Protesty wciąż trwają choć instytucja homo-„małżeństw” jest już praktycznie przesądzona

REKLAMA

700 tysięcy podpisów zebrano pod społeczną petycją, która odrzuca „homomałżeństwa” we Francji. Została ona złożona w połowie minionego miesiąca jako obywatelska inicjatywa ustawodawcza w Radzie Ekonomicznej, Społecznej i Środowiska (CESE). Francuskie prawo od 2008 roku przewiduje właśnie taką drogę inicjatyw obywatelskich. Wszystko wskazuje jednak na to, że odpowiedź będzie odmowna, a petycja trafi do kosza. Media ujawniły już przekazaną Radzie opinię rządu, który uważa, że petycja dotyczy ustawy, która została już w parlamencie przegłosowana i jest w związku z tym bezprzedmiotowa.

Zdaniem Matignon (zwyczajowa nazwa określająca francuski rząd; pochodzi od oficjalnej siedziby premiera) „otwarcie instytucji małżeństwa” dla pederastów nie jest sprawą ekonomiczną, społeczną i nie dotyczy środowiska, więc CESE nie może jej nadawać dalszego biegu prawnego, bo nie leży to w jej kompetencjach.

REKLAMA

Jeden z inicjatorów akcji zbierania podpisów pod petycją, mer leżącego niedaleko Wersalu miasta Le Chesnay, Filip Brillault, mówi, że to stanowisko pokazuje fasadowość i sztuczność francuskiej demokracji. Obrońcom rodziny we Francji pozostaje teraz pisanie bezpośrednich listów do prezydenta (socjalisty i zwolennika homo „małżeństw”…) z żądaniem zablokowania wprowadzenia nowego prawa.

Na 24 marca wyznaczono też termin kolejnej masowej manifestacji przeciw „małżeństwom” homoseksualnym. Można tu przypomnieć słowa Mitteranda o tym, że kiedy na ulice wychodzi milion ludzi, rząd, który do tego dopuścił, zaczyna się kruszyć…

REKLAMA