„Trenerzy” przeszkolą długotrwale bezrobotnych z „poruszania się po rynku pracy”

REKLAMA

Szef Ministerstwa Pracy, Władysław Kosiniak-Kamysz, planuje powalczyć o przywrócenie na rynek pracy „długotrwale bezrobotnych”. Do tego celu zamierza powołać specjalnych urzędników zwanych „trenerami”. W myśl przygotowywanej reformy powiatowych pośredniaków osoby „oddalone od rynku pracy” będą musiały spędzić 10 godzin w tygodniu na robotach publicznych („prace społeczne wykonywane na rzecz gminy”) Drugie tyle – w towarzystwie „trenera” – będą się motywować do pracy oraz uczyć „poruszania się po rynku” (nauka obsługi wyszukiwarki online z ofertami pracy?)

Po 2 miesiącach „trener” będzie mógł:
a) przedłużyć trening na kolejne miesiące (do 6!)
b) wysłać bezrobotnego na szkolenie (zakładamy, że PUP-owskie, finansowane z pieniędzy polskich / europejskich podatników)
c) oddelegować do prac interwencyjnych
d) zapisać do agencji pracy a nawet…
e) wysłać na leczenie (ministrowie chodzi zwłaszcza o uzależnionych od narkotyków, alkoholu ale także np. cukrzyków).

REKLAMA

Ta forma „walki z problemem nieznanym w ustrojach innych niż socjalizm” ma wejść w życie już w 2014 roku. Przez rok udział w programie będzie dobrowolny; od 2015 obowiązkowy.

Panie ministrze! Prościej i taniej będzie jeśli bezrobotnych podzieli Pan na dwie grupy: „trenerów” (ci, którzy potrafią obsłużyć dowolną wyszukiwarkę z ofertami pracy i uzupełnić w Wordzie szablon z CV) oraz „szkolonych”. Po 2 miesiącach mogą zamienić się rolami… Można też – idąc tropem Stefana Niesiołowskiego – bezrobotnych wysłać w ramach robót publicznych na nasypy kolejowe, aby zbierali szczaw i mirabelki dla głodnych…

REKLAMA