Korwin-Mikke: Socjalizm trzeba wyrwać z korzeniami

REKLAMA

1982 roku napisałem tekst pt. „Zastanawiająca tęsknota”. Nie chciały go zamieścić reżymowe pisma; gdy jedno – bodaj „Życie Warszawy” – spróbowało, to cenzura zdjęła, natychmiast odrzuciły wszystkie podziemne wydawnictwa (i po warszawce poszedł hyr, że „Korwin-Mikke napisał straszny paszkwil na „Solidarność”). Ostatecznie wydałem ten tekst jako broszureczkę we własnej podziemnej „Officynie Liberałów” w ogromnym jak na ówczesne czasy nakładzie. Przez kilka tygodni chodziłem po ulicach, jakbym co najmniej oszkalował inwalidów. Teza tej broszurki była prosta: „Socjaliści po upadku realsocjalizmu będą starali się odbudować inny socjalizm – a uczynią to pod egidą wybitnego socjalisty, śp. towarzysza Józefa Piłsudskiego”.

Dziś, po 30 latach, widać, że nie tylko ONI to zrobili i IM się to udało, ale – co może najgorsze – zawzięci wrogowie piłsudczyzny i sanacji, narodowcy, w najlepsze maszerują 11 listopada i najwyraźniej jest im z Piłsudskim po drodze. Co oznacza, że w poważnej części bezpieki kiełkuje myśl, iż po bankructwie III RP odbuduje się socjalizm pod nazwą IV czy V RP. PiS jawnie odwołuje się do sanacji – a wśród narodowców co najmniej połowa to narodowi socjaliści. Dla nas – konserwatywnych liberałów – czy Lenin, czy Stalin, czy Piłsudski, czy Hitler, czy Kaczyński, czy Kwaśniewski, czy Tusk czy Barroso – to jeden czort. Efekt będzie zawsze taki sam. Oczywiście są różnice między tow. Zapatero a tow. Pol Potem – ale dotyczą one tempa i metod wprowadzania tego ustroju, a nie zasady. Jeśli więc chcemy zniszczyć socjalizm tak, by nigdy się nie odrodził, musimy wyrwać go z korzeniami. Co jest bardzo bolesną operacją.

REKLAMA

Do dziś wielu Gruzinów, a nawet i Rosjan nie przyjmuje do wiadomości, że Stalin był zbrodniarzem; do dziś socjaliści w Europie Zachodniej czczą Lenina. I tak samo jak trudno było narodom postsowieckim wybić z głowy wiarę w tow. „Stalina”, samozwańczego „generalissimusa”, tak samo trudno wybić Polakom wiarę w tow. „Ziuka”, samozwańczego „marszałka”. Wydawałoby się, że można pójść drogą chińską: wsadzić Piłsudskiego do mauzoleum i budować ustrój Wolności udając, że realizuje się wskazówki tow. „Ziuka”. Na nieszczęście czy szczęście Polacy nie są tak ciemni jak Chińczycy – ale jest i ważniejszy powód. Chińczycy nigdy nie potępili Zé-Dōnga Máo – i co? Xiǎo-Píng Dèng umarł i najwyraźniej komuna się odradza: rosną państwowe autostrady i linie kolejowe, wprowadzane są „prawa socjalne”… i ChRL stała się państwem-dłużnikiem, jak nie przymierzając USA czy UE. Bo nigdy nie wyrwano tam chwastu z korzeniami. Nigdy nie powiedziano, że własność państwowa jest ZŁEM (a raczej w ogóle nie jest własnością).

Więc powstaje pytanie: czy mamy walczyć z III RP tylko po to, by na jej miejsce powstało inne socjalistyczne państwo? Rewolucja antyfrancuska zaczęła się pod hasłem walki z urzędnikami królewskimi – po rewolucji liczba urzędników parokrotnie wzrosła. III RP powstała pod hasłem walki z biurokracją PRL-owską – dziś liczba urzędników jest ponad cztery razy większa, a socjalizm bucha zza każdego biurka. Możemy przegrać – ale nie możemy polec w walce o nie swoje wartości. Przypominam, że Prawica w Niemczech poparła w decydującym głosowaniu NSDAP – wtedy zresztą jeszcze zdecydowanie bardziej lewicową niż po Nocy Długich Noży – i już po dwóch latach była rozbita, a jej przywódcy na ogół znajdowali się w obozach. A co się stało z Niemcami – też pamiętamy.

Dlatego tym razem nie damy się nabrać. Mamy zwolenników wśród narodowców, mamy zwolenników w PiS, mamy zwolenników w PO, a pojedynczych nawet w PSL, SLD, SP i RP. Spokojnie czekamy, aż wszystko zacznie trzeszczeć – i ludzie zrozumieją, że dom wymaga nie przemalowania, cementowania, kotwiczki, stempla – tylko postawienia go na nowo od fundamentów.

W marszu „Polen erwache!” według władz miejskich wzięło udział 30-40 tys. ludzi, według mediów (te zawsze przesadzają – ale w tym wypadku część w dół…) – 90 tys., co oznacza, że zapewne było na nim 100 tys. ludzi. Zwiezionych
autokarami za pieniądze „związkowe”. My jeździmy za własne. Jednak nie liczby są ważne, tylko nastawienie. Wygląda na to, że niektórym ludziom marzy się powtórka z zagrywki: „Solidarność”-bis. W tym pochodzie pojawili się zresztą i KPN-owcy, i UPR-owcy, i ludzie z KoLibra… …zupełnie tak samo jak „liberałowie gdańscy” – którzy pomagali… drukować ulotki, by robić strajki w gdańskiej stoczni! Z tym, że wtedy nowe, powołane przez bezpiekę władze „zdradziły sprawę klasy robotniczej”; postulatów, które przedstawiła „Solidarność”, nie zrealizowały – i dzięki temu mieliśmy w pierwszych latach – dopóki biurokracja, usadowiwszy się ponownie na nowych stołkach, nie poczuła się pewnie – rozwój w tempie 8% rocznie. Być może bezpieka doszła do porozumienia z WCzc. Jarosławem Kaczyńskim i spróbuje powtórzyć ten manewr. A być może spróbują postulaty przedstawione przez prezesa PiS zrealizować naprawdę. Co oznaczałoby stagnację. Mówię jasno: gdy patrzę na te 100 tys. ludzi, widzę dwie możliwości: nic nie zostanie zmienione – i niedługo katastrofa – albo pójdziemy w kierunku zapowiadanym przez Jarosława Kaczyńskiego – i wtedy stagnacja.

Jarosław Kaczyński ma tę zaletę, że nie boi się Unii Europejskiej. Ja też nie boję się z Brukselą zadrzeć. Tyle że Jarosław Kaczyński zapowiada, że pójdzie taką droga, jaką wybrał p. Wiktor Orbán – inną niż UE, ale równie błędną. Biurokracja węgierska czy polska nie są ani o jotę lepsze niż „europejska” – no, może trochę mniej kradną. A ani p. Orbán, ani Kaczyński nie zamierzają likwidować biurokracji. Tak więc: jak zadzierać – to na całego. Przypominam: bardziej humanitarne jest obcięcie kotu ogona w całości niż krojenie go w plasterkach. Więc: znajdzie się wreszcie ten Pinochet, który wsadzi pp. Kaczyńskiego i Tuska do jednej celi – by przez pół roku mogli pouzgadniać kolejne genialne posunięcia?

REKLAMA