Czerski: Samobójstwo w samoobronie?

REKLAMA

Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie, Dariusz Ślepokura, z coraz to większą wprawą cytuje formułkę „My znamy przyczynę śmierci – przyczyną śmierci był ucisk pętli wisielczej na narządy szyi”. Powtarzał ją ostatnio przy wielu okazjach, m.in. tajemniczej śmierci technika pokładowego z Jaka-40 oraz umorzonego niedawno śledztwa w sprawie śmierci Andrzeja Leppera.

Co ciekawe, jeżeli chodzi o tę ostatnią sprawę, to przyczyna umorzenia, trwającego ponad rok postępowania w sprawie śmierci polityka była dokładnie taka sama jak krótka i lakoniczna informacja przekazana dziennikarzom pięć minut po stwierdzeniu zgonu Andrzeja Leppera. Jak twierdzi profesor Bruno Hołyst, kryminolog, w przypadku odnalezienia zwłok mamy do czynienia z trzema możliwościami: zabójstwem, samobójstwem lub naturalną śmiercią – i wszystkie te trzy możliwości należy traktować równolegle. Ta dość podstawowa zasada kryminalistyki wydaje się nieznana śledczym z warszawskiej Prokuratury Okręgowej. W tej sytuacji można z miejsca wykluczyć właściwie jedynie wersję o naturalnej śmierci.

REKLAMA

Jako możliwą przyczynę rzekomego samobójstwa polityka podano problemy finansowe, z którymi się zmagał. To uzasadnienie jest szczególnie ciekawe, biorąc pod uwagę fakt, iż człowieka, od którego Lepper podobno wielokrotnie pożyczał pieniądze – Zbigniewa Stonogę – śledczy przesłuchali dopiero na początku minionego miesiąca. Stonoga jednak zaprzeczał, jakoby Andrzej Lepper miał w ogóle długi. Jeden z najbliższych Lepperowi ludzi, jego kierowca Mieczysław Meyer, również zdecydowanie zaprzecza tej wersji. Twierdzi, że jego szef na pewno nie był zadłużony. Także Janusz Maksymiuk, jeden z najbliższych jego współpracowników, twierdzi, że Andrzej Lepper nie miał żadnych wierzycieli, którzy mogliby go ścigać. We wsi Zielnowo w Zachodniopomorskiem, w której znajduje się gospodarstwo Leppera, mówi się, że nawet jeżeli miał jakieś długi, to nie jest to nic nadzwyczajnego, bo każdy rolnik na wiosnę ma długi i po żniwach te długi spłaca. Tak więc hipotezę o rzekomej matni finansowej, w której Lepper miałby się znaleźć, śmiało można uznać za bardzo mało prawdopodobną.

Inne tropy

Jako inną możliwą przyczynę samobójstwa Leppera podaje się chorobę jego syna – Tomasza. Cierpiał on na bardzo poważne schorzenia wątroby. Dwukrotnie zapadał w śpiączkę i to rzeczywiście – jak twierdzą najbliżsi przyjaciele Leppera – bardzo na psychikę polityka wpływało. Jednak stan zdrowia Tomasza zaczął się poprawiać. W pewnym momencie było już na tyle dobrze, że Andrzej Lepper miał poczucie, iż uratował swojego syna. Pojechał wtedy na Jasną Górę i do Lichenia podziękować opatrzności za cud, który jego zdaniem niewątpliwie miał miejsce. Niedorzeczne więc byłoby twierdzenie, że Andrzej Lepper targnął się na swoje życie ze względu na chorobę syna. Jego syn i ogół wydarzeń wokół niego był raczej dla Leppera powodem do życia – szczęśliwego życia.

Jednym z wątków również badanych przez warszawskich śledczych było załamanie wynikające z utraty pozycji w polityce. Utraty – jak powszechnie wiadomo – wynikającej z afer, w które Andrzej Lepper był uwikłany. Dzisiaj wiemy, że zarówno seksafera w Samoobronie, jak i afera gruntowa były w znacznej części wypreparowanymi skandalami, mającymi na celu jedynie zdyskredytowanie polityka. Jak świat długi i szeroki, działania tajnych służb w kwestii zbierania materiałów koniecznych do zniszczenia czyjegoś wizerunku zawsze zaczynają się od sfery obyczajowej. W tej sytuacji zadanie owych służb, było niesłychanie proste. Jeżeli bowiem wśród najbliższych współpracowników Leppera był m.in. Stanisław Łyżwiński – człowiek o dość jednoznacznej opinii u przedstawicielek płci przeciwnej – to nie było wielkim problemem namówić do najbardziej nawet obciążających zeznań chociażby Anetę Krawczyk. I w imię starego przysłowia, że „jaki pan taki kram”, publicznie oskarżyć o najobrzydliwsze przestępstwa najważniejszych polityków Samoobrony z jej przewodniczącym na czele. Afera gruntowa, której efektem był ostateczny polityczny upadek Leppera, okazała się również jedynie krótkim i celowym „zamieszaniem”, wokół środowiska Samoobrony i jej lidera. Mimo ciężkiego arsenału zarzutów, które miały zostać mu postawione, prokuratorom nie udało się w tej sprawie nic poza udowodnieniem składania fałszywych zeznań w sprawie przecieku o planowanej akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa. Jak opowiada Krzysztof Jackowski, jasnowidz i przyjaciel Leppera: – Andrzej zwierzył mi się kiedyś, że boi się, że jeżeli posunęli się do oskarżenia o gwałt, to co jeszcze są w stanie wymyślić.

Służby czujne

Samoobrona RP była siłą polityczną, która powstała na bazie ludzi niezadowolonych. Wśród tych ludzi byli również dawni funkcjonariusze służb specjalnych. Jeżeli przyjrzeć się wystąpieniom posłów Samoobrony w Sejmie czwartej kadencji, chociażby podczas obrad sejmowej Komisji do spraw Służb Specjalnych, to łatwo można dostrzec ich zaangażowanie we wzmocnienie pozycji zlikwidowanych później przez PiS Wojskowych Służb Informacyjnych. Obsada stanowisk i rozkład sił w polskich tajnych służbach znacząco zmieniły się po raporcie Macierewicza, którego efektem było rozwiązanie WSI. Można by domniemywać, oceniając pozycję Samoobrony na scenie politycznej, iż owe zmiany wpłynęły znacząco na tę formację. Jak twierdzi Piotr Tymochowicz, doradca Leppera ds. wizerunku politycznego, było wiele prób dotarcia do Leppera ze strony funkcjonariuszy służb. Starano się stworzyć tak zwany zamknięty krąg. Andrzej chciał być od nich sprytniejszy. Prowadził grę, będąc przekonany, że to i tak on kontroluje sytuację. Czy rzeczywiście tak było?

Kiedy dzisiaj rozmawia się z działaczami Samoobrony, wielu z nich twierdzi, że człowiekiem służb, który aż do samego końca miał wpływ na decyzje Leppera, był Janusz Maksymiuk. Niektórzy z nich twierdzą nawet, że już po

śmierci Leppera Maksymiuk szantażował rodzinę polityka ujawnieniem pewnych materiałów kompromitujących lidera Samoobrony. Jednak niechęć działaczy Samoobrony do Maksymiuka wynika z względów dość oczywistych. Janusz Maksymiuk był prawą ręką Andrzeja Leppera i to właśnie on był wykonawcą jego woli – również jeśli chodzi o kwestie dyscyplinarne wewnątrz partii. Siłą rzeczy więc nie mógł być lubiany. Faktem jest też, że to właśnie jemu Lepper zaproponował współpracę w interesach z Białorusią.

Nie do końca wiadomo, skąd wzięła się koncepcja współpracy biznesowej Andrzeja Leppera z białoruskim reżimem Aleksandra Łukaszenki. Wiadomo natomiast na pewno, że nie ma na Białorusi biznesu bez ingerencji tamtejszego KGB. Lepper planował import białoruskiej biomasy, co rzeczywiście mogło okazać się przedsięwzięciem dosyć dochodowym. Czy jednak konieczne było przy tej okazji publiczne opowiadanie o „superdemokratycznych” wyborach na Białorusi? Ten poziom zaangażowania się Leppera wskazywałby na znacznie wyższy poziom wzajemnego zaufania niż taki, o jakim można mówić na poziomie biznesu.

Wielu z najbliższych współpracowników Leppera nie wierzy w samobójstwo lidera ich partii. Jako przyczynę śmierci polityka wskazuje się właśnie interesy z Białorusią. Udało mi się porozmawiać z byłym oficerem wywiadu PRL, wedle którego zlikwidowanie kogoś przez tajne służby może mieć w rzeczywistości zupełnie niewiarygodny i nierealny dla zwykłego człowieka przebieg. Jak wiadomo, obecnie funkcjonujące białoruskie służby specjalne są spadkobiercą technik, metod oraz tradycji radzieckiego KGB. W czasach zimnej wojny obie oddzielone „żelazną kurtyną” strony eksperymentowały z praktykami parapsychologicznymi. Wedle oficjalnych źródeł, nigdy nic z tych eksperymentów nie wynikło, jednak nie potrzeba dostępu do tajnej wiedzy służb, żeby wiedzieć, iż za pomocą sugestii posthipnotycznej leczy się dzisiaj na przykład uzależnienia. Jak twierdził mój rozmówca, nie jest problemem za pomocą takiej techniki namówić kogoś również do samobójstwa. I wtedy rzeczywiście prokurator Ślepokura śmiało może ogłaszać, że wszystkiemu winna jest pętla wisielcza. Jednak w przypadku zastosowania takiej techniki dla uzyskania pewności co do efektu wspomagająco stosuje się również środki farmakologiczne. I tutaj o ile ciężko byłoby ustalić, czy ktoś miał szansę takie środki Lepperowi podać, o tyle w toku sekcji zwłok takie ustalenie nie sprawiłoby śledczym problemu. Nie sprawiłoby pod warunkiem, że sekcja zwłok wicepremiera Leppera odbyłaby się w dniu jego śmierci. Niestety jednak okazało się, że niefortunnie do zdarzenia doszło w piątek, a czynności na miejscu zdarzenia medycy sądowi skończyli na tyle późno, że warszawski Zakład Medycyny Sądowej był już zamknięty. Sekcję zwłok można było zatem przeprowadzić dopiero w poniedziałek, a w tej sytuacji szukanie śladów pewnych substancji chemicznych w organizmie Leppera było już w zasadzie bezcelowe. Przypadek?

Ciało generała Sławomira Petelickiego zostało odnalezione w sobotę, a informację o samobójstwie posiadającego unikatową wiedzę o lądowaniu tupolewa pod Smoleńskiem technika Remigiusza Musia otrzymaliśmy od Dariusza Ślepokury w niedzielę.

Do niedawna na warszawskich salonach politycznych można było usłyszeć dość ponury dowcip o tym, że Andrzej Lepper był pierwszym człowiekiem, który popełnił samobójstwo w samoobronie. Zdaniem śledczych z warszawskiej Prokuratury Okręgowej, Andrzej Lepper miał tyle problemów, że ten dowcip wydał im się na tyle dobry, iż opowiadają go ustami Dariusza Ślepokury wszystkim zainteresowanym sprawą.

REKLAMA