Szymowski: WikiLeaks czyli cena wolności

REKLAMA

140 tys. funtów brytyjskich (ok. 700 tysięcy zł) zapłaci dziewięć osób, które poręczyły za Juliana Assange’a, szefa WikiLeaks, który schronił się przed ekstradycją w Ambasadzie Ekwadoru. Sprawa Assange’a, to demonstracja pokazująca, że wolność słowa deklarowana przez zachodnie demokracje jest pustym hasłem.

41-letni Julian Assange jest twórcą i pomysłodawcą portalu WikiLeaks. Publikuje on dokumenty i filmy, których inne media nie chcą publikować.

REKLAMA

Assange nie jest kryształową postacią. Trudno nie zgodzić się z twierdzeniami, że atakuje głównie USA i kraje zachodnie, za to dziwnym trafem omija sprawy kłopotliwe dla Rosji. W kwietniu bieżącego roku, osaczony w Wielkiej Brytanii, debiutował w rosyjskiej telewizji ze swoim programem. Trudno powiedzieć, czy ten program był docenieniem kłopotów, jakie sprawił krajom Zachodu, czy też od samego początku Assange miał związki z Rosją. Sprawa Assange’a jest pewnego rodzaju testem na to, co są w stanie zaakceptować demokratyczne społeczeństwa.

Kłopoty Australijczyka rozpoczęły się w listopadzie 2010 roku. Szwecja wydała wówczas list gończy, oskarżając go o rzekome gwałty na jej obywatelkach. Assange bynajmniej nie boi się procesu o gwałt, tylko tego, że zostanie, nawet po uniewinnieniu, wydany przez Szwecję Stanom Zjednoczonym, które oskarżają go o publikacje tajnych materiałów, za co grozi kara śmierci.

Assange jest dziennikarzem. Fakty i dokumenty ujawnione przez WikiLeaks doprowadziły do szału największe mocarstwo świata – USA. Spór o ekstradycję Assange’a można byłoby rozwiązać prosto. Szwecja mogłaby oświadczyć, że będzie on sądzony tylko za gwałt i nie zostanie przekazany USA. Tego jednak nikt nie chce zrobić. Walka nie toczy się bowiem o wolność Assange’a. On i tak jest obecnie skończony. Siedząc tam, gdzie jest, stając się celebrytą, pozbawił się możliwości działania. Teraz międzynarodowy kartel polityczny chce go ukarać, aby pokazać, że tego typu działania nie pozostaną bez konsekwencji. Chodzi o to, aby nikt nigdy nie pomyślał o pójściu w ślady Assange’a. Dlatego najbliższe lata może on spędzić w Ambasadzie Ekwadoru w Londynie, w której się ukrywa.

W XXI wieku najcenniejszym towarem jest informacja. Ten, kto jest w stanie kontrolować informację, jest w stanie rządzić demokratycznymi społeczeństwami. Ostatnie próby ataku na wolność słowa i wymiany informacji w internecie pokazują, jak bardzo dotkliwa dla rządzących elit jest wolność słowa. Oskarżenia wobec Assange’a są groteskowe. Rzekomo zgwałcone przez niego kobiety plączą się w zeznaniach, zgłosiły owo przestępstwo znacznie po czasie itp. Mimo to większość wolnych mediów nie protestuje w sprawie ścigania założyciela WikiLeaks. Nie powstają materiały dziennikarskie pokazujące, jakich „zbrodni” się dopuścił. Jego ucieczka do Ambasady Ekwadoru jest pokazywana jako swego rodzaju show. Stawką bynajmniej nie jest wolność Assange’a. Chodzi bowiem o wyznaczenie granic, do których mogą posunąć się władze, kneblując usta dziennikarzom. Jeżeli Assange kolejne kilkanaście lat spędzi jako więzień ekwadorskiej ambasady, będzie to wyraźny sygnał dla wszystkich niepokornych dziennikarzy: nie narażajcie się władzy.

REKLAMA