Korwin-Mikke: Parytety w polityce. Głupota równości

REKLAMA

Pani Emilia Korczyńska poprosiła mnie o odpowiedź na poniższe pytania – OK, odpowiadam!

1) Czy Pana zdaniem kobiety w Polsce są obecne w polityce w znacznie mniejszym stopniu niż mężczyźni ze względu na stereotypy, które nie pozwalają im na „wybicie się” – czy dlatego, że nie ma aż takiej liczby kobiet, które chciałyby poświęcić się politycznej karierze?

REKLAMA

Pytanie jest źle postawione. Nie będę tu wydziwiał nad „kobiecą logiką”, bo podobne błędy popełniają powszechnie również mężczyźni. Proszę sobie odpowiedzieć na pytanie: „Czy Pana zdaniem mężczyźni w Polsce są obecni w pielęgniarstwie w znacznie mniejszym stopniu niż kobiety ze względu na stereotypy, które nie pozwalają im na wykształcenie się na pielęgniarkę – czy dlatego, że nie ma aż takiej liczby mężczyzn, którzy chcieliby poświęcić się karierze pielęgniarza?” Otóż nie ma takiej liczby mężczyzn – właśnie dlatego, że stereotypy nie pozwalają im zajmować się pielęgniarstwem (czy machaniem igłą z nitką). Ta alternatywa po prostu nie jest rozłączna – co więcej: w prawie 100% wypadków odpowiedź „tak” na drugi jej człon powoduje odpowiedź „tak” na pierwszy! Tyle o błędzie logicznym. Druga kwestia: p. Korczyńska używa słowa „stereotyp” jakby było to coś, co należy zwalczać. Tymczasem 99% stereotypów pozwala ludziom podejmować szybko i sprawnie rozmaite decyzje. Np. stereotyp, że z mokrymi włosami nie wychodzi się na mróz. Albo stereotyp, że duże ciężary powinien targać mężczyzna. Inne stereotypy nie pozwalają facetom o wzroście 170 cm pchać się do koszykówki – itd.

2) Jakie jest Pana osobiste zdanie na temat parytetów na listach wyborczych i w ogóle?

Hmmm… Co znaczy „parytet” i „w ogóle”. Podejrzewam, że przez „parytet” p. Korczyńska rozumie numerus clausus dla mężczyzn – takuteńki jaki na niektórych przedwojennych uczelniach obowiązywał Żydów, a za Gomułki kandydatów na studia pochodzących z rodzin inteligenckich. Ponieważ nie znoszę d***kracji, to jestem za – a nawet poszedłbym dalej: proponuję, by dla Korwin-Mikków zarezerwować 99,99% miejsc na listach wyborczych. To jest dalszy krok w tym samym kierunku. A „w ogóle” może oznaczać, że p. Korczyńska chce, by w małżeństwie było 50% kobiet; by ustawowo zagwarantować kobietom 49,5% miejsc w Sejmie (1% dla homosiów!) – i diabli wiedzą, co jeszcze. Więc co mam odpowiedzieć?

3) (a) Wyobraźmy sobie sytuację: ma Pan do obsadzenia na liście wyborczej jeszcze jedno miejsce. Do wyboru ma pan równie kompetentnych: kandydata i kandydatkę. Kogo Pan wybiera? Czy nie uważa Pan, że większość szefów partii w Polsce wybrałaby w tym momencie mężczyznę, bo stereotypowo postrzegany jest jako bardziej kompetentny, nadający się do polityki, nawet jeśli nie przemawiają za tym jego kwalifikacje? (b) Czy parytety nie są jedyną szansą dla zdolnych kobiet na zaistnienie w polityce? (c) Czy nie mogą przez to wzbogacić polskiej polityki?

(a) Znów sprzeczność. Najpierw p. Korczyńska podaje informację, że ja wiem, iż tych dwoje kandydatów ma jednakowe kwalifikacje – a potem twierdzi, że większość ludzi wybrałaby mężczyznę, uważając, że ma większe kwalifikacje… Coś tu nie sztymuje. W rzeczywistości nie bardzo wiem, jakie kwalifikacje ma mieć poseł – poza najważniejszą: nie będzie zmieniał barw partyjnych. Z tego punktu widzenia bardziej wierne są kobiety – i to może być przyczyna swego rodzaju nadreprezentacji kobiet na listach wyborczych. Jest ich tam bowiem procentowo znacznie więcej niż na zebraniach dla wyborców. To znaczy – odróżnijmy: na zebrania, gdzie mówi się o polityce, przychodzi 5% kobiet. Na zebrania, gdzie poseł wyjaśnia, jak załatwić posadę dla dziecka – 75% kobiet… Ta sytuacja jest jednak niemożliwa. Kwalifikacji nie ma jak mierzyć – a gdyby się dawało, to szansa, że byłyby jednakowe, jest mniejsza niż prawdopodobieństwo, że rzucona moneta stanie na sztorc… A poza tym szef partii w ogóle nie kieruje się kwalifikacjami kandydata, lecz tym, kto zbierze więcej głosów. Ponieważ zaś wyborcy chętniej głosują na mężczyzn (p. Dominika Sibiga zwróciła uwagę na to, że w jednych z ostatnich wyborów prezydenckich jedyna kobieta, p. Henryka Bochniarzowa, zdobyła ok 0,5% głosów – z czego wynika, że 99% wyborczyń wolało głosować na mężczyzn, choć p. Bochniarzowa to nie jakaś blondynka, ani feministka, tylko prezeska poważnej kongregacji przemysłowców i była ministerka) – to wybierze mężczyznę. Nie dlatego, że on tak chce – tak chce L*d.

(b) Oczywiście – nie! Kobiety przecież w polityce są.

(c) Raczej zubożą – bo lepszy kandydat zniknie z listy.

4) Czy nie uważa Pan za słuszne domaganie się przez kobiety reprezentacji w parlamencie? Do tej pory wszystkie decyzje dotyczące bezpośrednio kobiet – czasu pracy, urlopów macierzyńskich, alimentów – podejmowali prawie wyłącznie mężczyźni. Koloniści brytyjscy w Ameryce zbuntowali się przeciwko nakładaniu nowych podatków bez reprezentacji w brytyjskim parlamencie w XVIII wieku; dziś mamy XXI wiek – czy kobiety w Polsce też nie mają prawa buntować się przeciw brakowi odpowiedniej reprezentacji?

A dzieci mają? A starcy po 75. roku życia mają? A idioci mają? Nie mają – a mimo to parlament jakoś tych grup nie krzywdzi, wręcz przeciwnie. Zwracam uwagę, że urlopy macierzyńskie przyznały kobietom czysto męskie parlamenty. A przyznanie kobietom jeszcze większych uprawnień spowoduje tylko to, że pracodawcy nie będą chcieli już w ogóle ich przyjmować. Chyba że za grosze.

5) Jakie mogą być konsekwencje wprowadzenia parytetów na listach wyborczych?

Liczba kobiet w parlamencie raczej spadnie – bo kartki głosujących na kobiety podzielą się między wiele kandydatek. Gdy na liście jest jedna – na ogół wchodzi… A gdyby weszło ich więcej? P. prof. Małgorzata Fuszara, ekspertka od tzw. gender studies, powiedziała niedawno: „kobiety, w większym stopniu zainteresowane kwestiami społecznymi, zwracają baczniejszą uwagę np. na ochronę zdrowia, oświatę i opiekę społeczną”. Ponieważ już wydajemy na to przez budżet zdecydowanie za dużo pieniędzy, nastąpiłoby drastyczne pogorszenie się warunków dla gospodarki.

(źródło: NCZ! 2010; publikujemy w ramach cyklu tekstów archiwalnych, które nie poddały się upływowi czasu i prezentują “ostre”, często kontrowersyjne poglądy naszych Autorów)

REKLAMA