Wozinski: Co to jest anarchizm?

REKLAMA

Pod adresem libertarianizmu najczęściej pada zarzut anarchizmu. Nie bez winy są tu zresztą sami libertarianie, którzy często określają się jako „prawicowi anarchiści”. Czy jednak proponowany przez nich system społeczny naprawdę jest anarchią?

Libertarianie, najogólniej rzecz biorąc, opowiadają się za rządami prawa naturalnego. Jak postulował Murray Rothbard, należy w tym punkcie nawiązać do tradycji Platona i Arystotelesa, scholastyki oraz późniejszego dorobku, m.in. Leo Straussa. Oznacza to ni mniej, ni więcej propozycję, by społeczeństwem rządziło rozumne prawo, dostępne rozumowo każdemu, a nie wymyślane przez jakiegoś władcę. To, że prawo ma być ustalone w ramach konkurencji między rozmaitymi jednostkami egzekwującymi prawo, nie oznacza przecież braku prawa. Wręcz przeciwnie – wszelkie rozsądne prawo powstawało zawsze w wyniku konkurencji rozmaitych prawodawców. Obecne absurdy prawa europejskiego są zaś właśnie wynikiem ujednolicania przepisów dla całego kontynentu.

REKLAMA

Libertarianizm nie proponuje więc tego, co zazwyczaj określa się mianem anarchii – samowoli i rządów pięści. Wręcz na odwrót – libertarianizm tego właśnie najbardziej pragnie uniknąć. Jako taki bowiem sprzeciwia się wszelkiej agresji w stosunku do ciała i własności drugiej osoby. Zdumiewają więc niekiedy zarzuty stawiane pod jego adresem. Tak np. Adam Wielomski uważa, że kryzys finansowy w Argentynie był przykładem anarchii i chaosu, który nastał w wyniku braku państwa. Taka opinia pomija jednak i zupełnie lekceważy przyczynę tamtych wydarzeń: wieloletnią obecność państwa i dokonywaną przez nie kradzież oraz monopolizację usług bezpieczeństwa. Na dodatek uczestnicy rozrób nie byli libertarianami, tylko osobami, które w swym rewolucyjnym zapędzie najchętniej same wprowadziłyby podobny system.

Libertarianizm to zatem sprzeciw wobec wszelkiej niesłusznej przemocy (jedynie bowiem przemoc użyta w obronie może być słuszna.) Mylny jest ponadto pogląd, w świetle którego libertarianizm to wizja utopii, w której nikt nie wyrządza sobie krzywdy, a ludzie żyją spokojnie i szczęśliwie. Wręcz przeciwnie – zdając sobie sprawę z tego, że ludzie zawsze będą popełniali wykroczenia, libertarianizm proponuje, by usługa wymierzania sprawiedliwości podlegała konkurencji. Libertarianizm jest bowiem świadomy tego, jak dana usługa jest wykonywana w przypadku zagwarantowania jej wykonawcy monopolu wspartego przymusem. Nie towarzyszy temu żaden optymizm co do natury człowieka, lecz jedynie chęć ograniczenia zła, które człowiek i tak będzie czynił.

Anarchizm to państwo

Bardziej uważna analiza pojęcia „anarchizm” przynosi wniosek zupełnie odmienny od tego, któremu hołdują zwolennicy państwa. Anarchizm to w powszechnym mniemaniu stan bezprawia, niemożności wyegzekwowania sprawiedliwości. Taki opis najlepiej jednak charakteryzuje właśnie obecność państwa. Państwo jest bowiem jednostką wyjętą spod prawa, gdyż wprowadza podwójny standard: jeden dla swoich podwładnych, a drugi dla siebie samego. Osoba zabierająca komuś innemu mienie w biały dzień nazywana jest przez państwo złodziejem, natomiast dokonujący kradzieży przedstawiciel państwa nazywany jest ministrem finansów. Towarzyszy temu typowy dla anarchii stan niemożności wyegzekwowania sprawiedliwości. Tysiące libertarian na całym świecie nieustannie czekają na zwrot zagrabionego mienia i wymierzenie sprawiedliwości złodziejom. Bezskutecznie. Czyż nie jest to anarchia?

Zatem wbrew zwolennikom monarchii, państwa autorytarnego czy demokracji proponowane przez nich systemy nie są wcale rodzajami rządów, ale typami anarchii. Ich rozmaite pomysły na sterowanie społeczeństwem „od góry” stanowią jedynie podporządkowanie się wymogom ślepego instynktu władzy (czytaj: anarchii). Rządy się zmieniają, zawsze jednak pozostaje podstawowy schemat podwójnych standardów i podwójnej moralności. Nasz językowy zwyczaj określania demokracji czy państwa mianem rządów, a ich nieobecności mianem anarchii jest tylko pewną reakcją ludzi poddanych długoletniej propagandzie. Określamy państwo mianem rządów – tak jak zastraszeni łagrami i głodową śmiercią Rosjanie nazywają Stalina swoim bohaterem. Zapominamy, czym tak naprawdę i źródłowo jest władza. A jest ona czymś zupełnie przeciwnym wobec działań państwa.

Władza to słusznie sprawowana przemoc lub przymus – i tylko one. Jeśli ktoś pragnie mnie pobić, to mam prawo się obronić – i wtedy sprawuję nad jego ciałem władzę. Jeśli ktoś pożyczył ode mnie pieniądze, a ich nie oddał, mam prawo i władzę dysponowania jego majątkiem. Wszelka zaś inna władza, nie będąca wynikiem działania defensywnego, jest tylko anarchistycznym urojeniem. Gdy zbierze się dostatecznie dużo ludzi uważających, że mają jakąś władzę nad innymi, tworzy się państwo. Następnie każdego, kto powiedziałby, że ich władza jest nieprawomocna i że powinno się ją zlikwidować, nazywają anarchistą. W celu sprawienia, aby każdy wierzył w taką wersję wydarzeń, stosują rozmaite środki: rozdają zaszczyty, uprawiają propagandę albo brutalnie tłumią opór. Gdy działalność taka trwa od wielu pokoleń, ciężko się czasem poczciwym ludziom w tym połapać i sami brną w apologię anarchii.

Uczciwe spojrzenie na kwestię anarchizmu wymaga odwrócenia powszechnie stosowanych kategorii. Lecz tak naprawdę należy tu zastosować logikę, którą zwolennicy wolnego rynku i tak już od dawna stosują: walka rządu z bezrobociem jest tworzeniem bezrobocia; walka z kryzysem tylko kryzys napędza. Nie inaczej jest z walką z anarchizmem – walka z bezprawiem przynieść może tylko bezprawie. Na obecny anarchizm, którego przyczyną jest państwo, lekarstwem może być jedynie libertarianizm – rządy przymusu i przemocy stosowanych tylko w przypadku obrony.

(źródło: NCZ! 2009; publikujemy w ramach cyklu tekstów archiwalnych, które nie poddały się upływowi czasu i prezentują “ostre”, często kontrowersyjne poglądy naszych Autorów)

REKLAMA