Ks. Kopytto: Nawet w szkołach katolickich nie odmawia się modlitwy aby nie obrażać muzułmanów

REKLAMA

O kryzysie Kościoła katolickiego w Belgii i innych krajach Zachodu w rozmowie z Tomaszem Cukiernikiem opowiada ks. DAMIAN KOPYTTO ze Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, który zajmuje się duszpasterstwem w Polskiej Misji Katolickiej w Brukseli.

NCZAS: Jak wygląda sytuacja Kościoła katolickiego w Belgii? Czy można mówić o kryzysie religijnym?

REKLAMA

KOPYTTO: Tak jak w większości krajów Europy Zachodniej, również w Belgii, może nawet w większym stopniu niż w Niemczech czy we Włoszech, Kościół przezywa kryzys. I nie jest to kryzys ostatnich lat, ale kilkunastu, kilkudziesięciu lat po Soborze Watykańskim II. Na pewno nie wygląda to tak samo jak w Polsce. Tutaj jest mniejsza liczba ludzi wierzących. Kościołów na pewno nie buduje się – jak to jest w Polsce. Co więcej, świątynie się sprzedaje czy też wynajmuje na inne cele. Rok temu w centrum Brukseli został sprzedany kościół, zdesakralizowany i niebawem zostanie otwarty jako hala targowa. Kilka kościołów zamieniono na biurowce, w tym także na siedziby dla urzędników Unii Europejskiej. Jest więcej takich kościołów na terenie Belgii i innych krajów Beneluksu. Chciałem zaznaczyć, że wszystkie kościoły po rewolucji francuskiej zostały przejęte przez państwo i nadal do niego należą. Budynki te stanowią dobra narodowe, tak jak zamki, muzea i tego typu obiekty. Jeśli nie ma wiernych, ludzi, którzy korzystają z obiektu sakralnego, to państwo przeznacza kościół na inne cele.

W Austrii ludzie wypisują się z Kościoła, by nie płacić podatku kościelnego. Czy w Belgii też jest podobnie?

To zdarza się w Austrii czy w Niemczech, ale trzeba zaznaczyć, że kwota tego podatku kościelnego jest minimalna, a jeżeli ktoś nie będzie płacił tego podatku na związki wyznaniowe, to i tak musi zapłacić na coś innego. Nie uniknie tego podatku. Ludzie są często nieświadomi tego faktu. W Belgii ludzie nie płacą takiego podatku. Belgijski Kościół posiadał wiele dóbr, które zostały mu odebrane przez państwo po rewolucji francuskiej. W zamian utworzono specjalny fundusz. Dzisiaj państwo korzysta z tych dóbr, budynków, szkół, szpitali – tego wszystkiego, co Kościół kiedyś posiadał. Kościół jest utrzymywany właśnie z tego funduszu. Oczywiście funkcjonują również datki na mszy, ale to inaczej działa niż w Polsce. Część zebranych pieniędzy jest przeznaczana na opłaty za wynajem kościoła od państwa, część na utrzymanie księdza, część na potrzeby samych parafian. Polska Misja Katolicka wynajmuje kościół Notre Dame de la Chapelle, jeden z większych w centrum Brukseli, od jednej firmy, która w imieniu państwa zajmuje się zarządzaniem tym kościołem.

Jakie są przyczyny kryzysu Kościoła katolickiego w Belgii?

Podobnie jak we Francji, wszystko rozpoczęło się od rewolucji francuskiej, od potężnej walki z Kościołem, kiedy wypędzono z kraju zakonników. Wielu kapłanów i księży zamordowano. Majątki znacjonalizowano. Potem był Sobór Watykański II, który wprowadził daleko idące zmiany w Kościele zachodnim. No i w 1968 roku przyszła antyreligijna rewolucja kulturalna. Ludzie oczywiście tutaj chodzą do kościoła. Jednak należy podkreślić, że nie są to takie tłumy jak w Polsce. Dzisiaj człowiek pragnie być bardzo wolny, nie lubi, gdy przypomina mu się o przykazaniach bożych, że trzeba dbać o życie duchowe, o życie wieczne już tu, na ziemi. To dla wielu osób nie jest po prostu wygodne. Dzieje się też wiele dobrego w belgijskim Kościele, są organizowane wspólnoty. Choćby w naszej dzielnicy: Wspólnota św. Idziego, Wspólnota Jerozolimska, która jest wspólnotą ewangelizującą. Jest także wiele wspólnot świeckich, od którym my w Polsce moglibyśmy się sporo nauczyć.

Czy można powiedzieć, że katolicy w Belgii są dyskryminowani?

Tak, spotkałem się z takimi przypadkami. Nawet sami Polacy mówili mi, że byli wyśmiewani przez Belgów i inne nacje mieszkające tutaj z tego powodu, że co niedzielę chodzą do kościoła. Czasami ktoś krzyczy na ulicy na siostrę zakonną w habicie czy z krzyżem. Nawet w szkołach katolickich nie odmawia się modlitwy podczas katechezy, bo chodzą tam też muzułmanie, których nie można obrażać. Nie spotkałem się bezpośrednio z dyskryminacją ze strony polityki, ale niektóre gminy w Brukseli dyskutowały ostatnio, czy na święta Bożego Narodzenia ma być choinka jako symbol religijny.

REKLAMA