Wozinski: Libertariańskie echa św. Augustyna

REKLAMA

Ojciec duchowy zachodniego chrześcijaństwa był politycznym realistą. Pozbawiony złudzeń co do charakteru wszelkiej władzy, poszedł z nią jednak na pewien kompromis. Nie ma się zresztą co mu dziwić – był przede wszystkim człowiekiem Kościoła, a nie politykiem. Co jakiś czas jednak jego wybitny umysł napotykał rozmaite przeszkody, które są nieodłącznym elementem moralnego kompromisu z Lewiatanem. Czy biskupowi Hippony udało się z niego wyjść obronną ręką?

Św. Augustyn to bez wątpienia osoba o bardzo silnym poczuciu prawa naturalnego. W dialogu „De doctrina christiana” (1,23,23) stwierdza z całą stanowczością, że człowiek został stworzony przez Boga do panowania jedynie nad istotami nierozumnymi. Panowanie nad innymi ludźmi stanowi zaś wypaczenie naturalnego porządku. To libertariańskie stanowisko znajduje swoje potwierdzenie w augustyńskiej wizji genezy państwa czy też wszelkiej władzy w ogóle. Jak zauważa w „De civitate Dei”, założycielem Rzymu był bratobójca Romulus. Kolejni panujący po nim władcy Rzymu tylko utrwalali raz obrany schemat. Przykładowo Juniusz Brutus wypędził z miasta Tarkwiniusza (DCD, 3,16), a pozostali konsulowie albo się wzajemnie mordowali, albo knuli przeciwko sobie zawiłe intrygi. Dla Augustyna nie ulega także wątpliwości, że głównym motywem założenia państwa jest zysk ekonomiczny.

REKLAMA

Jedni ludzie podbijają drugich, a ci, przestraszeni ich napaścią, pragnąc zachować życie, akceptują istnienie państwa. Tak było w Asyrii, Rzymie czy wreszcie w monarchiach hellenistycznych. Autor „Confessiones” daje wspaniałe świadectwo swych libertariańskich poglądów w rozdziale 4, ks. 3 „De civitate Dei”, gdzie z całą stanowczością oddaje prawdziwy charakter państwa. „Czymże są więc wyzute ze sprawiedliwości państwa, jeśli nie bandami rozbójników? Bo czyż i rozbójnicze bandy są czymś innym niż małymi państwami? Wszak i banda jest gromadą ludzi rządzących się rozkazami swego przywódcy, związaną przez ugodę o wspólności i rozdzielającą zdobycz wedle przyjętego przez się prawa. Gdy plaga ta przez napływ niegodziwych ludzi rozrasta się tak dalece, iż opanowuje niektóre okolice, zakłada swoje placówki, zagarnia miasta, ujarzmia narody, wówczas jawnie przyjmuje nazwę państwa, do czego się już całkiem wyraźnie przyczynia bynajmniej nie wyrzeczenie się chciwości, ale przydanie do niej bezkarności. Toteż udatna i zarazem słuszna była odpowiedź jakiegoś pojmanego korsarza, udzielona sławnemu Aleksandrowi Wielkiemu. Gdy bowiem władca ten zapytał go, czym się powodował, uprawiając rozbój na morzu, tamten z nie ukrywaną zuchwałością odrzekł: „Tym samym co i ty, uprawiając rozbój po całym świecie. Ponieważ jednak ja posługuję się przy tym małym okręcikiem, nazywają mnie rozbójnikiem, a że ty używasz do tego wielkiej floty, przeto zwą cię wodzem”.

Po fragmencie tym Augustyn przytacza przypadek zbiegłych ze szkoły w Kampanii gladiatorów Hannibala, którzy zyskali potęgę równą władzy królewskiej. Przez pewien czas okupowali oni całkiem pokaźny obszar Italii. Rzecz jasna, autor daje tu do zrozumienia, że możliwe jest także państwo sprawiedliwe, ale jego zaistnienie jest jedynie hipotetyczne. W praktyce zawsze bowiem mamy do czynienia z porządkiem wymuszonym przez bratobójców, złodziei i ludzi złych. W ten sposób dochodzimy do koncepcji ziemskiego pokoju. Augustyn odróżnia bowiem pokój ziemski zaprowadzony przez dobrych (czyli właśnie pax iusta) od pokoju wymuszonego przez złych – pax iniqua. Ten drugi nazywany jest także pax Babylonis i oznacza zawarcie paktu między konkurencyjnymi bandami rozbójniczymi. Stanowi on jedynie cień rzeczywistego pokoju, który jest w stanie zaprowadzić jedynie relacja zgody i wzajemnego szacunku. Jednakże wedle autora tej koncepcji, nawet pokój złych godny jest dążenia do niego. Zbyt wielkie bowiem straty może odnieść społeczność ludzka z samego tylko faktu chaosu i stanu wojny. Z Boskiej perspektywy, owszem, pax iniqua jest zawsze niesprawiedliwy i Augustyn stosuje niemal akrobatyczne wybiegi, by wykazać, że ze zła także wypływa dobro.

W koncepcji tej jak na dłoni widać jednak wpływ współczesnej afrykańskiemu biskupowi rzeczywistości. Widząc zagrożenie w postaci całkowitej zagłady cywilizacji, opowiedział się – jak zapewne wszyscy chrześcijanie tamtych czasów – za obroną pax romana. Kolejnym potwierdzeniem augustyńskiego lęku przed poddaństwem odmiennej od Rzymu bandzie rozbójników jest list do Marcelinusa, gdzie święty z Hippony wykazuje nawet, że istnienie państwa jest zgodne z Boskim zamysłem i konieczne dla zapobieżenia jeszcze gorszej tyranii. Stoi to w oczywistej sprzeczności z postulowanym gdzie indziej brakiem naturalnego stosunku władzy między ludźmi, ale w liście tym chodzi ponownie o próbę ocalenia Imperium przed barbarzyńskimi najazdami.

Augustynowi bez wątpienia cały czas przyświecał pewien ideał sprawowania rządów. Ten ideał polegać miał na koncepcji ładu (ordo), czyli triumfu zasad prawa naturalnego. To prawo widział jako zaprowadzane przez sprawiedliwych władców i sprzyjające spokojnemu wykonywaniu obowiązków przez wszystkich członków społeczeństwa. Mimo więc błędnego upatrywania w państwie jedynego gwaranta rządów prawa, widać koncepcji św. Augustyna jakby przebłyski libertariańskiej koncepcji prawa naturalnego. Nie precyzuje bowiem żadnego ideału władzy. Chodzi mu raczej o pewne sprzyjające wierze świeckie środowisko. Świetnie znając historię Rzymu i świata, jest świadom, że każda władza ma swoje wypaczenia i próbuje jedynie naśladować odwieczny porządek stworzony przez Boga. Z całą pewnością jednak wymarzone przez Augustyna państwo miało odmienny od współczesnego charakter. Znawcy myśli św. Augustyna zauważają, że idea małych państw jest tak naprawdę jedyną ściśle polityczną ideą zawartą w „De civitate Dei”. Im większe jest państwo, tym więcej skupia wokół siebie konfliktów i tym bardziej anonimowy dla władzy jest szary obywatel. Wielkie imperia dążą jedynie do podbojów i kierują się swoimi prawami. Ludzie zaś mają się jednoczyć w mniejsze ciała, bo służy to ich dobru. Podobnie jest zresztą z miastami, w których przy nadmiernej liczbie mieszkańców kwitnie nieprawość i nieporządek.

Niezwykle istotny jest także zwrot w myśleniu, który miał u Świętego miejsce w wyniku nawrócenia się na chrześcijaństwo. Będąc uprzednio manichejczykiem i podzielając poglądy mu współczesnych, Augustyn widział początkowo w państwie instrument zbawienia. Jednakże uważna lektura Pisma Świętego i bieżące wydarzenia polityczne uświadomiły mu, że teologia polityczna jest do gruntu zła. Przez wielu badaczy myśli chrześcijańskiej uważany jest za pierwszego w dziejach myśliciela, który odmówił państwu szczególnej roli w ludzkim odkupieniu. Sam będąc świadkiem państwa wyznaniowego, widział wyraźnie, że same deklaracje nie mają nic wspólnego z postawą prawdziwie chrześcijańską. Jak zauważa ks. Stanisław Jóźwiak: „Augustyn zdaje sobie sprawę, że organy państwa w skuteczniejszy sposób potrafią zapobiegać występkom, niż sprzyjać rozwojowi cnót”. Dziś takie stwierdzenie wydawać nam się może nieco banalne, ale w V wieku idea głoszenia wiary przy użyciu miecza i podatku była niemal powszechna.

Ostatecznie więc rysuje się nam obraz Augustyna jako myśliciela rozdartego między słabo jeszcze przez ówczesną filozofię rozróżnianym porządkiem naturalnym a sferą wymuszonego przez państwo pax iniqua. Obecny myślami przy Państwie Bożym, mozolnie tworzył podstawy europejskiej myśli społecznej. Jako że żył jeszcze w epoce brutalnego Rzymu, nie umiał mu się przeciwstawić, tym bardziej że sam wielki Rzym padał właśnie na kolana pod ciosami najeźdźców ze wschodu i północy. Jego myśl jest jednak świadectwem obecnego wśród ludzkości ponadczasowego poczucia, że głowa państwa jest nikim innym jak tylko szefem grupy przestępczej.

W mozolnie stawianym przez biskupa Hippony gmachu wiedzy znalazło się ostatecznie miejsce na kompromis, ale bije z niego także zachęta do pójścia w stronę porządku wiecznego. Ten porządek wieczny widziany był przez Augustyna w perspektywie niemal całkowicie teologicznej. Badający coraz precyzyjniej charakter wiedzy objawionej filozofowie chrześcijańscy wieków średnich wyodrębnili z niej sferę całkowicie opartą na rozważaniach rozumowych. Po latach zwątpienia w odkryty przez nich porządek prawa naturalnego ponownie sięgnęli po niego libertarianie. Korzystając z Arystotelesowskiego modelu nauki obecnego w „Analitykach wtórych”, wykazali dobitnie, że pax iniqua jest tworem, który ludzie akceptują tylko z własnej woli. Nie można go nikomu narzucać jako jedynego możliwego. Św. Augustyn nauczał przecież także o pax iusta, do którego każdy z nas ma prawo. A to, dlaczego tak naprawdę sam dał przyzwolenie na pax Babylonis, pozostanie na zawsze jego własną tajemnicą…

(źródło: NCZ! 2009; publikujemy w ramach cyklu tekstów archiwalnych, które nie poddały się upływowi czasu i prezentują “ostre”, często kontrowersyjne poglądy naszych Autorów)

REKLAMA