Rumpel: Podsumowanie pontyfikatu Benedykta XVI

REKLAMA

Niedawna abdykacja Ojca Świętego Benedykta XVI oraz zapowiedziane na wtorek (12.03) konklawe jest okazją do podsumowań pontyfikatu emerytowanego papieża. Czynią takowe podsumowania różne osoby i środowiska. Na przykład portal Deon.pl wymienił 10 najważniejszych, zdaniem redakcji, wydarzeń papieskiej posługi. Były to:
1. encykliki „Deus caritas est” i „Caritas in veritate”,
2. papież z Niemiec w Auschwitz,
3. podróż do Turcji,
4. zdjęcie ekskomuniki z lefebrystów,
5. list do katolików Irlandii,
6. Synod Biskupów dla Bliskiego Wschodu,
7. spotkanie w Asyżu,
8. beatyfikacja Jana Pawła II,
9. trylogia „Jezus z Nazaretu”,
10. ogłoszenie rezygnacji.

Zestawienie powyższe jest bardzo tendencyjne. Większość z punktów to wydarzenia mało istotne – jak spotkanie w Asyżu, wizyty w Turcji i Auschwitz czy wydanie prywatnej twórczości literackiej papieża. Zabrakło natomiast punktów najważniejszych, takich jak uwolnienie mszy trydenckiej czy utworzenie ordynariatów dla anglikanów, a spośród papieskich encyklik pominięto najistotniejszą – „Spe salvi”. Skoro więc moderniści tworzą swoje spaczone podsumowania, konieczne jest, aby także tradycyjni katolicy tworzyli swoje. Dlatego właśnie podejmuję niniejszą próbę.

REKLAMA

Ogólna sytuacja Kościoła powszechnego

Aby rzeczowo mówić o rządach JŚw. Benedykta XVI, trzeba najpierw powiedzieć słów parę na temat ogólnej sytuacji Kościoła powszechnego w naszych czasach. A sytuacja ta jest, delikatnie mówiąc, nieciekawa. Od mniej więcej pół wieku Kościół znajduje się w stanie głębokiego kryzysu. Kryzys istniał już przed Soborem Watykańskim II, ale po nim się rozszerzył i pogłębił. Kolejni namiestnicy Chrystusowi nie potrafią sobie z tym kryzysem poradzić. Paweł VI swoimi działaniami wręcz ten kryzys pogłębiał. Jan Paweł II niewątpliwie szczerze pragnął jego zażegnania, ale był w swych działaniach bardzo niekonsekwentny i można rzec, że jedną ręką gasił, a drugą podpalał.

Dopiero Benedykt XVI podjął konsekwentną walkę z chorobą, która trawi Łódź Piotrową. W odróżnieniu od swoich niedalekich poprzedników, w pełni doceniał On znaczenie zasady Lex orandi – lex credendi. Oznacza ona, że porządek modlitwy odbija się na porządku wiary. Zepsucie liturgii prowadzi do zepsucia wiary, zaś zepsucie wiary do zepsucia obyczajów. Owo zepsucie obyczajów to trzeciorzędny i najmniej sam w sobie groźny aspekt kryzysu w Kościele, ale paradoksalnie najczęściej podnoszony przez media, zwłaszcza te, które są Kościołowi wrogie, choćby w kontekście afer seksualnych z udziałem katolickich duchownych. Istota problemu leży jednak nie w grzesznych zachowaniach księży, lecz w spaczonej liturgii i doktrynie. Dopóki się nie naprawi liturgii i doktryny, nie ma co liczyć na odnowę moralną kleru, o wiernych świeckich nie wspominając. Wiedział o tym Benedykt XVI i dlatego sukcesywnie naprawiał liturgię i doktrynę. Naprawa liturgii szła dwutorowo.

Po pierwsze – Ojciec Święty podejmował działania poszerzające przestrzeń dla rytów tradycyjnych w Kościele zachodnim. Można w tym poszerzaniu wymienić trzy aspekty. Pierwszym jest ogłoszenie w lipcu 2007 roku motu proprio „Summorum Pontificum”, pozwalającemu każdemu kapłanowi rzymskokatolickiemu na sprawowanie mszy trydenckiej. Praktycznym skutkiem tego aktu jest zwielokrotnienie liczby miejsc, w których msza taka jest w pełnej jedności z Kościołem sprawowana. Drugim aspektem rozszerzania przestrzeni dla liturgii tradycyjnej jest przyjmowanie do jedności z Rzymem wielu grup tradycjonalistycznych. Aktualnie trwa proces jednoczenia się z Kościołem katolickim różnych tradycyjnych grup anglikańskich, które w sumie liczą wiele tysięcy wiernych. Utworzenie ordynariatów dla byłych anglikanów to ogromne wzmocnienie i ubogacenie Kościoła. Zapewne wkrótce do pełnej jedności z Rzymem wróci również najbardziej znana organizacja tradycjonalistyczna, czyli Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X.

Trzeci aspekt owego poszerzania wynika po części z pierwszego, po części zaś z drugiego. Polega on bowiem na całkowitym lub częściowym przyjęciu starej liturgii przez grupy, które dotąd używały nowej. Najczęściej są to małe wspólnoty monastyczne (pojedyncze klasztory i całe niewielkie zakony), ale nie zawsze. Coraz częściej mówi się także o tym, że liturgia sprzed reformy ma uzyskać równoprawny status w prałaturze Opus Dei. Tradycyjne ryty zachodnie zyskają w Kościele nieporównywalnie donioślejszą pozycję niż dotąd, kiedy będą się wspierać na tak prężnych strukturach jak Opus Dei, Bractwo Świętego Piusa X i ordynariaty byłych anglikanów. Ich zasięg znacznie się zwiększy, tak że prawdopodobnie każdy chętny będzie miał do nich swobodny dostęp.

To już dzieje się na naszych oczach i prawdopodobnie nikt i nic już tego procesu nie zatrzyma. Nic jednak nie wskazuje na to, aby w ciągu najbliższego półwiecza miały szansę wyrugować mszę Pawła VI. Zdawał sobie z tego doskonale sprawę również Benedykt XVI. Dlatego równolegle z poszerzaniem pola dla rytów tradycyjnych podejmował działania mające na celu zapewnienie ogółowi wiernych dostępu do liturgii dobrze oddającej prawdy wiary katolickiej. Działania te zwykło się nazywać „reformą reformy”. Reformą, która ma być reformowana, jest oczywiście reforma, a właściwie rewolucja liturgiczna Pawła VI. Jej reforma czy też korekta ma prowadzić do nadania liturgii w zwyczajnej formie rytu rzymskiego kształtu bardziej tradycyjnego i lepiej odzwierciedlającego prawdy katolickiej wiary.

Niektórzy autorzy piszą o „reformie reformy” jako o pewnej skokowej zmianie, jaka ma nastąpić w bliższej lub dalszej przyszłości. Takie stanowisko nie wydaje mi się słuszne. Z moich obserwacji i analiz wynika, że reforma reformy nie jest czymś, co ma dopiero nastąpić. Jest ona powolnym procesem, toczącym się już od początku pontyfikatu Benedykta XVI, a zaplanowanym zapewne na wiele lat. Reforma ta przebiega dwutorowo: na drodze zmian w prawie kościelnym i zmian w praktyce.

Zmiany w praktyce widać było od pierwszych dni pontyfikatu. Benedykt XVI – w odróżnieniu od swego poprzednika – często używał Kanonu Rzymskiego, a w pozostałych przypadkach prawie wyłącznie III Modlitwy Eucharystycznej. Obydwie te modlitwy – w odróżnieniu od najczęściej spotykanej w polskich kościołach drugiej – wyraźnie podkreślają ofiarny charakter Mszy Świętej i jej związek z Ofiarą Chrystusa na Golgocie. Benedykt XVI był też znany z przywracania do użytku rozmaitych, prawie już zapomnianych elementów papieskiego stroju.

Zmiany w prawie

Na zmiany w prawie musieliśmy poczekać prawie dwa lata. Pierwszym przykładem takowych była posynodalna adhortacja apostolska „Sacramentum Caritatis” z marca 2007 roku. Zachęca ona między innymi do:
* szerszego niż dotychczas użycia chorału gregoriańskiego,
* stonowania stosowania znaku pokoju,
* nauczania w seminariach duchownych odprawiania mszy po łacinie i śpiewu chorału gregoriańskiego,
* odprawiania w języku łacińskim wszelkich mszy „międzynarodowych”,
* preferowania tradycyjnego ustawienia tabernakulum z Najświętszym Sakramentem, tj. w centralnym miejscu prezbiterium, np. na starym ołtarzu.

Szczególnie interesujące są dwa ostatnie punkty, gdyż w tym zakresie widać wyraźną zmianę. Jeszcze ostatnie Wprowadzenie Ogólne do Mszału Rzymskiego zalecało przenoszenie tabernakulów do bocznych kaplic lub do miejsc z boku prezbiterium. Benedykt XVI wyraźnie nakazuje odstąpić od tej praktyki. Tak więc adhortacja wskazała pewien kierunek, tożsamy zresztą z nakreślonym już wcześniej przez soborową konstytucję o liturgii. Zreformowany ryt musi mieć osadzenie w tradycji, musi z niej integralnie wynikać i musi być, nieładnie mówiąc, „produktem” uprawnionej ewolucji rytów wcześniejszych. Musi zachowywać ten sam sens, który zachowywały wszystkie ryty dawniejsze – mianowicie z samej formy rytu musi wynikać jasno i wyraźnie, że Msza Święta jest Ofiarą i że jest to ta sama Ofiara, którą Pan Jezus sprawował na Krzyżu.

Kolejny krok w „reformie reformy”, na który zresztą trzeba było poczekać ponad pół roku, należał znów do sfery praktyki.

1 października 2007 roku zakończył swą posługę mistrz ceremonii papieskich abp Piotr Marini. Zastąpił go na tym stanowisku ksiądz Gwidon Marini. Jedyne, co nowego głównego ceremoniarza łączy z poprzednikiem, to nazwisko. Arcybiskup był miłośnikiem liturgicznej awangardy i entuzjastą inkulturacji. Msze papieskie w jego aranżacji często przybierały formę kolorowego widowiska upstrzonego elementami zaczerpniętymi z rozmaitych religii i kultów pogańskich. Dotyczyło to zwłaszcza celebracji podczas papieskich podróży zagranicznych, gdzie można było zobaczyć w czasie mszy egzotyczne tańce w wykonaniu skąpo odzianych dziewcząt, a nawet pogańskie rytuały w wykonaniu rozmaitych szamanów i szamanek. Tymczasem ksiądz Gwidon Marini jest człowiekiem szczerze miłującym liturgiczną tradycję, co widać było wyraźnie w czasie papieskich mszy od listopada tegoż roku począwszy. Na ołtarzu centralnie stał spory krucyfiks, obok niego sześć dużych świec, po trzy z każdej strony, i dodatkowo jedna mniejsza na środku w czasie mszy pontyfikalnych – dokładnie tak, jak tego wymagają przepisy liturgiczne. Często też Benedykt XVI, wspomagany przez swojego mistrza ceremonii, ubierał stare szaty nie tylko galowe, ale także liturgiczne. Tak samo do sfery praktyki należało udzielanie na mszach papieskich Komunii Świętej wiernym wyłącznie na klęcząco i do ust. Wiele z tych praktyk papieskich jest naśladowanych w licznych kościołach na całym świecie.

Poza wspomnianą wyżej adhortacją nie było żadnych aktów prawnych dotyczących „reformy”. Pojawiały się tylko zapowiedzi takowych – ostatnia na jesieni ubiegłego roku. 30 października Radio Watykańskie podało informację, że Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów pracuje nad nowym programem formacji liturgicznej, co zapowiedział prefekt tej dykasterii kard. Antonio Cañizares Llovera. „Jak stwierdził w wywiadzie dla tygodnika »Calatunya Cristiana«, ludziom brak dziś właściwego przygotowania do liturgii. Sądzą, że chodzi w niej o jakieś formuły czy rzeczy czysto zewnętrzne. Musimy zatem przywrócić sens kultu, poczucie sacrum, wrażliwość na Boga. W przekonaniu hiszpańskiego purpurata nie wystarczy tu zmiana rubryk czy wprowadzenie czegoś nowego. Ważniejsze jest odzyskanie wrażliwości na tajemnicę, która została zagubiona pod wpływem sekularyzacji.

Liturgia nie potrzebuje wciąż nowych zmian, innowacji, kreatywności, lecz kultu, uznania Boga, który nas przewyższa i daje nam zbawienie – podkreślił kard. Caizares. Szef watykańskiej dykasterii ujawnił również, że przywrócenie liturgii nadrzędnego miejsca w życiu Kościoła jest dziś główną troską Benedykta XVI. To liturgia czyni nas nowymi ludźmi – podkreślił. Ona zawsze zwrócona jest na Boga, a nie na wspólnotę. To bowiem nie wspólnota sprawuje liturgię, lecz sam Bóg, który przychodzi, aby nas spotkać i dać nam udział w swoim życiu, obdarzyć nas swoją łaską i przebaczeniem – powiedział kard. Cañizares” (za stroną internetową Radia Watykańskiego). We wspomnianym wywiadzie kardynał zasugerował odejście od udzielania Komunii Świętej na rękę oraz przywrócenie skierowania kapłana sprawującego Mszę Świętą „ku Panu”, przynajmniej w momencie Przeistoczenia.

Wypowiedzi doktrynalne

Oczywiście nie tylko liturgią zajmował się Benedykt XVI w ciągu tych pięciu lat i nie tylko za kwestie liturgii należy mu się podziw i uznanie. Warto też wspomnieć o wypowiedziach doktrynalnych zarówno samego Ojca Świętego, jak też podległych mu dykasterii Kurii Rzymskiej. Szczególnie warte wspomnienia są dwie. Pierwszą jest nota Kongregacji Nauki Wiary z lipca 2007 roku, stwierdzająca, iż soborowe sformułowanie, że Kościół Chrystusowy trwa w Kościele katolickim, oznacza, że Kościół Chrystusowy jest tożsamy z Kościołem katolickim. Drugim jest papieska encyklika „Spe salvi”, którą bez przesady można nazwać traktatem kontrrewolucyjnym. Również na sprawy obyczajowe Benedykt XVI nie pozostawał obojętny, o czym świadczy choćby wspomniany i w zestawieniu modernistów list do katolików Irlandii. Tak czy inaczej – był to ważny i dobry pontyfikat. Mieliśmy w osobie Benedykta XVI wielkiego papieża, który powoli, ale konsekwentnie, a więc w sposób dający najwięcej szans na powodzenie, naprawiał „popsuty” gmach Kościoła we wszystkich aspektach jego funkcjonowania.

Musimy się modlić, aby jego następca kontynuował to dzieło. Wtedy możemy mieć nadzieję na rychły koniec kryzysu w Kościele.

REKLAMA