Podatnicy dołożą się do pensji rodziców po urlopie wychowawczym

REKLAMA

„Socjalizm to mitologia dla mas”. Ten bon mot Stefana Kisielewskiego jest dobrym podsumowaniem tzw. „polityki prorodzinnej rządu”. Wydłużenie urlopu macierzyńskiego, urlop wypoczynkowy, urlop wychowawczy to socjalne filary, na których opiera się rządowa pomoc dla świeżo upieczonych matek. Za panowania Donalda Tuska polscy rodzice mają szansę stać się „najdłużej chronionymi pracownikami na świecie”. Jak informowaliśmy tutaj, już w przyszłym roku zwolnienie zatrudnionej na etacie kobiety, która zdecyduje się skorzystać ze wszystkich uprawnień, będzie bardzo trudne przez kolejne 3 lata od jej zajścia w ciążę. Rząd przy walnym wsparciu znakomitej większości dziennikarzy (ten fenomen podsumowuje inny cytat Kisiela: „Socjalizm (…) jest intelektualną pokusą ćwierćinteligenta”) reklamuje pakiety ochronne jako wyraz troski o dobro matek i dzieci. Swoją „wrażliwość społeczną” zestawia ze złymi kapitalistami, których pogoń za zyskiem trzeba okiełznać socjalną legislacją. W tak budowanej „mitologii dla mas” nie ma nic o tym, że na realną ochronę mogą liczyć te kobiety, które przed zajściem w ciążę znajdą zatrudnienie w firmach państwowych i urzędach. Wszędzie tam, gdzie pracodawca musi kalkulować gigantyczne koszty pracy, aby utrzymać się na rynku, wspomniane wyżej „ułatwienia” dla kobiet będą je skutecznie chronić przed zatrudnieniem na umowę inną niż „śmieciowa”. Oczywiście rząd o tym wie dlatego za mniej więcej dwa lata zamierza bohatersko stępić oręż wyzysku i ozusować umowy cywilnoprawne (więcej tutaj). Oczywiście gdy zatrudnienie na taką umowę nie będzie możliwe (już teraz znaczna część prac musi być wykonywana w trybie „umowy o pracę”) pracodawca jak ognia zacznie unikać zatrudniania młodych kobiet. Z tą „niesprawiedliwością” rząd zamierza walczyć tworząc system „ulg dla osób wracających do pracy po rocznym urlopie na wychowanie dziecka”.

Jak podała „Rzeczpospolita” kolejnym filarem polityki prorodzinnej ma być dofinansowanie dla firm decydujących się na zatrudnienie rodzica (najczęściej matki) powracającego na rynek pracy po urlopie wychowawczym. Według wstępnych założeń podatnicy zrzucą się na 9 tys. zł. wsparcia na organizację miejsca pracy. Przez półtora roku będą także dokładać się do pensji zatrudnionego rodzica (w chwili pisania tekstu nie było jasne ile dopłata ma wynieść). To jakiego dowodu wdzięczności rząd będzie oczekiwał od pracodawcy wyjawił na łamach „Rzeczpospolitej” Jacek Męcina, wiceminister pracy. Sponsorowane przez podatników stanowisko pracy firma będzie musiała zachować – razem z pracownikiem – przez kolejne półtora roku. Pomysłem na powrót kobiet do pracy po nawet trzech latach nieobecności jest więc zobowiązanie pracodawcy do jej niezwalniania przez kolejne trzy lata!

REKLAMA

Już teraz wiadomo, że pomysł nie wypali. – Czasy są zbyt niepewne, żeby ktokolwiek mógł dziś zadeklarować, że będzie w stanie utrzymać pracownika przez trzy lata. Taka decyzja to za duże ryzyko, nawet jeśli ma się w perspektywie dotacje – oceniła w rozmowie z gazetą Monika Zakrzewska, z PKPP Lewiatan. Co więcej hucznie reklamowany pomysł to w rzeczywistości odgrzewany kotlet. Już od ponad 2 lat działa program „refundacji ze środków Funduszu Pracy kosztów wyposażenia lub doposażenia stanowiska pracy dla bezrobotnego”.

Firmy, które istnieją na rynku ponad 6 miesięcy i zobowiążą się do zatrudnienia pracownika na minimum dwa lata mogą w wielu gminach strać się o jednorazową dotację w wysokości ok. 20 tys. zł.

Czekamy na kolejny epizod „bohaterskiej walki z problemami nieznanymi w żadnym innym ustroju”.

REKLAMA