Michalkiewicz: Związki partnerskie Tuska, Kwaśniewskiego i innych

REKLAMA

Wprawdzie wybory do Parlamentu Europejskiego dopiero w 2014 roku, ale już teraz rozpoczynają się przygotowania do zajęcia odpowiedniej pozycji startowej. W ramach tych przygotowań PSL nawiązało flirt przelotny z Polską, co to Jest Najważniejsza. Z kolei Prawo i Sprawiedliwość zaczęło lansować pana prof. Glińskiego na premiera. Szans na objęcie tego stanowiska to on nie ma, ale z jakiegoś powodu użycza prezesowi Kaczyńskiemu i twarzy, i nazwiska. Czyżbyśmy mieli i jego zobaczyć na liście wyborczej PiS do Parlamentu Europejskiego? W takim razie wszystko jasne; strategia pana prof. Glińskiego w tej sprawie byłaby tak samo racjonalna jak strategia PiS w sprawie katastrofy smoleńskiej.

Nawiasem mówiąc, coraz trudniej mi zrozumieć zaangażowanie wielu ludzi w zwalczanie wersji forsowanej przez Antoniego Macierewicza. Jak wiadomo, forsuje on wersję zamachu. Że zainteresowani w zwalczaniu takiej wersji mogą być bezpośrednio podejrzani, to oczywiste – natomiast dlaczego również ci, których nikt o uczestnictwo w zamachu nie podejrzewa?

REKLAMA

Bardzo to wszystko dziwne – ale mniejsza z tym, bo znacznie ciekawsze mogą być motywy powrotu do życia politycznego Aleksandra Kwaśniewskiego. Jak wiadomo, Aleksander Kwaśniewski, kiedy przestał wreszcie być prezydentem naszego nieszczęśliwego kraju, szukał posady to tu, to tam – ale bez specjalnego rezultatu. Najwyraźniej starsi i mądrzejsi przejrzeli go na wylot – że mianowicie na żadną poważną posadę się nie nadaje. W końcu wylądował u ukraińskiego nababa Pinczuka na łaskawym chle… – to znaczy pardon: oczywiście jako prezes zarządu Jałtańskiej Strategii Europejskiej – no a teraz postanowił, jak to się mówi, „zlać się” z Januszem Palikotem i jego dziwnie osobliwą trzódką. Tylko patrzeć, jak utworzy związek partnerski z osobą legitymującą się dokumentami wystawionymi na nazwisko „Anna Grodzka”. Czyżby znudził się już nababowi, czy też wyczerpały się skarby nagromadzone jeszcze w okresie dobrego fartu przez zapobiegliwą panią Jolantę?

Wszystko to oczywiście być może, ale bardzo prawdopodobny jest również zew instynktu samozachowawczego. Warto pamiętać, że z mandatem europosła związany jest immunitet przynajmniej na najbliższe pięć lat, a w tym czasie sprawa tajnych więzień CIA w Polsce i odpowiedzialności Aleksandra Kwasniewskiego z tego tytułu może zostać ostatecznie zamknięta przez jakiś spolegliwy i zarazem niezawisły sąd – więc co to komu szkodzi przeczekać ten okres w parlamencie Europejskim za prawie 8 tys. euro miesięcznie? Nie szkodzi, tym bardziej że wprawdzie przed wyborami trzeba złożyć znienawidzone oświadczenie lustracyjne – ale w odróżnieniu od wyborów do tubylczego Sejmu, w wyborach do Parlamentu Europejskiego kłamstwo lustracyjne nie pociąga za sobą żadnych skutków prawnych. W obliczu takich perspektyw nawet zwiazek partnerski z osobą legitymującą się wiadomymi dokumentami może okazać się opłacalny.

Aleksandrowi Kwaśniewskiemu towarzyszy w tej inicjatywie europoseł Marek Siwiec, co to całował już nawet prastarą Ziemię Kaliską, więc pewnie gotów jest i na inne poświęcenia. Nietrudno w tej sytuacji zrozumieć Schadenfreude demonstrowaną przez Leszka Millera, który widokiem umizgów byłego prezydenta do uczestników osobliwej trzódki posła Palikota z przyjemnością syci uczucie zemsty. Padgatowka do przyszłorocznych wyborów widoczna jest też i w Platformie Obywatelskiej, gdzie premier Tusk w imieniu swoich mocodawców musiał tamtejszym „konserwatystom” przedstawić propozycję nie do odrzucenia: albo będą się słuchać i spełnią życzenia sodomitów, albo pójdą wydłubywać kit z okien. W obliczu tak poważnej zastawki natychmiast się wyjaśniło, że „frakcja konserwatywna” to tylko pobożny minister Gowin – a i to nie jest pewne, bo kiedy był na schodach, ale nie wiadomo, czy schodził, czy wchodził, oświadczył, że jego miejsce jest w Platformie. Skoro tak, to i on pewnie będzie musiał pokwitować swoje 30 srebrników, bo jeśli padł rozkaz, że sodomickie konkubinaty mają być zalegalizowane w całym Kołchozie, to będą – najwyżej utworzony właśnie związek partnerski pod mylącą nazwą Instytut Myśli Państwowej sprokuruje jakieś przesiąknięte fałszem i krętactwami usprawiedliwienie.

Nawiasem mówiąc, ten cały Instytut Myśli Państwowej sprawia wrażenie głowy-detaszki, przygotowywanej przez bezpiekę do przyprawienia jej ruchowi narodowemu, kiedy już zapadnie decyzja, by obciąć mu głowę, ale zezwłok zachować. Zezwłok bowiem może się przydać na wypadek instalowania na resztówce naszego nieszczęśliwego kraju Judeopolonii. W takiej sytuacji każdy Żyd będzie miał swego narodowca – oczywiście uprzednio wysterylizowanego i wytresowanego – podobnie jak w czasach sarmackich każdy szlachcic miał swego pachciarza. A sytuacja najwyraźniej dojrzewa do jakichs rozstrzygnieć, w czym upewnia mnie informacja wyczytana u pana prof. Wielomskiego o nieudanej próbie przesłuchania obecnych przywódców ruchu narodowego przez „przedstawicieli tradycyjnej myśli endeckiej”. Wprawdzie pan prof. Wielomski nie informuje, jakie informacje ci „przedstawiciele” chcieli wydobyć od przesłuchiwanych, ale jestem pewien, że przede wszystkim musiało chodzić o stosunek do Rosji i generała Jaruzelskiego – czy mianowicie będą się słuchać, czy też, Boże uchowaj, szurać. Skoro tak, to siekiera chyba już do pnia jest przyłożona, tym bardziej że i po stronie bezpieki widać oznaki finalizacji porządku w Warszawie.

Oto pan premier Tusk ogłosił przetasowania w rządzie, które objęły roszadę w MSW; pan Cichocki będzie odtąd kierował Kancelarią Premiera, zaś Ministerstwo Spraw Wewnętrznych powierzono panu Bartłomieju Sienkiewiczu, który ostrogi zdobywał jeszcze w obdżektorskim Ruchu Wolność i Pokój, skąd niemal od razu trafił do bezpieki, podobnie jak pan Niemczyk i wielu innych. Najwyraźniej po rozdzieleniu żerowisk i ustaleniu kolejności dziobania, w środowisku naszych okupantów przyszła kolej również na wyeksponowanie zmiany pokoleniowej – no i oczywiście schowanie najbardziej podejrzanych smoleńczyków, bo w tych kategoriach oceniam zesłanie pana Tomasza Arabskiego na ambasadora do Hiszpanii. Pan Arabski był w swoim czasie prezesem Krajowej Rady Katolików Świeckich, skąd mamy pewność, że cokolwiek robi, robi po Bożemu. Kontynuacja modelu kapitalizmu kompradorskiego wydaje się tedy zagwarantowana, a skoro tak, to nic dziwnego, że i Umiłowani Przywódcy próbują ulokować się w blokach startowych do biegu o europejskie posady…

REKLAMA