Drozd: Fedyszak znów atakuje Korwina. Czyli „inteligencka” kultura inaczej

REKLAMA

Pani Fedyszak-Radziejowska na tropie. Dobrym tropie!

W najnowszym numerze tygodnika „Do rzeczy” (12/012 15-21 kwietnia 2013) pani Barbara Fedyszak-Radziejowska, socjolog z PAN, rozmawia z panią redaktor Kamilą Baranowską. „Prezes PiS nie musi udawać” – to tytuł rozmowy. Pani Fedyszak-Radziejowska opowiada m.in. o propagandzie antypisowskiej polegającej na stygmatyzowaniu zwolenników PiS, aby (cytuję): „Celem propagandy antypisowskiej było sprawienie, by żaden normalny, zwłaszcza młody, człowiek nie chciał należeć do grupy dinozaurów, które muszą wyginąć, moherów, które są symbolem przeszłości, czy niewykształconych wsioków”. (koniec cytatu). Pani Fedyszak-Radziejowska opowiada, że sama musiała zrezygnować z nauczania na wyższej uczelni, ponieważ spotykała się z nieeleganckim traktowaniem ze strony studentów („Mniejszość studentów, ta nadająca ton, uznała, że w stosunku do mnie wolno im więcej. Ja wiem, dlaczego politycy PiS nie zawsze radzą sobie z tym naznaczeniem. Ja też sobie nie poradziłam.”).

REKLAMA

Pani Fedyszak-Radziejowska zapytana o szanse PiS na zdominowanie polskiej sceny politycznej („Jarosław Kaczyński powiedział, że partia taka jak PiS, czyli umiarkowanie prawicowa, powinna się cieszyć w Polsce poparciem 58 proc. Wyborców. Brzmi to jak political fiction.”) stwierdza, że „Gdyby dodać do poparcia dla PiS te kilka procent poparcia dla Korwin-Mikkego, Solidarnej Polski, Nowej Prawicy i neoendecji, wszystko się zgadza, bo przecież zwolennicy tradycyjnych wartości są także wśród wyborców PSL, a nawet PO”.

Według pani Fedyszak-Baranowskiej PiS nadal jest groźny i dlatego jest zwalczany: „Zawsze mnie bawi, gdy Janusz Korwin-Mikke odżywa z niesłychaną witalnością przed każdymi wyborami, bo dla liberalnej lewicy każde 3 proc. odebrane PiS to czysty zysk”.

Zacznijmy od końca: jeżeli socjologa z Polskiej Akademii Nauk ożywienie polityka Kongresu Nowej Prawicy przed wyborami przyprawia o dobry humor, to znaczy, że jest dobrze. Być może naukowcy (nasi, polscy!) zauważą, że przed wyborami sporo innych partii okleja plakatami słupy ogłoszeniowe, zamieszcza reklamy w TV i ugania się po całym kraju, a nie tylko w stolicy. Niepokoić może nieco to zafiksowanie na PiS. Pan Korwin-Mikke startując w wyborach nie robi na złość wyłącznie panu Kaczyńskiemu. Po ostatnich wyborach prezydenckich okazało się, że około 70 proc. zwolenników pana JKM w drugiej turze poparło pana Komorowskiego. Nawet z tego (nota bene) propagandyści PiS potrafili zrobić kamyk do ogródka Kongresu Nowej Prawicy. Wyraźnie rozumniejsi propagandyści PO siedzieli cicho, ponieważ wyraźnie widać kto im podjada elektorat. Przed samymi wyborami w „Szkle kontaktowym” na pana JKM skandowała cała, z politowaniem uśmiechnięta ekipa: „Wariatuńcio, wariatuńcio”. A po pierwszej turze (JKM: czwarte miejsce) wszystkie telewizje nabrały wody w paszczęki. I PiS-owska wtedy TVP1, i pozostałe, Platformerskie. Ale, jako się rzekło, w Polskiej Akademii Nauk jest ktoś, kto dostrzega rzeczywistość. To krzepi.

Po drugie, pocieszające jest to, że socjolog z PAN potrafi sumować. Tak jest: jeżeli do poparcia PiS dodać poparcie KNP, SP, JKM i neoendecji to wychodzi więcej niż poparcie samego PiS. Wypada zauważyć, że gdyby dodać jeszcze poparcie np. SLD i nowej kombinacji pana Kwaśniewskiego, to byłaby większość konstytucyjna! Warto przypomnieć nieśmiałe umizgi pana Jarosława Kaczyńskiego do pana Oleksego podczas ostatnich wyborów. Co prawda trudno sobie wyobrazić pana JKM mówiącego o panu Oleksym, że to „umiarkowany socjaldemokrata w średnim wieku”, ale w końcu powszechnie wiadomo, że JKM „dezintegruje prawicę” od ćwierćwiecza. Kaczyński, Kwaśniewski, Kurski, Kamiński, Miller – KKKKM-o-le, o-le, o-lekkkk!. JKM – wysiadka. Niech jątrzy gdzieś na marginesie, plankton jeden.

Najlepsze oczywiście na deser: to o tym wykluczaniu, stygmatyzowaniu i wyśmiewaniu. „Mniejszość studentów, ta nadająca ton, uznała, że w stosunku do mnie wolno im więcej”. Proszę Czytelników o wybaczenie, ale tak jak Katon Starszy wciąż przypominał, że należy zniszczyć Kartaginę, tak uważam, że nigdy dosyć przypominania pani Joanny Lichockiej niewpuszczającej pana Janusza Korwin-Mikkego do Telewizji Publicznej TVP1.

Ale przecież są inne, ładne kwiatki na tej łączce!

Pan Kazimierz Ujazdowski na przykład podczas debaty przedwyborczej na temat polityki zagranicznej (w Warszawie, na otwartym mityngu bodaj na Placu Zamkowym) zasugerował, że przedmówca, pan JKM, powinien skorzystać z opieki medycznej. Dokładniej: pan JKM powiedział, że Polska powinna popierać białoruski reżym pana Łukaszenki, a nie „demokratyczną opozycję”, bowiem pan Łukaszenka będzie umacniał niepodległość Białorusi (co w oczywisty sposób jest dla Polski korzystne), „demokraci” natomiast zrealizują pragnienie białoruskiego ludu i doprowadzą do połączenia z Rosją (co, rzecz jasna, korzystne dla Polski nie będzie).

Pan Ujazdowski skomentował, że z takimi poglądami to warto poszukać dobrego lekarza. Życie (tak czasami bywa) dorzuciło swoje trzy grosze: kilka miesięcy później prof. Andrzej Nowak (w PiS jak najbardziej salonfahig i kosher) na łamach „Dziennika” zauważył ze zdumieniem, że prezydent Łukaszenka stawia opór rosyjskiemu hegemonowi. „Nikt nie przypuszczał”. No, chyba, że jakiś „wariatuńcio”. Sugestie, że JKM powinien udać się do psychiatry są pewnego rodzaju „normą” w debacie politycznej III RP (podczas ostatniej audycji „Młodzież kontra” z udziałem JKM dwoje działaczy młodzieżowych przybudówek partyjnych poleciało takim tekstem), ale pan Kazimierz Ujazdowski po wyżej wspomnianym występie został Ministrem Kultury i Dziedzictwa Narodowego w rządzie pana premiera Marcinkiewicza, a następnie w gabinecie premiera Jarosława Kaczyńskiego. Pani Fedyszak-Radziejowska chełpi się, że została nazwana „żałosną PiS-ówą, która udaje socjologa” przez pana Stefana Niesiołowskiego.

Pan Niesiołowski był Marszałkiem Sejmu, tak że jest się czym chwalić, ale Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego też nie w kij dmuchał! Naprawdę trudno ocenić ciężar gatunkowy obelg ze względu na stanowisko Obelżysty, zwłaszcza gdy obaj konkurenci pochodzą z ugrupowań reklamujących swą Inteligenckość, Wrażliwość na dobro Obywateli, na Praworządność i Równość Wobec Prawa z Demokratyzmem w samym Centrum Uwagi. Nie wiem, mogę się mylić, ale uważam, że jest ex aequo!

Pani Fedyszak-Radziejowska zdaje się uważać mnie za jakiś bezrozumny worek cementu/skrzynkę kartofli, co prawem kaduka przypałętał się do Korwin-Mikkego. Wystarczy zniechęcić pana JKM do polityki i wtedy „natentychmiast” karnie doszlusuję do PiS. Pomogą mi w takim transferze bluzgi ze strony ludzi używających wystarczająco często słowo „patriotyzm”. Piszę w pierwszej osobie, bo mogę wypowiadać się wyłącznie w swoim imieniu: uważam większość ludzi zaangażowanych w politykę za wybitnie leniwych intelektualnie. Gdyby ich dzisiaj spalił grom z jasnego nieba to cóż by po nich pozostało? Jakaż spuścizna teoretyczna po tych Tytanach byłaby naszym udziałem? „Dajcie nam tylko dorwać się do władzy, a zrobimy wam dobrze”? Jak, jaką metodą, koncepcją, sposobem? Jakoś. Natężeniem Woli i Ducha. Pod światłym kierownictwem Naczelnego Durynału (to z Lema- nawiasem mówiąc też onegdaj zelżonego przez Gazetę Polską).

Pomijam oczywistych hochsztaplerów, ale popatrzmy na sytuację w PiS! Niedawno zmarły śp. Jacek Kwieciński, dziennikarz o zdecydowanie konserwatywno-liberalnym światopoglądzie, uznał, że należy popierać PiS. W efekcie gorzkniał coraz bardziej zajmując się negliżowaniem III RP i od czasu do czasu napomykając, że program gospodarczy PiS „niezbyt mi się podoba”. Co porabia w z takim samym fantem redaktor Rafał Ziemkiewicz? No cóż, ma wybór: albo gorzknieć, albo kwaśnieć. O ile Adam Michnik kiedyś powiedział o sobie, że jest socjalistą, który nie może wybaczyć socjalizmowi, że ten nie chce działać, to Jarosław Kaczyński obdarzony powtórnie władzą niezawodnie zacznie eksperymentować: a nuż zadziała!

Większość konfliktów powstaje przez nieporozumienie. Dlatego warto mówić prosto i wyraźnie, tak, aby rozmówca zrozumiał. Nie zagłosuję na PiS, ponieważ jest to ugrupowanie ludzi bez skrupułów, kierujących się obrzydliwą zasadą „cel uświęca środki”. Nadająca ton mniejszość studentów uznała, że wobec pani Fedyszak-Radziejowskiej wolno im więcej. To źle. To, że wobec pana Korwin-Mikkego wolno więcej, to dla pani Fedyszak-Radziejowskiej oczywistość. Pani Fedyszak-Radziejowska porzuciła salę wykładowczą przez aroganckich studentów. Ja mam zagłosować na aroganckich zamordystów w rodzaju pana posła Błaszczaka (całkiem niedawno wspominając panów JKM i Zbigniewa Ziobrę błysnął pan poseł bon motem o planktonie). Warto zwrócić uwagę, jak pan poseł Błaszczak artykułuje słowa „Ależ trzeba rozmawiać”.

Ten dąsik, ach, ten dąsik…

Z kim będzie „rozmawiać” zwycięski PiS, a kogo nie wpuści do studia, można wiedzieć? Ostatecznie mamy przykład traktowania prawa (Ordynacja Wyborcza to ustawa, czyli akt prawny dosyć wysokiej rangi) przy okazji wyborów prezydenckich. Czy ktokolwiek z PiS zaprotestował przeciw dzieleniu kandydatów na prezydenta RP na „poważnych” i „niepoważnych” gdy chodzi o debaty telewizyjne? Podpisy pod kandydaturą pana JKM składało sto tysięcy obywateli mniej wartościowych? O ile mniej wartościowych? Ile tysięcy podpisów extra należy dostarczyć, aby pan Jarosław Kaczyński zechciał był raczyć pogadać chwileńkę?

Relację wyborca JKM – PiS przypomina relacja śp. Andrzeja Waligórskiego z Włodzimierzem Iljiczem Leninem. W wierszu „Święty Włodzimierz” padły wiekopomne słowa:

Idzie Lenin, w tył założył ręce,
Drepcze za nim moje stare serce
Moje serce melancholijne
Gówno warte, bo bezpartyjne.

REKLAMA