Korwin-Mikke: Prorok

REKLAMA

Śp. Aleksy de Tocqueville napisał znakomitą książkę „Dawny ustrój a rewolucja” – ale za jego fundamentalne
dzieło uważa się „O d***kracji w Ameryce”. Czytałem je w przekładzie na angielski, a raczej na amerykański (miało w USA kilkadziesiąt wydań), bo francuski znam zbyt słabo, by pojmować subtelności wielkiego umysłu Autora. Mam też (ocenzurowany, niestety) przekład polski Marka Króla – ale nigdy do niego nawet nie zajrzałem. Nie utkwił mi więc w pamięci cytat umieszczony przez {Ciemnogrodzianina} tutaj z nadzieją,
że wzbudzi on dyskusję. Oto ten fragment:

„Ponad wszystkimi panuje na wyżynach potężna i opiekuńczą władza, która chce sama zaspokoić ludzkie potrzeby i czuwać nad losem obywateli. Ta władza jest absolutna, drobiazgowa, pedantyczna, przewidująca i łagodna. Można by ją porównać z władzą ojcowską, gdyby celem jej było przygotowanie ludzi do dojrzałego życia. Ona jednak stara się nieodwołalnie uwięzić ludzi w stanie dzieciństwa. Lubi, gdy obywatelom żyje się dobrze, pod warunkiem wszakże, by myśleli wyłącznie o własnym dobrobycie. Chętnie przyczynia się do ich szczęścia, lecz chce dostarczać je i oceniać samodzielnie. Otacza ludzi opieką, uprzedza i zaspokaja ich potrzeby, ułatwia im rozrywki, prowadzi ważniejsze interesy, kieruje przemysłem, zarządza spadkami, rozdziela dziedzictwa. Że też nie może oszczędzić im całkowicie trudu myślenia i wszelkich trosk ich żywota! W ten sposób wolną wolę ludzką czyni z każdym dniem bardziej nieużyteczną i sprawia, że przestaje się ona objawiać. Ogranicza jej teren działania, stopniowo pozbawiając człowieka nawet samego siebie. Równość przygotowała już ludzi: nauczyła ich to znosić, a nawet uważać to za dobrodziejstwo. Wziąwszy w ten sposób w swe potężne dłonie każdego człowieka po kolei i ulepiwszy go według własnego upodobania, władca pochyla się z kolei nad całym społeczeństwem. Oplątuje je siecią małych, zawiłych, drobiazgowych i jednolitych reguł, której zerwać nie potrafią nawet najoryginalniejsze umysły i najżywotniejsze duchy chcące wznieść się ponad tłum. Nie łamie woli, lecz ją osłabia, nagina i opanowuje. Rzadko zmusza do działania, lecz zawsze staje na przeszkodzie wszelkiemu działaniu. Nie niszczy, lecz dba, by się nie rodziło; nie tyranizuje – krępuje, ogranicza, osłabia, gasi, ogłupia i zamienia w końcu każdy naród w stado onieśmielonych i pracowitych zwierząt, których pasterzem jest rząd. Ta uporządkowana, łagodna i spokojna niewola, którą opisuję, może łatwiej niż sądzimy łączyć się z pewnymi powierzchownymi formami wolności i nie jest rzeczą niemożliwą, by wyrosła w cieniu suwerenności ludu”.

REKLAMA

{Ciemnogrodzianin} komentuje:

„Nie wiem, jakie Wy odnieśliście wrażenia z lektury, ale dla mnie jest to po prostu prorocza wizja współczesnego państwa opiekuńczego (którego pierwsze – oczywiście jeszcze tak nie nazwane – elementy widział Tocqueville już w ancien régimie). Jedyne, co nie pasuje, to przymiotnik »pracowity«, który dlatego właśnie pozwoliłem sobie wytłuścić”.

Cóż, dyskusji to wzbudzić nie może – bo to po prostu święta prawda. De Tocqueville nie był zresztą jedyny: dziesiątki myślicieli przewidywało, co się stanie, gdy motłoch zacznie rządzić państwami – ale o nich nie słyszymy, bo Jasnogrodzianie pousuwali ich dzieła ze sfery publicznej. Po prostu nigdy się o nich nie wspomina w „opiniodawczych” mediach, a jeśli ktoś nawet wspomni, to nikt tego nie zapamięta – bo kto pamięta wzmianki o marginalnych myślicielach? Proszę zauważyć, że my tu w „Najwyższym CZASIE!” piszemy różne rzeczy – ale nigdy się z nami nie polemizuje. Bo my po prostu jesteśmy poza głównym nurtem rzeki lemingów, które zmierzają prosto do przepaści. I nie chcą słyszeć żadnych ostrzeżeń. Przecież jeśli inne lemingi tez idą w tę samą stronę, to znaczy, że kierunek jest słuszny… Lemingi przecież nie myślą.

Jasnogrodzianie trzymają się zasady opisanej w „Roku 1984” przez śp. Eryka Blaira (ps. „Jerzy Orwell”) słowami: „Kto panuje na Teraźniejszością, panuje nad Przeszłością; kto panuje nad Przeszłością, panuje nad Przyszłością”. Po prostu ONI kształtują historię – a ponieważ fałszywa historia jest matką błędnej polityki…

Inny przykład działalności tych Illuminatów. Pod koniec XVIII wieku pamfletów broniących „źrenicy wolności” kursowało trzy razy więcej niż bzdur produkowanych przez zwolenników zniesienia liberum veto. Dziś jednak znamy tylko prace tych drugich – i sądzimy, że „wszyscy” chcieli liberum veto znieść. A przecież jasne, że współcześni lepiej wiedzieli, jakie są skutki liberum veto, niż my…

Nikt nie pyta: dlaczego w takim razie liberum veto nie znoszono? Lemingi nie myślą. Nota bene: zniesiono – i wkrótce I Rzeczpospolita została rozebrana na części. Cel osiągnięto: dziś ludzie masowo wierzą w d***krację. Co prawda de Tocqueville napisał – równie proroczo: „Amerykańska demokracja przetrwa do czasu, kiedy Kongres odkryje, że można przekupić społeczeństwo za publiczne pieniądze”.

{Ciemnogrodzianin} ma też rację: ludzie w socjald***kracji nie są „pracowici”. To zapewne wina tłumaczenia po angielsku brzmi to: timid and industrious animals, co ja bym przetłumaczył raczej jako „bojaźliwych i zapracowanych („wiecznie się krzątających”, „zalatanych”) zwierząt”. Ale, powtarzam, nie znam subtelności francuskiego oryginału. Zwracam za to uwagę na fragment: „Oplątuje je siecią małych, zawiłych, drobiazgowych i jednolitych reguł, której zerwać nie potrafią nawet najoryginalniejsze umysły i najżywotniejsze duchy chcące wznieść się ponad tłum”. Otóż tacy ludzie są. Nie uznają tych reguł. Oczywiście przez motłoch są niezrozumiani – ale proszę nie mówić, że ich nie ma. Są! I niektórzy mają rosnącą liczbę zwolenników…

REKLAMA