Unijna propaganda dla dzieci i młodzieży. Co czytają nasze pociechy?

REKLAMA

„Polska to dom – dom wielu serc. Mieszkam w nim ja i mieszkać chcę. To tutaj swe korzenie mam, nie rzucę ich, nie pójdę w świat. Do Unii też należeć chcę. To drugi dom, więc cieszę się. Dwa domy mam tak bliskie mi, w jednym chcę żyć, w drugim chcę być.” – m.in. taki wierszyk można znaleźć w podręczniku „Nasza klasa” (Wiesława Żaba-Żabińska, Czesław Cyrański) przeznaczonym dla „dzieci sześcioletnich w przedszkolach i oddziałach przedszkolnych w szkołach podstawowych”. Pięknie wydany przez firmę „MAC Edukacja”, podręcznik został oczywiście dopuszczony do użytku przez Ministerstwo Edukacji Narodowej. Pani Bożena Muchacka – która była jednym z rzeczoznawców oceniających walory książeczki – stwierdziła wymijająco na łamach „Naszego Dziennika”, że „nie wie czy jest to narzucanie ideologii unijnej”. Skoro bowiem „dziecko widzi, słyszy, co się dzieje, też ma swój obraz świata i docierają (…) do niego jakieś wyrazy, pojęcia, które wiążą się z UE” to nie ma się co dziwić, że „nauczyciele z przedszkoli rozmawiają z dziećmi o takich sprawach”. Oczywiście przy użyciu adekwatnego języka np. rzeczonej rymowanki. Zdaniem p. Muchackiej przedszkolni wychowawcy „na pewno nie zawężają dyskusji”. Ciekawe czy p. dr hab. równie pobłażliwie podeszłaby do podręcznika z wierszykiem poddającym w wątpliwość sens przynależności Polski do UE?

Zacytowana na początku rymowanka bawi i uczy starszych przedszkolaków od 2009 roku. Trzeba przyznać, że na tle unijnej propagandy skierowanej do dzieci i młodzieży wierszyk i tak jest mało internacjonalistyczny. Gdyby kazać dzieciom zilustrować taki tekst, któreś mogłoby narysować ogród (UE), w którym jako jedno z drzew rośnie Polska. Jednak nawet przedstawienie UE w paradygmacie „jednej wielkiej rodziny”, „drugiego domu” może rodzić szereg konsekwencji. Czy np. pomoc dla bankrutującej Grecji przez „sąsiadów” nie będzie postrzegana przez zindoktrynowanych uczniów jako braterska pomoc „rodzinie”? A kto nie chciałby pomóc swoim „bliskim”?

REKLAMA

W 2010 roku informowaliśmy w NCZ! o konkursie zorganizowanym przez Szkołę Podstawową w Stawiskach we współpracy z polskim Przedstawicielstwem Komisji Europejskiej. Uczniowie klas I-III malowali „plakaty nawiązujące do UE” (np. uśmiechnięta kula ziemskie otoczona unijnymi gwiazdami, podpisana „Europa naszym domem” itp.) Starsi (klasy IV-VI) oddawali hołd unijnej integracji w rymowankach. Wygrał wierszyk autentycznie utalentowanej Oli (klasa 5b): „W Brukseli na wietrze ta flaga powiewa, Znam ją ja i każdy mój kolega. Flaga niebieska a na niej gwiazd krąg – Znak zjednoczenia wielu różnych rąk. Ta flaga przedstawia zgodę narodów, Ta flaga przemawia: nie mamy tu wrogów, Ta flaga nuci ‘Odę do radości’, Ona nam głosi, że jedność w różności.” Zwycięskie wierszyki odczytano podczas szkolnej akademii a dzieciaki nagrodzono na oczach całej szkoły. Jakie wnioski wyciągnie przyglądająca się ceremonii młodzież? Popieranie UE po prostu się opłaca!

Społeczność zgromadzona wokół portalu wykop.pl poinformowała ostatnio o mniej kreatywnej niż układanie wierszyków, ale bardziej przystępnej dla uczniów formie unijnego „prania mózgu”. W zeszycie ćwiczeń (autorki: J. Golanko, U. Moździerzdo) do podręcznika „Tajemnice przyrody. Podręcznik dla klasy 5” (F. Szlajfer, J. Ślósarczyk, R. Kozik) znaleźć można następujące ćwiczenie: „Zamieszczone niżej zdjęcia symbolizują korzyści, jakie obywatele państw członkowskich mogą osiągnąć z przynależności ich państw do Unii Europejskiej. Wpisz w ramki obok zdjęć, o jakie korzyści chodzi”. Na stronie ósmej, w ćwiczeniu trzecim (z gwiazdką) autorki umieściły zdjęcia m.in. drogi, elektrowni, gmachu jakiejś szkoły, monety euro. Przykładem poprawnie rozwiązanego zadania jest opis oczyszczalni ścieków: „Ze środków otrzymywanych z UE są budowane oczyszczalnie (…) w celu ochrony wód i całego środowiska przyrodniczego”.

[nggallery id=52]

Czytających nas rodziców uczulamy na zawartość podręczników uczących się pociech! „Nasze” ministerstwo edukacji zrobi wiele, aby przyszłe pokolenia miały w sobie choć trochę z Pawlika Morozowa…

Oczywiście rozwiązaniem zarysowanego powyżej problemu wydaje się nie tyle wymiana kadr ministerstwa edukacji, co zmiana założeń działania systemu edukacyjnego. W prywatnych – nieskrępowanych programowymi wytycznymi urzędników – przedszkolach i szkołach to rodzice byliby tymi, którzy kreują popyt na ideowe tło podręczników i programów edukacyjnych. Choć z całą pewnością w uwolnionym sektorze edukacyjnym istniałyby placówki kształcące dzieci w „duchu unijnego braterstwa” to obok nich działałyby szkoły unikające jak ognia takiej indoktrynacji. Obecnie – jak zauważyła p. Bożena Muchacka – eurofilia jest „zgodna (…) z jakimiś podstawami programowymi”.

REKLAMA