Francuscy socjaliści oskarżają bardziej liberalne gospodarki: „To socjalny dumping!”

REKLAMA

Oficjalne dane z Paryża mówią, że bezrobocie we Francji przekroczyło psychologiczną barierę 3 milionów osób. Są to najgorsze wyniki od 1993 roku, kiedy premierem był socjalista Piotr Bérégovoy. Jak to w polityce bywa, rządzący socjaliści twierdzą, że wysokie bezrobocie jest spadkiem po „epoce Sarkozy’ego” i fałszowaniu statystyk na czas wyborów. Politycy przegranej Unii na rzecz Ruchu Ludowego (partii Sarkozego) wskazują z kolei na rosnące koszty pracy. Kłócić się nie ma jednak o co. W rzeczywistości bezrobocie dotyczy ponad 5 milionów osób. Statystyki nie uwzględniają bowiem osób przebywających na różnych „stażach”, rozmaitych „kursantów” czy niektórych zasiłkowiczów. Najbardziej niepokojącym zjawiskiem jest tu jednak rosnąca liczba bezrobotnych długoterminowych. Powyżej trzech lat bez pracy pozostaje 474 tys. osób.

Fatalna sytuacja na rynku pracy wywołała ponownie oskarżenia o… dumping. Winowajców francuskiej choroby bezrobocia szuka się w krajach, które mają niższe koszty pracy i przyczyniają się do zjawiska „delokalizacji produkcji”. W tym kierunku poszedł np. minister przemysłu Arnold Montebourg, który zaapelował do Francuzów o wykazanie „ekonomicznego patriotyzmu” i kupowanie krajowych produktów. Montebourg wywołał nawet w przededniu Salonu Automobilowego na Porte de Versailles w Paryżu mały skandal. Zapowiedział, że nie odwiedzi stoisk wystawowych Hyundaia i Kia, bo obydwa te koncerny stosują w Korei… dumping socjalny.

REKLAMA

Minister wezwał też do kupowania aut francuskich. Tymczasem większość produkcji koreańskiej ma miejsce w krajach UE, np. w Czechach, gdzie zresztą produkuje także np… Peugeot.

REKLAMA