Szymowski: Tęczowy terroryzm

REKLAMA

W Amsterdamie wprowadzono przepis umożliwiający trzymiesięczną izolację osoby przyłapanej na negatywnych wypowiedziach o homoseksualistach. W Polsce media kreują właśnie nową modę, nakazującą rodzicom chwalić się tym, że ich dzieci są homoseksualistami. We Francji socjaliści walczą o prawo zezwalające na adopcję dzieci przez pary homoseksualne. Czy nadchodzi moment uznania heteroseksualności za zboczenie i nienormalność?

Trzy miesiące – taki czas może spędzić w specjalnym ośrodku odosobnienia każdy, kto w Amsterdamie zostanie przyłapany na wypowiadaniu się negatywnie o homoseksualizmie i homoseksualistach. Na mocy decyzji rady miasta w jednej z dzielnic wybudowano ośrodek izolacji, w którym „homofob” ma zostać poddany reedukacji. Na specjalnych kursach wyszkoleni „eksperci” mają „wyleczyć” go z nienawiści. W internecie trudno znaleźć informacje, jak wygląda taka „reedukacja”. Dowiedzieć się można jedynie, że odbywają się liczne „rozmowy” z „homofobami”, które mają wpłynąć na zmianę ich postawy. Ewenementem jest natomiast to, że na osadzenie kogokolwiek w tym ośrodku odosobnienia nie potrzeba zgody sądu. Odbywa się to w trybie decyzji administracyjnej. Po raz pierwszy w dziejach nowożytnej Europy i po raz pierwszy w historii „demokracji” do zamknięcia obywatela nie jest potrzebna zgoda sądu!

REKLAMA

Walka o dzieci

Jak na ironię, nowe prawo w Amsterdamie zostało uchwalone w tym samym czasie, kiedy we Francji odbyły się masowe protesty przeciwko projektowi ustawy pozwalającej na adopcję dzieci przez pary homoseksualne. Na ulice Paryża wyszły dziesiątki tysięcy osób domagających się zniesienia zapisów mówiących, że rodzina może składać się z dwóch tatusiów lub dwóch mam. Skala protestów zaskoczyła nawet władze świeckiej i laickiej Francji. Protesty tylko częściowo odniosły swój skutek, gdyż socjalistyczny rząd zapowiedział, że mimo wszystko dążył będzie do wprowadzenia zaplanowanych zmian. Kilka tygodni później w Sejmie Rzeczypospolitej Polskiej upadł projekt ustawy o „związkach partnerskich”, co wywołało polityczny wstrząs i kłótnię Donalda Tuska z Jarosławem Gowinem. I również Donald Tusk – wzorem francuskich socjalistów – zapowiedział, że sprawa związków partnerskich zostanie uregulowana, i nakazał posłom swojej partii przygotować jeden wspólny projekt. Oznacza to de facto ich zdyscyplinowanie, aby tym jednym projektem był projekt opracowany przez frakcję „liberalną”. To zaś zapowiedź, że polskie lobby homoseksualne będzie tryumfować.

Nowa akcja: moje dziecko jest „homo”

Rozpoczyna się właśnie w środkach masowego przekazu kolejna kampania propagandowa na rzecz homoseksualizmu. Zachęca ona rodziców, aby byli dumni z tego, że ich dzieci są „homo”, i żeby wszędzie, przy każdej okazji to podkreślali. Katolicki publicysta Tomasz P. Terlikowski tak skomentował to na portalu Fronda.pl: „Rozumiem, że rodzice kochają swoje dzieci. I nie mam wątpliwości, że niezależnie od tego, jaki będzie los moich dzieci, będę je kochał. Miłość rodzicielska nie powinna być jednak ślepa i nierozsądna. W każdym, szczególnie dziecku, może ona znaleźć piękno, dobro i prawdę, które są godne miłości. Ale nie powinna uznawać za powód do dumy czegoś, co jest skazą na normalności. I dlatego, choć w pełni rozumiem miłość rodziców do własnych dzieci, które dotknięte są homoseksualizmem, to nie rozumiem tego, że rodzice zamierzają się szczycić tym, że ich dzieci mają odmienną skłonność seksualną. Czy naprawdę ludzie ci nie widzą, że w ten sposób – być może wspaniałych ludzi – sprowadzają oni tylko do jednego, seksualnie wypaczonego wymiaru?”.

Przełomowy wybór

Preludium polskiego homoterroru było wybranie do władz ustawodawczych dwóch aktywistów gejowskich: Krystiana Legierskiego (radny Warszawy) i Roberta Biedronia, który z funkcji przewodniczącego Kampanii przeciw Homofobii awansował na posła do Sejmu RP z ramienia Ruchu Palikota. Zarówno Legierski, jak i Biedroń nigdy niczego wcześniej nie osiągnęli ani w polityce, ani w administracji, ani w jakiejkolwiek pracy twórczej. Swoją wątpliwą „karierę” zawdzięczają temu, że przez wiele lat zajmowali się manifestowaniem swojej orientacji seksualnej i uczestniczyli w rozmaitych marszach i paradach równości. Podczas jednej z takich imprez Biedroń został nawet zatrzymany i pobity przez policję (śledztwo w tej sprawie umorzono), co oczywiście wykorzystał, aby wykreować się na męczennika ruchu homoseksualnego. Jako poseł na Sejm RP Biedroń zajmuje się wyłącznie walką o prawa gejów i lesbijek. Jak cały Ruch Palikota. Przykładem może być inicjatywa wprowadzenia do szkół obowiązkowego przedmiotu dotyczącego wychowania seksualnego. Według projektu Ruchu Palikota, obowiązkowy przedmiot miałby zostać wprowadzony już we wczesnych latach podstawówki, a jednym z jego założeń byłoby obligatoryjne nauczanie, że homoseksualizm jest czymś normalnym.

Ataki na kapłana

W ostatnich dniach przeciwko terrorowi homoseksualistów zaprotestowało głośno kilku katolickich księży, spośród których najmocniej zabrał głos ksiądz Dariusz Oko. Udzielając wywiadu najpierw Tomaszowi Lisowi, a potem portalowi Fronda.pl, duchowny powołał się na badania Instytutu Kocha na temat homoseksualizmu. Wynika z nich, że „związki partnerskie” zawierane przez osoby tej samej płci są mniej trwałe, ludzie ci często zmieniają partnerów (statystyczny „homoś” ma rocznie 12-15 partnerów), samych homoseksualistów częściej atakuje też wirus HIV. Reakcją była wściekłość środowisk gejowskich, które oskarżyły księdza o „mowę nienawiści”. Argumentów merytorycznych jednak – jak zwykle – zabrakło.

Sojusznik Michał Boni

W agresywną politykę lobby gejowskiego włączył się też Michał Boni – minister administracji i cyfryzacji, który przewodniczy Radzie ds. Przeciwdziałania Mowie Nienawiści. Boni opracowuje zmiany prawne, które mają na celu penalizację „mowy nienawiści”, co sprowadza się do przepisów karzących więzieniem za negatywne wypowiadanie się o homoseksualizmie. Nie jest jasne jak dokładnie skonstruowane będą nowoczesne przepisy, jednak można założyć, że będą piętnować wszystko to, co za homofobię uznają środowiska gejowskie. Wskazuje na to choćby poparcie, jakiego posłowie Ruchu Palikota udzielili Michałowi Boniemu. Prawdopodobnie – sądząc z przecieków politycznych – będą sankcjonować również wypowiedzi, które homoseksualizm określają jako zboczenie czy dewiację. Rodzi się jednak pytanie o skutek takich zapisów. Czy Michał Boni doprowadzi do tego, że Polacy przestaną myśleć i mówić źle o gejach, czy też myśleć będą swoje, a będą jedynie wyrażać się ostrożnie.

Homoseksualiści i geje

W niedawnym numerze „Do Rzeczy” Bronisław Wildstein opublikował tekst, w którym przyznał się do homofobii. Pociągnęło to za sobą łańcuch wypowiedzi innych osób publicznych przyznających się do niej. Rzecz w tym, że wszystkie osoby deklarujące – wzorem Bronisława Wildsteina – homofobię nie domagają się żadnych działań przeciwko homoseksualistom, a jedynie manifestują swój sprzeciw wobec agresywnych gejów. Różnica między homoseksualistą a gejem polega na tym, że homoseksualista nie obnosi się ze swoją seksualnością. Tymczasem gej manifestuje swoją orientację na każdym kroku i przy każdej okazji. Gej również domaga się dla siebie szczególnych praw i przywilejów tylko z powodu swojej orientacji homoseksualnej. Paradoksalnie to homoseksualiści powinni najbardziej stanowczo przeciwstawiać się gejom, gdyż geje – manifestując swoją orientację – ściągają odium również na pozostałych „homosiów”. Polsce mamy do czynienia z „homofobią” wymierzoną nie w homoseksualistów, tylko w gejów, i nie wynika ona z uprzedzeń Polaków, tylko z braku tolerancji wobec ich nihilizmu, agresji i chamstwa. „Homofobia” w jej polskim wydaniu jest konsekwencją napastliwej, agresywnej i chamskiej propagandy gejowskiej, której autorzy uzurpują sobie prawo do pouczania nas o wszystkim i decydowania o naszych sprawach. Polacy mają dość nie „homosiów” żyjących sobie spokojnie w czterech ścianach, uprawiających miłość i nikomu nie wadzących.

Polacy mają dość Biedroniów, Legierskich, Grodzkich, Niemców i innych, którzy narzucają nam swój punkt widzenia, nie pytając nas o zdanie. „Homofobia”, która rodzi się w Polsce, nie jest wymierzona w gejów, tylko jest skutkiem ich działalności. Jest jednak skutkiem pozytywnym. Jeśli bowiem w porę nie przeciwstawimy się homoterrorowi, przegramy swoją tożsamość, swoją kulturę i swoją tradycję.

REKLAMA