Wozinski: Zwierzęta w służbie państwa minimum

REKLAMA

Jednym z sektorów strategicznych dla państwa, dziedziną, której nie można przecież wrzucić do paszczy dzikiego kapitalizmu – jest hodowla zwierząt. Polski kapitalizm buduje się bowiem zgodnie z normami ekologicznymi! O ile biblijny Noe był osobą umiarkowaną, o tyle Lewiatan wykazuje się nadzwyczajną opiekuńczością wobec zwierząt. Zamiast załadować na swój podatkowy pokład po parze z najważniejszych gatunków fauny, postanowił dla pewności pozbierać wszystko, co się rusza. Przyglądając się tym gorączkowym zabiegom, można jedynie zacząć się bać – przygotowania w tej skali sugerują nadejście jakiegoś niebotycznego kataklizmu.

Dziś w Polsce istnieje kilkanaście utrzymywanych przez państwo ogrodów zoologicznych. Niektóre założono już w XIX wieku, ale większość z nich to twory wyrosłe w PRL-u. Choć pierwsze zwierzyńce fundowały osoby prywatne, już przed wojną opinia publiczna bezmyślnie akceptowała zakładanie jednostek państwowych. W ostatnich latach powstało kilka ciekawych inicjatyw, m.in. Łosiowa Dolina na Kaszubach, będąca wspólnym projektem Szweda i Polaków, oraz Zoo Safari w Świerkocinie k. Gorzowa, również należące do osób prywatnych. Jednakże są to jednostki małe w porównaniu do państwowych molochów z Warszawy, Wrocławia czy Gdańska.

REKLAMA

Istnienie skromnego, choć ambitnego sektora prywatnego powinno pobudzić wszystkich uważających się za liberałów do zadania sobie pytania: czy istnienie ogrodów zoologicznych i botanicznych jest rzeczywiście pomaganiem najbiedniejszym albo stanowi strategiczne zaplecze dla bezpieczeństwa narodu? Jeżeli tak, to należy mieć ufność, że słonie z poznańskiego zoo posłużą nam jeszcze kiedyś do walki z piechotą przeciwnika – tak jak niegdyś Hannibalowi w bitwie pod Zamą. Nie należy także zapominać o wielbłądach z Chorzowa – niecenionych w sytuacji, gdyby wojna przeniosła się na Pustynię Błędowską. Nikt przecież nie jest w stanie przewidzieć wymogów współczesnej wojny totalnej…

Państwo sprawuje kontrolę nie tylko nad ogrodami zoologicznymi, lecz także nad przynajmniej 21 stadninami koni (Kozienice, Kościan, Sieraków, Janów Podlaski – by wymienić choć kilka). Prawdopodobnie dlatego w Janowie Podlaskim odbywają się co roku pokazy Pride of Poland, aby mogli z nich skorzystać biedni, którzy za zapewnione im przez urzędników minimum socjalne mogą kupić konie o wartości 30 tysięcy euro. A nawet gdyby koni z Janowa nie miał kupić jakiś biznesmen z Kataru, warto je utrzymywać, gdyż stanowią spory potencjał bojowy. W przypadku zagonu Tatarów szybkie i sprawne konie mogłyby okazać się nieocenione.

Program minimalnego udziału państwowego w gospodarce realizują dzielnie także państwowe hodowle ryb w Miliczu, Żarach, Parowej czy Niemodlinie. Wszak dieta walczących za ojczyznę żołnierzy musi być uzupełniona o obecne w rybach białko i łatwo przyswajalny tłuszcz. Cukry proste i enzymy będą zaś pochodziły z miodu pszczelego wyprodukowanego przez Okręgowe Spółdzielnie Pszczelarskie z Krakowa, Olsztyna lub Poznania. A gdyby wojakom zabrakło w diecie jakiegoś ważnego składnika odżywczego pochodzenia roślinnego, o wszystko zatroszczy się Instytut Hodowli i Aklimatyzacji Roślin.

Ach, gdyby wróciły PGR-y, można byłoby z nich wykarmić wszystkich biednych, a żołnierzom starczyłoby jedzenia, nawet gdyby mieli pomaszerować na Moskwę!

Osobom, które wątpią w dobre intencje państwa, polecam zastanowienie się, co stałoby się, gdyby wszystkie stworzenia pozostawić pod opieką prywatnych sił. Konie z Janowa przejęliby niezidentyfikowani neoliberałowie. Polskie pasieki trafiłyby w ręce obcego kapitału, który wywiózłby je do Afryki Południowej. Ojciec Rydzyk w swej megalomanii wykupiłby wszystkie słonie, a Stowarzyszenie Znęcających Się nad Zwierzętami z radością przejęłoby
wszystkie łowne ptaki.

Dlatego w imię interesu narodowego oraz w trosce o dobro najbiedniejszych należy powstrzymać wszystkie procesy dzikiej prywatyzacji i w ramach koncepcji państwa opiekuńczego wziąć w opiekę wszystkich naszych starszych braci w… ewolucji.

(źródło: NCZ! 2010; publikujemy w ramach cyklu tekstów archiwalnych, które nie poddały się upływowi czasu i prezentują “ostre”, często kontrowersyjne poglądy naszych Autorów)

REKLAMA