W lipcu posiadacze nieruchomości stracą możliwość wyboru firmy zajmującej się wywozem śmieci. Zgodnie z nową ustawą zapłacą podatek śmieciowy i będą skazani na przedsiębiorstwo, które wskaże gmina, zmuszona przez ustawodawcę do organizacji wywozu i zagospodarowania odpadów komunalnych.
1 lipca br. zaczynają obowiązywać nowe zasady gospodarowania śmieciami. Zostanie ograniczony aktualnie działający model rynkowy na rzecz ręcznego sterowania zbieraniem śmieci przez gminy, które staną się ich właścicielami. Każda gmina w drodze przetargu będzie musiała wybrać jedną firmę, która uzyska pozycję monopolistyczną i będzie odbierała śmieci z wszystkich nieruchomości na danym terenie. Z kolei właściciele nieruchomości zostaną obciążeni opłatą od zbierania odpadów. Za pieniądze z opłat gmina będzie finansować odbiór, wywóz i segregację śmieci, punkty zbiórki selektywnej oraz administrację obsługującą cały system. Celem ustawy było z jednej strony dostosowanie Polski do unijnych zobowiązań dotyczących recyklingu, a z drugiej – objęcie systemem wszystkich odpadów, by zlikwidować dzikie wysypiska (w 2009 roku tylko 79 procent Polaków obejmował system zbierania śmieci). – Ta ustawa to wielki sukces Platformy Obywatelskiej. Spełniliśmy oczekiwania samorządów, które chciały przejąć władztwo nad śmieciami i nie ulegliśmy lobbingowi firm śmieciowych, które to samo władztwo chciały zachować dla siebie i mieć kontrolę nad strumieniem odpadów – mówi „Najwyższemu Czasowi!” Leszek Piechota, senator PO. – Najważniejsze, że ustawa ukróci pokątne spalanie śmieci, bo nie będzie się wówczas opłacało wyrzucać śmieci do lasu i na dzikie wysypiska albo palić w domowych paleniskach, gdyż każda ilość śmieci wytworzona w gospodarstwie domowym będzie odebrana w ramach tej samej zryczałtowanej opłaty. Ponadto bardzo korzystnie wpłynie to na poprawę czystość powietrza, co potwierdza przykład powiatu pszczyńskiego (gdzie samorząd wcześniej wprowadził taki system) – dodaje senator.
Likwidacja konkurencji
Zgodnie z nowelizacją ustawy o utrzymaniu porządku i czystości w gminach, wysokość śmieciowego quasi-podatku jest ustalana na podstawie stawki uchwalonej przez radę gminy (skąd urzędnicy mogą wiedzieć, w jakiej wysokości ustalić cenę?) od mieszkańca, od gospodarstwa domowego, na podstawie ilości zużytej wody w danej nieruchomości lub na podstawie powierzchni lokalu mieszkalnego. Każdy będzie płacił tyle samo, niezależnie ile wytwarza śmieci. Niższe stawki będą obowiązywały dla osób segregujących odpady. W przypadku nieruchomości niezamieszkałych (np. firmy, szkoły, urzędy, sklepy) taksa będzie zależeć od liczby pojemników z odpadami komunalnymi powstałymi na danej nieruchomości oraz stawki opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi. Gminy miały ustalić stawki do końca 2012 roku. W niektórych gminach mamy do czynienia ze znacznymi podwyżkami cen wywozu śmieci, w innych – są nawet obniżki. Jednak ponieważ już ustalone stawki są liczone praktycznie z fusów, po przeprowadzeniu przetargów w drugiej połowie roku należy spodziewać się podwyżek cen. Wzrost opłat wynika nie tylko z braku konkurencji, ale także jest spowodowany koniecznością przerobu śmieci, które dotychczas nie trafiały na legalne wysypiska.
Przed lipcem br. ustawa ma jeszcze zostać zmieniona. Trwają prace, które mają między innymi umożliwić gminom wykorzystywanie więcej niż jednej metody, za pomocą której wyliczana będzie opłata. Ale samorządowe lobby domaga się jeszcze czegoś więcej. Mianowicie możliwości wykonywania ustawowego obowiązku za pomocą firm komunalnych bez przeprowadzania przetargu, na co nie pozwalają ustawowe uregulowania. Boją się, że spółki komunalne nie będą miały szans na wygranie przetargu z firmą prywatną. – Wiele gmin boi się stracić monopol. Ponadto w spółkach komunalnych ukrywają koszty i długi, no i są one siedliskiem synekur – mówi „Najwyższemu Czasowi!” anonimowo ekspert zajmujący się tym tematem. – Umożliwienie działalności spółkom komunalnym bez przetargu oznaczałoby podniesienie cen wywozu śmieci – dodaje. I tak należy się spodziewać, że gminy, mające swoje spółki komunalne, będą je uprzywilejowywać w przetargach, by w ten sposób chronić swoich. Takie niebezpieczeństwo wynika także wprost z ustawy, zgodnie z którą, jeśli w przetargu nie uda się wyłonić odpowiedniej firmy, która zajmowałaby się wybudowaniem, wytrzymywaniem i eksploatacją regionalnej instalacji do przetwarzania odpadów komunalnych, to gmina będzie mogła samodzielnie realizować to zadanie.
Można powiedzieć, że ustawa jest częściowym powrotem do PRL-u, ponieważ praktycznie likwiduje nawet potencjalną konkurencję ze wszystkimi negatywnymi konsekwencjami tego posunięcia jak spadek jakości usług i podwyżki cen. Firma, która wygra przetarg do zbierania śmieci na danym terenie uzyska faktyczny monopol i przez okres umowy będzie pozbawiona konkurencji na rynku. Właściciele nieruchomości nie będą mieli możliwości zmiany firmy odbierającej śmieci także w sytuacji niezadowolenia z poziomu świadczonych przez nią usług. – Tak naprawdę państwo wprowadziło po prostu kolejny podatek – uważa Artur Dziambor, wiceprzewodniczący Kongresu Nowej Prawicy. – Dotąd mieliśmy wolny rynek – to ja wybierałem firmę, której płacę za wywóz śmieci i ja decydowałem, jakiej wielkości kubeł jest mi potrzebny. Teraz o wszystkim będzie „za nas” decydowała gmina. Przetargi wygrają firmy, które już teraz są niemal monopolistami na rynku, więc wszystkie małe spółki „pójdą w piach” – dodaje. Eksperci ostrzegają, że szczególnie w dużych miastach rynek zostanie zdominowany przez duże firmy, a małe wypadną z gry. Krzysztof Kawczyński, ekspert Krajowej Izby Gospodarczej, uważa, że realizacja ustawy spowoduje upadek co najmniej dwóch tysięcy firm z branży gospodarowania odpadami, gdyż spółka, które przegra przetarg, nie będzie miała czym się zajmować. Zaznacza, że z rynku może wypaść też wiele firm komunalnych, ale najbardziej ucierpią podmioty prywatne. Ustawa precyzuje też, że za zbieranie odpadów bez licencji (wpisania do specjalnego rejestru działalności regulowanej w zakresie odbierania odpadów komunalnych od właścicieli nieruchomości) firma może otrzymać karę w wysokości 5 tysięcy zł.
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów choć nie pochwala nowych rozwiązań ograniczających konkurencję na rynku, to przyznaje, że Polska nie miała wyjścia, gdyż musiała wdrożyć unijne regulacje. Dlatego należy podkreślić, że w aktualnych warunkach prawnych w ramach uregulowań, które wmuszane są na Polsce przez Unię Europejską, będzie to stosunkowo dobry system gospodarki odpadami. Tym bardziej że teraz również nie ma idealnego systemu. Choć aktualnie usługi na rynku odpadów komunalnych są realizowane w 58 procentach przez polskie i zagraniczne firmy prywatne (reszta – spółki komunalne), to w praktyce rynek nie działa doskonale, bo w wielu miejscowościach został podzielony przez te firmy, które nie wchodzą sobie w paradę na danym terenie. W rezultacie konkurencja często w ogóle nie występuje.
Armia urzędników od śmieci
Unijni i krajowi politycy nie zapomnieli o całej armii biurokratów od śmieci. Papirologia dalej będzie kwitła w najlepsze. Zgodnie z ustawą (która wdraża rozwiązania z unijnej dyrektywy) istnieje konieczność tworzenia krajowego oraz wojewódzkich planów gospodarki odpadami. Zarząd województwa co trzy lata będzie przygotowywał sprawozdania z realizacji wojewódzkiego planu gospodarki odpadami. Z kolei minister ochrony środowiska ma przygotowywać sprawozdanie z realizacji krajowego planu gospodarki odpadami. Ponadto na firmy zbierające śmieci nałożono obowiązek składania kwartalnych sprawozdań gminnym władzom samorządowym. Z kolei władze gminne będą składały roczne sprawozdania o śmieciach marszałkowi województwa i wojewódzkiemu inspektorowi ochrony środowiska. Następnie marszałek województwa roczne sprawozdanie będzie przygotowywał dla ministra ds. ochrony środowiska. Ciekawe kto to wszystko będzie czytał? Ponadto władze gminne będą musiały przeprowadzić na swoim terenie kampanię propagandową dotyczącą nowego systemu zbierania śmieci. Tak więc biurokratom nie zabraknie pracy. Samorządy już tworzą nowe stanowiska urzędnicze dla specjalistów ds. odpadów, którzy mają się zająć wdrażaniem nowych rozwiązań. W 2011 roku media informowały, że władze Warszawy zapłacą prawie milion złotych firmie doradczej za przygotowanie stolicy do nowej ustawy.
Reforma zbierania śmieci została wymuszona unijnymi zobowiązaniami, zgodnie z którymi coraz więcej śmieci ma podlegać recyklingowi. By wypełnić unijne zobowiązania (dyrektywa dotycząca oczyszczania ścieków komunalnych z 1991 roku, dyrektywa w sprawie składowania odpadów z 1999 roku oraz dyrektywa w sprawie odpadów z 2008 roku), nowa ustawa zakłada osiągnięcie odpowiednich poziomów recyklingu odpadów. Do 31 grudnia 2020 roku poziom recyklingu i przygotowania do ponownego użycia papieru, metali, tworzyw sztucznych i szkła ma wynieść co najmniej 50 procent, a poziom recyklingu, przygotowania do ponownego użycia i odzysku innymi metodami odpadów budowlanych i rozbiórkowych (innych niż niebezpieczne) – co najmniej 70 procent. Aktualnie recyklingowi podlega około 11 procent śmieci. Ustawa zobowiązuje gminy także do zmniejszania ilości odpadów ulegających biodegradacji do 16 lipca 2013 roku – do 50 procent wagi odpadów, a do 16 lipca 2020 roku – do 35 procent wagi odpadów wytworzonych w 1995 roku. Za nieprzestrzeganie unijnych zobowiązań Polsce grożą kary finansowe w wysokości nawet 300 tysięcy euro dziennie. Ponadto z raportu pt. „Kluczowe wyzwania w gospodarce odpadami komunalnymi w krajach UE-11”, przygotowanego przez Ernst&Young, wynika, że aby wypełnić unijne zobowiązania, do roku 2020 w Polsce musi zostać wybudowane 14 spalarni odpadów komunalnych, których koszt szacuje się na 2,5 mld euro.
Wymuszone przez Unię nowe uregulowania oznaczają przesunięcie z sektora prywatnego do sektora publicznego całej branży śmieciowej wartej kilka miliardów złotych rocznie. To również poszerzenie możliwości korupcjogennych dzięki nowym przetargom publicznym. W tym wypadku najlepszym rozwiązaniem, uniemożliwiającym korupcję, byłaby formuła aukcji elektronicznej, ale ustawa tego nie nakazuje, a samorządy często unikają właśnie z tego powodu. „Nowe mechanizmy na rynku odpadów rodzą ryzyko zwiększenia zjawiska nierównej konkurencji pomiędzy sektorem prywatnym a publicznym” – napisał Rafał Jędrusiak, ekspert Forum Obywatelskiego Rozwoju. „Reasumując należy stwierdzić, iż wprowadzone zmiany są krokiem w złym kierunku. (…) Likwidacja pluralizmu i konkurencji na rynku gospodarki odpadami dotknie przede wszystkim konsumentów i ich budżety domowe. Umożliwi bowiem firmom, które pozostaną na rynku dyktowanie wyższych cen za swoje usługi. (…) Co więcej brak konkurencji pociągnie za sobą obniżenie jakości oraz efektywności usług” – podkreślił analityk. Niestety jesteśmy w Unii Europejskiej i jeśli nie chcemy płacić wysokich kar finansowych, to musimy wdrażać pomysły oszołomów z Brukseli.