Homo-małżeństwa zatwierdzone przez francuski senat. Błogosławieństwo masonerii. Niedostateczny opór „prawicy”.

REKLAMA

Francuski Senat przyjął pierwszy artykuł ustawy legalizujący „małżeństwa” osób tej samej płci. Stało się to dzięki dość jednomyślnemu głosowaniu nagle zjednoczonej lewicy. Były eurodeputowany prawicy Bernard Anthony nie ma wątpliwości, że owej „jedności” dopilnowała frankomasoneria. Pomimo niesnasek, za projektem „homoślubów” zagłosowali wspólnie socjaliści, boczący się na nich za zbyt mały radykalizm projektu Zieloni i komuniści. Ze wspólnego frontu nikt się nie wyłamał, a deklarujący wcześniej niechęć wobec nowego prawa Jan Piotr Chevènement (socjalista niemal narodowy) zdobył się tylko na gest absencji. Dzięki temu wynik głosowania nad artykułem pierwszym wyraził
się stosunkiem 179 głosów za i tylko 157 przeciw, choć lewica ma normalnie tylko 10 głosów przewagi.

Ustawę poparło także pięciu senatorów centro-prawicowej Unii na rzecz Ruchu Ludowego (dwóch było nieobecnych) i jeden centrysta (czterech jego kolegów nie głosowało).

REKLAMA

Chociaż dziesięciogodzinna debata była gorąca, przewidywano, że opór centroprawicy będzie większy. Ostatecznie opozycja musi zadowolić się tym, że lewica na razie nie wprowadzi instytucji matek rodzących homoseksualistom dzieci na zamówienie, a poprzestanie na adopcji. Nie udało się także przeforsować poprawek do ustawy, co oznacza, że nie wróci ona już do izby niższej.

Francji pozostaje jeszcze „walka zewnętrzna”, która wyraźnie się zresztą zaostrza. Obydwie strony oskarżają się nawet o akty agresji. „Francuska wiosna” – jak nazwano wielki ruch sprzeciwu wobec „homomałżeństw” – ciągle trwa. Rzecznik grupy Manifestacja dla Wszystkich, Frigide Barjot, wezwała do nowej ogólnonarodowej manifestacji już 26 maja. Tymczasem próby zorganizowanego poparcia dla pomysłów lewicy kończą się dość mizernie. Pod paryskim merostwem zgromadziło się zaledwie ok. 2 tysięcy zwolenników ustawy, którzy przybyli tu z niedalekiej dzielnicy Marais (opanowanej od kilkunastu lat przez homosiów). Policja tym razem „naliczyła” co prawda 5 tysięcy, ale przy ponadmilionowych manifach opozycji nawet policyjne statystyki wykazują nikłą mobilizację osób popierających politykę prezydenta Hollande’a i socjalistów.

REKLAMA