Drozd: KNP czeka na odważnego i lewicowego (na razie) intelektualistę

REKLAMA

„Indywidualne sumienie jest najcenniejszym darem posiadanym przez ludzkość. Doktryna polityczna, która je szanuje, jest zasadniczo zdrowa, choćby dopuszczała się złych rzeczy lub je głosiła, bo zawiera w sobie mechanizm samokorygujący. Jednak w systemie przekonań, który kolektywizuje sumienie, nie ma niezawodnej bariery na drodze, która może koniec końców zaprowadzić do Auschwitz lub Gułagu. Nie zamierzam posunąć się nawet o jeden nędzny cal po tej makabrycznej drodze.” Paul Johnson „Pożegnanie z Partią Pracy”(tytuł rozdziału w: „Odzyskanie wolności” Zysk i S-ka Poznań 2002)

Naturalną reakcją na wiadomość o śmierci śp. Margaret Thatcher było sięgnięcie po „Odzyskanie wolności”. Paul Johnson był socjalistą z przekonania. Uważnie obserwował Labour Party i związki zawodowe. W połowie lat 70. XX w. dostrzegł coś, co kapitalnie nazwał pan Jan Pietrzak: „To, co my bierzemy za błędy urzędników, to mogą być ich dobre pomysły”. Miesiąc po miesiącu uzmysławiał sobie z narastającym oburzeniem, że popierał coraz bardziej rozpanoszonego potwora. Publikował ostrzeżenia, postulował środki zaradcze, a kiedy zrozumiał, że domniemane Błędy i Wypaczenia są Metodą, samą Istotą Socjalizmu – poparł z całą energią panią Margaret Thatcher. „Triumfujący agresorzy z lewego skrzydła partii coraz mniej starają się ukrywać swoje stanowisko w kwestii demokratycznych uprawnień zwykłych ludzi. Z przyjętego przez nich założenia, że tylko działalność polityczna jest moralnie wartościowa, logicznie wynika, że działacze polityczni są moralnie więcej warci od reszty ludzi. Jak wśród związkowych hersztów panuje przekonanie, że głosy nie udzielających się aktywnie członków nie powinny się liczyć, tak w politycznym skrzydle ruchu narasta skłonność do potępiania „demokracji arytmetycznej”, jak to się pogardliwie określa. Tym, którzy ją popierają (np. Margaret Thatcher) przylepia się etykietkę „populistów”. (wszystkie cytaty z wyżej wymienionego wydania „Odzyskania wolności”). Nie sposób nie zauważyć analogii między sytuacją panującą w Wielkiej Brytanii lat siedemdziesiątych, a tym co dzieje się w III RP. Pan Janusz Korwin-Mikke wykropkowuje słowo „d…kracja”, ale to nasza Czołówka Demokratów nazywa „populistycznym” pomysł Jednomandatowych Okręgów Wyborczych, a „populista” JKM koncepcję takich wyborów popiera.

REKLAMA

Pierwsza część książki, opisująca rozterki coraz bardziej rozczarowanego socjalisty-idealisty, zatytułowana jest „Porażka kolektywizmu”. Świeżo nawrócony konserwatysta opis sytuacji zdemolowanej socjalizmem ojczyzny zawarł w części drugiej: „Wielka Brytania w tarapatach”. Gorąco zachęcam do rozpoczęcia lektury od rozdziału dziewiątego. Nosi on tytuł „O stanie państwa”. Można odnieść wrażenie, że tajemniczy „Ktoś” przeczytał ponurą relację Paula Johnsona i potraktował ją jako Instrukcję Montażową podczas budowy Trzeciej Rzeczypospolitej. Wszystkie patologie demokracji brytyjskiej potraktowanej socjalizmem zainstalowano w Polsce jako zdobycze demokracji. „Historia uczy nas, że narodom zdarza się popełnić samobójstwo. Niszczą same siebie, dopuszczając się szaleństw, arogancji, zbiorowego obłędu – lub zbiorowego tchórzostwa.(…)Niewątpliwie wszystkie narzędzia potrzebne do samozniszczenia już są. Cały czas je na sobie wypróbowujemy, na dziesiątki różnych sposobów.”

Zwolennik konserwatywnego liberalizmu w Polsce musi w pewnym momencie doświadczyć poczucia, że uprawia dyscyplinę nazwaną ponad dwa tysiące lat temu jako „głos wołający na puszczy”. Pan Stanisław Michalkiewicz prowadzi stronę internetową zaopatrzoną w licznik wejść. Zazwyczaj około dziesięciu tysięcy czytelników. Gdy coś bardziej intrygującego – czterdzieści tysięcy. Jedyną reakcją tzw. „głównego nurtu” jest milczenie. Publikacje „Najwyższego Czasu” – takoż. Charakterystyczne: pan Waldemar Łysiak na początku współpracy z „Gazetą Polską” często przywoływał w swoich felietonach cytaty oznaczane „NCz”. Pewnego dnia przestał. Sam na to wpadł, czy Redakcja poprosiła – ja nie wiem… Domyślam się, że pana Michalkiewicza czytają po prostu „wszyscy”. Wiem, że robi to np. pani Senyszyn, prominentka SLD. Sama powiedziała. Nic dziwnego, polszczyzna pana Michalkiewicza wobec wszechobecnego eurobełkotu musi być jak butla z tlenem dla kogoś w betonowych butach na dnie jeziora.

Byłoby dobrze, gdyby wzięli sobie do serca Anonimowi Czytelnicy z klubu CzytAnon zwłaszcza ten, (obiecuję, że ostatni), cytat:

„Linią myślenia, która w większym stopniu od innych zamienia Wielką Brytanię w ubogi i źle rządzony kraj, w przemysłowy slums, w którym coraz bardziej panoszy się przemoc, jest przekonanie, że działania polityczne są czynnikiem ludzkiego szczęścia. Im więcej działań politycznych podejmiemy, im więcej pieniędzy wydamy za pośrednictwem kolektywnego procesu politycznego, tym większa będzie łączna suma ludzkiej szczęśliwości. Ten kardynalny błąd myślowy współczesnej epoki sam sobie zbudował bombastyczne pomniki. Gigantyczne Hillingdon Civic Centre, które kosztowało prawie 20 milionów funtów, nareszcie jest na ukończeniu.. Ten pałac z różowej cegły – Blenheim na miarę naszych czasów –króluje nad starym miasteczkiem Uxbridge i uzmysławia płatnikom podatku lokalnego, którzy nie zażyczyli sobie tego kolosa, ogrom bezczelności procesu politycznego w całym jego naocznym triumfalizmie. Gmach emanuje zresztą nieomylnie militarną aurą, a niektóre jego cechy architektoniczne nieodparcie kojarzą mi się z groźnymi ceglanymi zamkami Krzyżaków, rozstawionymi nad Bałtykiem, aby trzymać w szachu pogańskich Słowian. Oto nasz lokalny Malbork”.

Żarty na bok! Nie wyobrażam sobie panów premierów, i tych byłych, i tego aktywnego, że drałują do księgarni w poszukiwaniu „Odzyskania wolności”! Natomiast rzucam wyzwanie intelektualnym podporom tych Graczy i Aktywistów. Konwersja Paula Johnsona z socjalizmu na konserwatyzm, jego przejście na stronę Margaret Thatcher były wydarzeniem, dla którego analogią w dzisiejszej Polsce byłoby poparcie Kongresu Nowej Prawicy przez kogoś kalibru Jadwigi Staniszkis, Zdzisława Krasnodębskiego czy Ryszarda Bugaja. Czy jest to wyobrażalne? Tak. Wystarczy przypomnieć, że Adolf i Aleksander Bocheńscy w 1925 roku wydali drukiem „Tendencje samobójcze narodu polskiego” i powinny włączyć się u naszych patriotycznie nastawionych intelektualistów dzwonki alarmowe. Pan Korwin-Mikke jest traktowany przez interesownych dziennikarzy i polityków tak samo, jak była traktowana pani Thatcher. „Oszołom”, „populista”, „wariatuńcio”, „oryginał”. Podobnie podpalacze dyskredytują kogoś, kto woła „pożar!”.

W 1989 roku stało się w Polsce to samo, co we Francji dwieście lat wcześniej. Ludzie chcieli wolności, a dostali tyranię gryzipiórków gardłujących o Wolności, Równości i Braterstwie. Kilka dni temu w „Gazecie Polskiej”, w „Do rzeczy” i w „Sieci”, tygodnikach popierających PiS, można było przeczytać rozmaite komentarze do filmu „Układ zamknięty”. Brakowało jednej refleksji: wśród wszystkich partii tylko KNP/UPR od lat nawołują do demontażu systemu opartego o biurokrację. Demoloch, żarłoczny bożek „demokratów”, demoluje kraj i jego mieszkańców, korumpuje, drenuje z zasobów, zmusza do emigracji młodych, starych doprowadza do rozpaczy, a opornych niszczy. To nieprawda, że wystarczy go przemalować z różowego na biało-czerwono. Brytyjczycy swojego, w narodowe barwy ustrojonego, po prostu wywalili na śmietnik historii. W Polsce tylko Janusz Korwin-Mikke ze swoim ugrupowaniem proponują takie rozwiązanie.

Doskonale można sobie wyobrazić, ile się nawzdychał Arystoteles zanim wykrztusił, że Platon to, owszem, dobry kolega, ale prawda jest ważniejsza. Paul Johnson zebrał się w sobie i stanął po stronie prawdy. Jakiej innej odwagi można oczekiwać od intelektualisty jak nie nazywania rzeczy po imieniu wbrew stereotypom, wbrew możnym, wbrew rozwydrzonym oszustom? Panie i panowie intelektualiści, larum grają. Pobudka.

REKLAMA