Problem Putina: rosyjski budżet się nie dopina, a wpływy do niego maleją

REKLAMA

Działania rosyjskiego rządu coraz bardziej zaczynają przypominać gaszenie pożaru. Budżet się nie dopina, a wpływy do niego maleją. Tradycyjni płatnicy przekazują mu coraz mniej i domagają się coraz większych ulg. Inwestorzy nie przychodzą, a naród domaga się, by Putin wywiązał się z przedwyborczych obietnic. Rolnicy i ofiary powodzi liczą na pomoc państwa, a premier Miedwiediew kombinuje, komu tu zabrać, tylko nie bardzo ma komu. Tymczasem wartość rubla spada, a produkcja w Rosji maleje – i wszystko wskazuje, że jest to zjawisko trwałe.

Prawie 12-procentowa dewaluacja rubla w stosunku do dolara, która miała miejsce w maju i czerwcu bieżącego roku, może okazać się nie ostatnią. Tak twierdzi m.in. dyrektor Instytutu „Centrum Rozwoju” Wyższej Szkoły Ekonomiki, Natalia Akandinowa. Jej zdaniem, istnieje poważne ryzyko, że kurs rosyjskiej waluty w stosunku do dolara obniży się o dalsze 10-15 procent! Oznaczałoby to, że w końcu br. Rosjanie za jednego dolara będą płacić 34 ruble! Niektórzy analitycy sugerują, że spadek wartości rubla może być jeszcze wyższy. Aleksy Kozłow, główny ekspert departamentu analityki UFS Inwestment Company, sugeruje, że za jednego dolara bardzo szybko trzeba będzie płacić 35 rubli! Prognozy te mogą być nadto optymistyczne, bo już kilka dni temu za jednego dolara trzeba było płacić ponad 33 ruble, a do końca roku jeszcze bardzo daleko!

REKLAMA

Inflacja w górę

Rosstat, czyli rosyjski urząd statystyczny, informuje też, że półroczna inflacja w Rosji przekroczyła średni europejski poziom dwa i pół raza, wynosząc 3,2 proc. wobec 1,3 proc. w Unii Europejskiej. Jest to sygnał, że w rosyjskiej gospodarce dzieje się źle. Od stycznia do kwietnia rosyjski poziom inflacji był niższy od średniego europejskiego. Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju obniżył też w swojej prognozie tempo wzrostu PKB w Rosji w 2012 roku z 4 do 3,1 procent. Gorszy spadek bank przewidział na Wschodzie tylko dla Mołdawii.

Przyczyn negatywnych tendencji w rosyjskiej gospodarce jest kilka. Duży wpływ ma bez wątpienia przedłużający się kryzys w strefie euro, z którą jest ona silnie związana, kierując do niej prawie połowę swego eksportu. Rosyjscy obserwatorzy podkreślają jednak, że o wiele istotniejsze są przyczyny wewnętrzne. Ich zdaniem, rosyjska ekonomika wyczerpała postkryzysowy potencjał swojego odrodzenia i nieubłaganie traci możliwości wzrostu. W czerwcu br. podstawowe wskaźniki ilościowe dotyczące produkcji rosyjskiego przemysłu okazały się najniższe od listopada 2009 roku. Rosyjskim przedsiębiorstwom brakuje środków na modernizację i jakiekolwiek inwestycje, które są warunkiem zwiększenia ich produkcji i utrzymania jej na odpowiednim poziomie. Banki i kompanie mają ograniczone możliwości przyciągnięcia inwestorów. Wszyscy obawiają się kolejnej fali kryzysu i wolą nie ryzykować. Każda inwestycja może okazać się dziurą bez dna, w której amortyzacja środków wydłuży się znacząco. Banki nie chcą inwestować nawet w wielkie infrastrukturalne projekty naftowe i gazowe. Budowa kolejnej nitki biegnącego przez Bałtyk Gazociągu Północnego pozostała w sferze idei, a szumnie zapowiadana budowa Gazociągu Południowego nie ruszyła. W sferze projektów pozostało także uruchomienie wydobycia węglowodorów na szelfie arktycznym. To z kolei przełożyło się np. na zastój w rosyjskiej metalurgii i przemyśle stoczniowym.

Mniej gazu

Brak inwestycji w sektorze paliwowym przekłada się z kolei na spadek wydobycia węglowodorów. W tym roku wydobycie gazu w Rosji spadło w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku o 3,4 procent. Oznacza to, że obniżyło się ono do 383 miliardów metrów sześciennych. Eksport rosyjskiego gazu zmniejszył się też o 9,9 proc., czyli o 109 miliardów metrów sześciennych. Dane te stawiają pod znakiem zapytania prognozy Ministerstwa Rozwoju Gospodarczego, które założyło, że w 2012 roku wydobycie gazu wzrośnie z 670 do 697 mld m3, czyli o 4 procent! Do rosyjskiego budżetu trafi mniej, niż zakładano.

Spadek wydobycia grozi też rosyjskim kompaniom naftowym. Rząd chce wspomóc ich działalność poprzez ulgi podatkowe. Te firmy, które podejmą się „oswojenia” najtrudniejszych złóż, zostaną całkowicie zwolnione z podatku VAT. Pozostałe kompanie mogą liczyć na ulgi w podatku VAT wynoszące od 30 do 50 procent!

Skąd wziąć na „kiełbasę” Putina?

Ulgi te oznaczają, że sumy trafiające do kasy państwa z kompanii naftowych będą mniejsze. Budżet zaś jest rozdęty coraz bardziej i ma coraz większe kłopoty z dopięciem. Rząd domaga się przyznania mu biliona rubli niezbędnych dla zrealizowania wyborczych obietnic Putina. By było to możliwe, PKB Rosji powinien wzrosnąć o 1,5 procent. Inaczej, by wywiązać się z prezydenckich deklaracji, rząd będzie musiał komuś zabrać, a nie bardzo ma komu to uczynić.

Wali się rosyjski system emerytalny. Na pokrycie jego deficytu do 2015 roku rząd musi wydać 3 biliony rubli! Wyciągających rękę po pomoc do rosyjskiego rządu jest cała masa. Jeszcze nie przebrzmiały echa tragedii w Krymsku, na uporanie się z którą Putin skierował ogromne środki, a już o wsparcie upominają się rosyjscy farmerzy. Susza, która dotknęła większość rolniczych regionów, sprawiła, że nie mają oni czym karmić swoich krów. Stawiają więc sprawę jasno: albo rząd im pomoże, albo bydło pójdzie pod nóż… Fachowcy oceniają, że aby pomóc farmerom, rząd będzie musiał naruszyć rezerwy i ponad dwukrotnie ograniczyć eksport ziarna. Niektórzy obserwatorzy sugerują, że jeżeli Putin chce skonsolidować budżet, to musi zrezygnować z budowy krążowników – zarówno podwodnych, jak i nawodnych – i przestać marzyć o modernizacji armii, ale to chyba jest mało realne. Rząd Rosji będzie więc działał dalej na zasadzie „byle do jutra”. Do następnego pożaru.

REKLAMA