tylko w tym, że Grodzkie o tym rozgłośnie informowało i weszło do Sejmu jako dziwadło. Nie dlatego, że zna się na polityce – lecz dlatego, że jest dziwadłem. A ja się czuję nieswojo na widok takiego dziwadła – i mam do tego prawo. Zaznaczam: nie chodzi o to, jak Grodzkie wygląda – tylko o świadomość, kim jest. Ludzie mogą zjeść ze smakiem potrawę, pochwalić – i zwymiotować na wieść, że zjedli potrawkę z łebków szarańczy. W każdym razie: na pewno są ludzie, którzy zwymiotowaliby, gdyby dotknęło ich Grodzkie. Natomiast nie znam ludzi, którzy by wymiotowali po zetknięciu się z krzyżem. I tyle.”

Krzyż we wpisie Korwina pojawił się nieprzypadkowo. Ruch Janusza Palikota zagroził bowiem pozwaniem do sądu pierwszej izby polskiego parlamentu w związku z „wiszącym tam krzyżem, który ich brzydzi”. JKM retorycznie zapytał „A jeśli innych posłów brzydzi siedzące Grodzkie?”. Skoro bowiem „Grodzkie jest ważniejsze od krzyża – to takie obrzydzenie też jest chyba ważniejsze?” Może więc warto wystosować stosowny pozew?

Zdaniem Korwina „Grodzkie złamało tabu obowiązujące w naszej cywilizacji. Tabu, że odchyleń płciowych się nie demonstruje. Codziennie na ulicy mijają nas setki impotentów, zoofilów, onanistów, trialistów, homosiów, zwolenników miłości oralnej, może i nekrofilów – być może jest ich nawet więcej, niż „normalnych” – ale ponieważ tych skłonności nie demonstrują publicznie, nie ma żadnego problemu. Problem powstaje, gdy pojawią się (tfu!) „geje” czy transgenderowcy-ekshibicjoniści. Więc Grodzkie się przechwala – i w tym jest problem”. Takie zachowanie brzydzi Korwin-Mikkego („Jak sobie pomyślę, jak mu to ucinano… Brrr!…”), który „nic na to nie poradzi”.

Można się spierać czy prawdy o pośle Ruchu Palikota nie dało się ubrać w inną formę. Z całą pewnością wątek ciętego pióra Korwin-Mikkego pojawi się w komentarzach pod tym wpisem. Tym, którzy uważają, że mniej dosadny język wywołałby merytoryczną dyskusję i przysporzyłby Kongresowi Nowej Prawicy więcej sympatyków przypominamy casus Jana Dziedziczaka. Ten szerzej nieznany poseł PIS zasłynął podczas posiedzenia jednej z sejmowych komisji w sprawie (nie)przyznania koncesji dla telewizji Trwam. W trakcie debaty poseł A. Grodzka zamiast słów „ojciec” czy „ksiądz” tytułował toruńskiego redemptorystę per „pan Tadeusz Rydzyk”. – W języku polskim wyrażenie pan nie jest obraźliwe – stwierdził Grodzki. – Ma PAN rację – ripostował poseł PiS Jan Dziedziczak… Grzeczny, spokojnie wypowiedziany zwrot „PAN” oburzył te same media, które teraz wieszają psy na liderze polskich wolnościowców. Oburzył również Grodzkiego, która przed kamerami TVN żalił się za „ewidentną próbę obrażenia, zdeprymowania” i „braku tolerancji”. Janusz Palikot za „pana Grodzkiego” straszył komisją etyki i obiecywał walkę z „każdym przejawem dyskryminacji”. Dla lidera Ruchu Własnego Imienia „pan” w kontekście Grodzkiego było przejawem „amoku” i „przekroczeniem wszelkiej granicy przyzwoitości”… W mediach głównego nurtu nie ma więc miejsca na merytoryczną dyskusję, nie ma nawet miejsca na inny niż politycznie poprawny przekaz. Subtelniejszy język, bardziej wysublimowana forma (pozornie mniej raniąca uczucia posła Grodzkiego, który budzi przecież przede wszystkim współczucie – zdrowy mężczyzna nie decyduje się na amputację penisa) niewiele by zmieniła. Potępieńcze gromy i tak uderzyłby w Korwin-Mikkego i innych „ciemnogrodzian”.

Na koniec warto zapytać za Korwinem: „Ale o swoich gustach wolno chyba jeszcze mówić?” I prosimy o „tolerancję dla mniejszości, którą to i owo brzydzi”…

REKLAMA