Transseksualizm w popkulturze i nauce. Postępowcy oswoją kolejną chorobę psychiczną?

REKLAMA

Poprawna politycznie prasa nurtu głównego przedstawia transseksualistów, takich jak np. posłanka na Sejm VII kadencji Anna Grodzka, jako osoby normalne, zdrowe i „postępowe”. Ani słowem nie wspomina się, że międzynarodowe normy medyczne kwalifikują transseksualizm jako silne zaburzenie psychiczne polegające na pragnieniu bycia kimś innym, niż się jest w rzeczywistości. Kliniki i szpitale psychiatryczne na całym świecie są wypełnione ludźmi, którzy uważają się za kogoś innego, niż są w rzeczywistości.

Znanym środkiem satyrycznym stosowanym w filmach komediowych jest pokazywanie „wariata” uważającego się np. za Napoleona, Nelsona, Kościuszkę czy Cezara (np. komedia polska „Kalosze szczęścia” z 1958 roku). Jednak postać transseksualisty nigdy nie była nośnikiem treści komediowych. Wręcz przeciwnie. Kino od samych swoich początków ukazywało osoby o zaburzeniach identyfikacji płciowej jako zagrożenie dla społeczeństwa. Wystarczy wspomnieć klasykę tego gatunku – film Alfreda Hitchcocka pt. „Psychoza”. Słynny reżyser największych w historii thrillerów czuł osobliwy wstręt i nieukrywany strach wobec transseksualistów. Ukazał ich pod potworną maską Normana Batesa – transseksualisty chorobliwie zdominowanego przez despotyczną matkę. Przez lata Hollywood starało się być postępowe i w wielu sprawach kryć pod maską poprawności politycznej. Ale nie w stosunku do transseksualistów. Nakręcony w 1971 roku film pt. „Dr. Jekyll and sister Hyde” rozpoczął lawinę produkcji ukazujących ludzi pragnących zmienić płeć jako dewiantów i psychopatów zdolnych w celu zaspokojenia swojego chorobliwego ego do największych zbrodni. Szczytowym osiągnięciem tego ponurego gatunku były dwa filmy oparte na powieściach Thomasa Harrisa – „Milczenie Owiec” (1990) oraz „Czerwony Smok” (2001). Jak widać, nawet ślepo posłuszne nowym trendom i nadgorliwie postępowe środowisko filmowe wyczuwało w transseksualizmie czające się zło, chorobę i aspołeczne zboczenie.

REKLAMA

A co mówi o tym zjawisku Światowa Organizacja Zdrowia? W międzynarodowej klasyfikacji chorób i problemów zdrowotnych WHO traktuje transseksualizm jako zaburzenie tożsamości płciowej z listy zaburzeń psychicznych i zaburzeń zachowania. Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne (APA) klasyfikuje transseksualizm jako chorobę psychiczną umieszczoną na liście „Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders”. Dlaczego uważa się, że osoby transseksualne mogą stanowić potencjalne zagrożenie dla swoich bliskich, otoczenia lub dla samych siebie? Odpowiedź na to pytanie daje nam definicja zamieszczona choćby na stronie Wikipedii: „Transseksualizm charakteryzuje się trwałym dyskomfortem psychicznym, aż do stanów depresyjnych i myśli samobójczych z powodu posiadanych cech płciowych, odczuwanych jako nieodpowiednie, trwałym zaabsorbowaniem chęcią pozbycia się posiadanych cech płciowych i nabycia w ich miejsce cech płci odmiennej”.

Czy stany depresyjne i falowo nachodzące myśli samobójcze są niebezpieczne dla otoczenia? Sięgnijmy na chwilę do książki Rafała Skowrona pt. „Charakterystyczne cechy w działaniu wielokrotnych zabójców” – materiału naukowego zaprezentowanego podczas konferencji z dziedziny kryminalistyki zorganizowanej przez Wydział Prawa Uniwersytetu Rzeszowskiego: „Zabójcy spontaniczni (the spree killers) to najtrudniejsza do opisania grupa zabójców wielokrotnych. Czyny popełniane przez takich sprawców mają charakter sytuacyjny. Są one uwarunkowane stanem psychicznym oraz aktualnym nastrojem przestępcy”. Ostatnie zdanie może odnosić się do omawianego zjawiska.

W Polsce i Europie rozpoczyna się spontaniczny i nieprzemyślany proces „otwarcia i akceptowania” osób o zaburzeniach osobowości, kwestionujących własną płeć. Przykładem tego może wybór osoby przedstawiającej się w polskim parlamencie jako Anna Grodzka. Pragnę jednak przypomnieć, że jedynym krajem na świecie, w którym transseksualizm przestał być zaliczany do zaburzeń psychicznych, jest Francja. Rzeczpospolita Polska ma obowiązek uznawać osoby transseksualne za chore psychicznie. Jak to się ma do powierzonego p. Annie Grodzkiej mandatu posła na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej? Ustawa o ochronie zdrowia psychicznego z dnia 19 sierpnia 1994 r. w art. 2 p.1/1 wskazuje, że „osobom z zaburzeniami psychicznymi [przysługuje dostęp do] wielostronnej i powszechnie dostępnej opieki zdrowotnej oraz innych form opieki i pomocy niezbędnych do życia w środowisku rodzinnym i społecznym”. W zasadzie każdy jawny transseksualista, w tym poseł Grodzka, powinien w Polsce ex officio zostać uznany za osobę chorą psychicznie. Dlaczego? Ponieważ zaburzenie osobowości u transseksualistów jest stałe i nieodwracalne. W miarę upływu czasu u ludzi tych nasilają się stany depresyjne, skłonności do samookaleczeń, agresji wobec otoczenia oraz samobójstw. Dlatego potrzebna jest im stała, całodobowa pomoc specjalistyczna.

Polskie prawo nie zabrania osobom transseksualnym wyboru do parlamentu. Prawdziwym kuriozum jest fakt, że nasze ustawodawstwo dopuszcza ludzi uznanych z definicji za chorych psychicznie do stanowienia prawa…

(fragment artykułu z NCZ! 12/2012 pt. „Prezydentura w cieniu transwestyty”)

REKLAMA