Piński: Na jesieni PIS rozpocznie atakowanie Bronisława Komorowskiego

REKLAMA

– Uznałem, że lepiej nie dawać Tuskowi okazji do ogłoszenia wojny z Prawem i Sprawiedliwością, tak jak zrobił to w czasie afery hazardowej – tak swoją ponad miesięczną nieobecność w mediach tłumaczył Jarosław Kaczyński. Prezes PiS nie marnował tego czasu, tylko przygotowywał polityczną ofensywę. Efektem tej analizy będzie wdrożenie na jesieni planu atakowania prezydenta Bronisława Komorowskiego, którego stabilnie rosnące notowania zostały uznane za największe zagrożenie dla PiS – ustalił „Najwyższy CZAS!”.

Do Jarosława Kaczyńskiego coraz częściej zaczyna docierać świadomość, że przejęcie władzy przez PiS w kolejnych wyborach parlamentarnych wcale nie musi się udać. Kolejne sondaże pokazują, że kompromitująca dla Platformy Obywatelskiej afera Amber Gold nie przełożyła się w żaden sposób na wyniki sondaży. Na przykład z ostatniego sondażu przeprowadzonego przez TNS dla „Wiadomości” TVP1 wynika, że na PO chce głosować 40 proc. wyborców, a na PiS – 29 procent. „Mam prawo odczuwać ogromną satysfakcję, że dzisiaj darzy mnie zaufaniem znaczna część wyborców mojego konkurenta. Jestem głęboko przekonany, że modernizację kraju da się pogodzić z postawami narodowymi i tradycyjną wrażliwością” – komentował Bronisław Komorowski.

REKLAMA

Tak blisko, tak daleko

– Do prezesa dotarło, że nawet w wypadku korzystnego scenariusza i zwycięstwa w wyborach szansa na utworzenie rządu nie będzie duża – tłumaczy jeden z polityków PiS. Analizy przepływu elektoratu pokazują bowiem, że nie tyle PiS może znacząco zwiększyć swoje poparcie, co PO może spaść poniżej 30 procent. Rozwiązaniem tych problemów ma być walka o prezydenturę. Obecna popularność Komorowskiego (zaufanie do niego deklaruje już 71 proc. Polaków) niebezpiecznie zbliża się do poziomu pozwalającego walczyć o reelekcję już w pierwszej turze.

– Rekordowe poparcie w sondażach prawie na półmetku prezydentury Komorowski zawdzięcza głównie temu, że kompletnie nikt go atakuje. A jeśli to robi, to wyjątkowo głupio – za pomocą obelg typu „Komoruski”, obrażających nie tylko smak, ale i rozum centrowego wyborcy – komentuje Łukasz Mężyk, który pracował przy kampanii wyborczej Jarosława Kaczyńskiego. Dlatego na jesieni PiS ma rozpocząć atakowanie prezydenta. Strategia zakłada, że w ciągu najbliższych dwóch lat poziom akceptacji dla Komorowskiego musi spać do około 40 procent. Wówczas realna będzie możliwość nawiązania z nim walki o prezydenturę.

Wrogie przejęcie elektoratu

To, co zaszokowało strategów PiS i Jarosława Kaczyńskiego, to ekspansja Komorowskiego w podstawowym elektoracie ich partii. Wyniki badań CBOS pokazują, że aż 52 proc. zwolenników PiS ufa Komorowskiemu, a brak zaufania wobec niego deklaruje tylko 28 procent. Dla porównania: Donalda Tuska nie akceptuje blisko trzy czwarte wyborców PiS. Pozostawienie tej tendencji bez żadnej reakcji doprowadziłoby do powtórnego wyboru Komorowskiego w 2015 roku niemal bez walki. Po serii gaf, które miały miejsce w pierwszym roku prezydentury, Komorowski wyraźnie się uspokoił. Próbuje prowadzić politykę podobną do tej, która zapewniła Aleksandrowi Kwaśniewskiemu spokojne 10 lat w Pałacu Prezydenckim. Komorowski jest niby konserwatywny i stateczny, ale z drugiej strony deklaruje miękkie poparcie dla in vitro i związków partnerskich. Stara się nie zabierać głosu w kontrowersyjnych sprawach. To wręcz kopia taktyki Kwaśniewskiego, który popularność zdobywał jako radykalny antyklerykał, a po zdobyciu fotela prezydenta nie tylko podpisał konkordat, ale zabiegał o publiczne pojawianie się w towarzystwie Jana Pawła II. (…) Strategia Komorowskiego, na wzór Kwaśniewskiego, zakładać będzie walkę o reelekcję bez konfrontacji z którymś z kandydatów. Tak zrobił w 2000 roku Kwaśniewski, który nawet przez moment nie rozważał debaty publicznej z Marianem Krzaklewskim lub Andrzejem Olechowskim i… wygrał w pierwszej turze.

Strategia uderzenia przez PiS w Komorowskiego zakłada jego systematyczne atakowanie. PiS musi bowiem nie tylko piętnować gafy prezydenta, ale tworzyć mu okazje do ich popełniania. Ważne jest także doprowadzenie do sytuacji, w której Komorowski narazi się którejś z wpływowych grup swojego elektoratu. Krótko mówiąc: PiS powinno zmusić Komorowskiego, aby zaczął zajmować wyraźne stanowiska w sporach politycznych, co doprowadzi do nieuchronnej utraty części wyborców.

(więcej w NCZ! 37/2012 – dostępnym tutaj jako e-wydanie)

REKLAMA