Kubiak: Ruch Narodowy w oparach kolektywizmu

REKLAMA

(Od Redakcji: Poniższym tekstem, znajdującym się także w bieżącym numerze „NCz!” rozpoczynamy dyskusję o ideowym obliczu najnowszych odłamów polskiej prawicy. Zapraszamy do przesyłania głosów i opinii)

Kiedy kilka lat temu zetknąłem się z narodowcami i Marszem Niepodległości, miałem względem nich dużą sympatię, byli to bowiem ludzie, którzy wbrew wszechobecnej propagandzie potrafili myśleć inaczej, niż to nakazywała polityczna poprawność. Niestety teraz, kiedy Ruch Narodowy ogłosił swoją deklarację ideową, wszystkie nadzieje, które z nim wiązałem, wygasły.

REKLAMA

Pierwsze ostrzeżenie

Coraz większej nieufności wobec narodowców nabierałem stopniowo. Pierwszym ostrzeżeniem był dla mnie tekst zamieszczony na stronie Narodowcy.net o wymownym tytule „Nacjonalizm, nie liberalizm!”. Autor tegoż tekstu pisze: „Jeszcze gorsze jest jednak to, że »nacjonaliści« nie widzą tego, iż kapitalizm jest sprzeczny z ideą samego nacjonalizmu. Warto przypomnieć, że nacjonalizm uznaje sprawy narodu za najważniejsze. Głosi także solidarność wszystkich grup i klas społecznych danego narodu”. Jest to typowe wyznanie marksisty. Autor jednak rozważnie nie używa słowa socjalizm, bowiem ma ono w Polsce negatywną konotację. Zamiast tego używa słowa nacjonalizm, które nie jest aż tak jednoznaczne i nie oznacza systemu gospodarczego.

Autor dalej stwierdza: „Nie wolno także zapominać, że kapitalizm jest nastawiony na zysk jednostki, a nie dobro narodu. Przeciętnego przedsiębiorcę nie obchodzi dobro ogółu, a dobro jego samego”. W tym fragmencie artykułu znać już wyraźnie narodowe zacięcie. Autor jednak niestety mija się z prawdą w swoim wywodzie. Kapitalizm daje bowiem zysk zarówno jednostce, jak i ogółowi. Dobrowolna wymiana między jednostkami zawsze będzie dawała zysk obu stronom wymiany, ponieważ gdyby było inaczej, jednostki by do niej nie przystąpiły. Autor myli się po raz wtóry, twierdząc, iż „przeciętnego przedsiębiorcę nie obchodzi dobro ogółu”. Gdyby było tak, jak sugeruje autor, to ów „przeciętny przedsiębiorca” zostałby z rynku wyeliminowany. Przedsiębiorca musi dostarczać ogółowi (konsumentom) tego, czego ogół oczekuje. Jeżeli byłoby inaczej, konsumenci nie korzystaliby z jego usług (bądź produktów), a przedsiębiorca nie osiągnąłby zysku. Tak więc zysk po stronie przedsiębiorcy oznacza równocześnie zysk po stronie konsumentów (ogółu, narodu).

Ale idźmy dalej i zacytujmy po raz kolejny autora tekstu „Nacjonalizm, nie liberalizm!”: „Wielu z was mówi, że szkolnictwo, służba zdrowia czy strategiczne sektory gospodarcze nie mają prawa być kontrolowane. Śmieszne; powiedzcie, na jakich terenach wiejskich działałyby przychodnie czy szpitale, skoro mieszka tam nieporównanie mniej ludzi i po prostu nie opłacałoby się tam zakładać tego typu placówek. To samo jest ze szkołami. Państwo powinno zapewnić równy dostęp do nauki wszystkim Polakom. Wielu z was pewnie nie pomyślało o tym, że mogłoby się urodzić w biednej rodzinie i po prostu waszych rodziców nie stać by było na opłacenie wam nauki w prywatnej szkole. Kolej, przemysł zbrojeniowy, stocznie czy wydobycie surowców naturalnych powinny być kontrolowane przez państwo. To chyba oczywiste, że państwo powinno móc zabezpieczyć się przed utratą kontroli strategicznych sektorów gospodarki”. Jest to przykład typowego wywodu socjalisty. gdybym miał odpowiedzieć krótko na te zarzuty, to musiałbym powiedzieć, że jeżeli moich rodziców nie byłoby stać na posłanie mnie do szkoły prywatnej, to po prostu bym do niej nie poszedł! Tak samo jak obecnie nie stać mnie, aby kupić sobie najnowszy model Ferrari. Jeżeli kogoś na coś nie stać, to tego nie kupuje. Jednak autor zapomina o jednej bardzo ważnej rzeczy – mianowicie o tym, że państwowe szpitale, przychodnie, szkoły etc. są finansowane z pieniędzy obywateli, którym państwo zabiera je w postaci podatków. Jeżeli obecnie obywatele są w stanie utrzymać publiczne szkoły i szpitale plus urzędników, którzy zajmują się redystrybucją ich własnych pieniędzy, to tym bardziej będą w stanie zapłacić za prywatną szkołę bez pasożytującej na niej kasty biurokratycznej.

Autor kończy swój wywód stwierdzeniem: „System, w który wierzycie, a piszę do was, różnej maści liberałowie, nie sprawdzi się”. Kiedy kilka miesięcy temu przeczytałem ten artykuł, bagatelizowałem sprawę. Myślałem bowiem, że jest to odosobniony głos w dyskusji. Niestety myliłem się.

Deklaracja ideowa

Ogłoszona niedawno deklaracja ideowa nowo powstałego Ruchu Narodowego z pewnością nie jest aż tak przesiąknięta kolektywizmem jak omawiany powyżej tekst, ale i w niej możemy dostrzec wiele groźnie brzmiących sformułowań. Deklaracja składa się z dziewięciu punktów. Przeanalizujmy wszystkie.

1. W punkcie pierwszym, noszącym tytuł „Tożsamość narodu”, nie ma praktycznie żadnych konkretów. Autorzy deklaracji kończą ten punkt słowami: „by na powrót uczynić nasz naród dumną i silną wspólnotą”.
2. Tożsamość rodziny. Autorzy najpierw piszą: „Zaproponujemy rozwiązania poprawiające warunki życia rodzin, by umożliwić rozwój demograficzny narodu” – by następnie stwierdzić: „Ruch Narodowy będzie stać na straży autonomii rodziny i przeciwstawi się próbom ingerencji urzędniczej w życie rodzinne”. Pojawia się tu oczywiście pytanie: co autorzy rozumieją przez „rozwiązania poprawiające warunki życia rodzin”? Oraz drugie pytanie: kto ma te rozwiązania wprowadzać w życie? Wydaje mi się, że autorzy deklaracji uważają państwo za odpowiednie do wprowadzenia tych rozwiązań. Jeżeli jest tak faktycznie, to nie wiem, w jaki sposób można to pogodzić ze zdaniem na temat „autonomii rodziny”. Jeżeli rodzina ma być autonomiczną jednostką społeczeństwa, to państwo nie może prowadzić względem niej żadnej polityki prorodzinnej. Polityka prorodzinna zawsze bowiem będzie powodować sytuację, w której urzędnicy będą mieli wpływ na los rodziny.
3. Tożsamość osoby. Wielu indywidualistów pewnie w tym punkcie upatrywałoby szansy na podkreślenie roli jednostki. Nic z tych rzeczy, albowiem ten punkt deklaracji – tak jak i pozostałe – jest utrzymany w duchu kolektywizmu. Możemy w nim wyczytać „Dzieci i młodzież mają prawo do patriotycznego wychowania w szkołach”, czyli mniej więcej to, co głoszą zwolennicy przymusowej państwowej edukacji – z tą małą różnicą, że Ruch Narodowy zwraca uwagę, iż ta państwowa edukacja ma być „patriotyczna”. A w punkcie drugim była mowa o „autonomii rodzinny”. Rodzice nie mają jednak żadnej autonomii, skoro nie mogą decydować o edukacji swoich dzieci. Nie dosyć, że Ruch Narodowy proponuje państwowy system edukacji utrzymywany z przymusowych podatków, to jeszcze nie zostawia rodzicom prawa do wyboru programu nauczania dla swoich pociech. Program ma być bowiem „patriotyczny” dla wszystkich.
4. Suwerenność państwa. „Państwo jest podstawowym instrumentem realizacji interesów narodowych”. W tym punkcie brak jest konkretów, jednak powyższe zdanie trochę daje do myślenia wszystkim wolnościowcom.
5. Suwerenność kultury. Z treści punktu piątego można wysnuć wniosek, że narodowcy są zwolennikami dotowania kultury przez państwo.
6. Suwerenność ekonomiczna. Narodowcy obiecują: „Powstrzymamy pogłębianie zadłużenia gospodarki”; niestety nie piszą choćby słowa, w jaki sposób zamierzają to zrobić.
7. Wolność słowa. Znowu zero konkretów.
8. Wolność gospodarowania. „Obecny stan, w którym koszty utrzymania sektora publicznego spoczywają głównie na mniej zarabiających i drobnych przedsiębiorcach, jest nie do zaakceptowania”. Narodowcom chodzi o to, aby bogaci płacili więcej (skąd my to znamy?). Nie przychodzi im jednak na myśl, aby może zmniejszyć sektor publiczny i w ten sposób zmniejszyć również koszty jego utrzymania. „Będzie walczył o swobodę działania i dostęp do kapitału dla polskiego przedsiębiorcy, aby ten mógł tworzyć nowe miejsca pracy. Zadbamy o bezpieczeństwo socjalne Polaków, proponując sprawiedliwy i prosty system emerytalny”. Pachnie to mocno ciągotkami do socjalizmu. Tylko nie za bardzo wiem, na czym miałby polegać ten „sprawiedliwy i prosty system emerytalny”. Czy narodowcy chcą znieść przymus ubezpieczeń społecznych? Skoro chcą „zadbać o system”, to chyba nie.
9. Wolność wspólnoty. „Człowiek może być prawdziwie wolny jedynie w ramach wspólnoty, dlatego Ruch Narodowy będzie bronić wolności przed zagrażającym jej liberalizmem”. Liberalizm zagraża wolności!!! Człowiek może być wolny jedynie we wspólnocie!!! Gwarantuję jedno: Marks, Engels, Hitler czy Lenin podpisaliby się pod tym obiema rękami! Oni też, podobnie jak autorzy deklaracji, nie znosili indywidualizmu i wolności jednostki. Można by podsumować: kolektywizm über alles! Jednostka jest niczym – liczy się tylko kolektyw!

Echa deklaracji

Po ogłoszeniu deklaracji Ruchu Narodowego (która, nie oszukujmy się, jest bardzo ogólna, mówi bowiem dużo o celach, a mało o środkach) pojawił się artykuł p.Piotra Michała Jeża. Odnoszę wrażenie, że ów artykuł był rozwinięciem deklaracji, a większość narodowców prezentowała go jako oficjalne stanowisko Ruchu Narodowego.

Pan Jeż już na samym początku artykułu pisze, iż skupi się na analizie punktu dziewiątego deklaracji, który – mówiąc niezwykle delikatnie – jest najbardziej kontrowersyjny.

„By sprzeczność wystąpiła, musielibyśmy przyjąć założenie, że liberalizm jest jedyną ideologią opartą na wolności” – pisze p.Jeż. W deklaracji ideowej mogliśmy wyczytać, że narodowcy będą „bronić wolności przed zagrażającym jej liberalizmem”, a tu autor artykułu mówi, że „liberalizm nie jest jedyną ideologią opartą na wolności”. Nie jedyną, ale jednak „opartą na wolności”! Czyli narodowcy będą nas bronić wolnością przed wolnością! Tak więc pan Jeż już w pierwszych słowach swojego artykułu tę sprzeczność potwierdza. Co jest tą „złą” wolnością, już wiemy – liberalizm. A co jest dla narodowców wolnością „dobrą”? Jest nią mityczny republikanizm.
Autor tłumaczy nam, czym jest wolność w rozumieniu republikańskim: „Wolność w rozumieniu republikańskim (Arystotelesa, Cycerona, Jana z Salisbury, Jana Zamoyskiego czy Feliksa Konecznego) wypływa z natury człowieka (dzisiaj rzeklibyśmy też: z jego godności). Nie jest, przede wszystkim, wolnością nieograniczoną. Granicą dla niej są określone reguły społeczności oraz zasady moralne. Stanowią one także sam gwarant wolności i utrzymania ładu społecznego”.

Czyli możemy wywnioskować, że liberalizm (w przeciwieństwie do mitycznego republikanizmu) nie wypływa z godności człowieka, jest wolnością nieograniczoną, nie uznaje żadnych reguł społecznych ani zasad moralnych, nie stanowi „gwarantu” (czy po polsku nie pisze się „gwarancji”?) wolności oraz nie gwarantuje utrzymania ładu społecznego. Są to wszystko bzdury i kłamstwa. Wśród ideologów liberalizmu oraz libertarianizmu było i jest wielu zwolenników prawa naturalnego (np. Hugo Grocjusz, Murray Rothbard). Nie wiem, skąd autorowi przyszło do głowy, że liberalizm jest wolnością nieograniczoną. Liberalizm nigdy nie uważał wolności za możliwość robienia, co się komu żywnie podoba. Dla liberałów wolność jednego człowieka kończy się w miejscu, gdzie zaczyna się wolność drugiego. Nawet skrajnie wolnościowy libertarianizm nie postuluje wolności nieograniczonej (anarchokapitalizm postuluje zniesienie państwa, ale nie zniesienie prawa).

Bardzo ciekawi są również przedstawiciele „prawdziwej” wolności, która ma nas chronić przed liberalizmem. Autor wymienia np. Arystotelesa. Był to człowiek, który – umówmy się – wolność rozumiał w dosyć specyficzny sposób. Mianowicie uważał, że pewni ludzie są stworzeni do tego, aby być niewolnikami i nie ma w tym nic złego. Czy narodowcy chcą nam zafundować tak rozumianą wolność? Faktycznie różni ona się istotnie od liberalizmu, ponieważ liberalizm gwarantuje równe prawo dla każdego człowieka.

W dalszej części tekstu p.Jeż poucza nas, jakie są różnicę między republikanizmem a liberalizmem i – jak się wydaje – stara się przekonać czytelników, że te różnice przemawiają na niekorzyść liberalizmu. Pisze m.in.: „Republikanie twierdzą, że kategoria dobra wspólnego może obejmować sytuacje, w których dobro społeczeństwa może wymagać poświęcenia poszczególnych lub wszystkich jednostek”.

Brzmi to naprawdę groźnie – szczególnie słowa: „w których dobro społeczeństwa może wymagać poświęcenia poszczególnych lub wszystkich jednostek”. Jakie dobro społeczeństwa może wymagać poświęcenia wszystkich jednostek?! Muszę przyznać, że nie jestem sobie w stanie tego wyobrazić. Jeżeli wszystkie jednostki zginą, to przestanie przecież istnieć również społeczeństwo! Autor tekstu jest aż tak zaślepiony kolektywizmem, że przestaje pamiętać o tym, iż aby istniało społeczeństwo, muszą istnieć poszczególne jednostki, z których będzie się ono składać.

W dalszej części tekstu autor wyjaśnia, co dla republikanina (oczywiście chodzi tu o „republikanina” w rozumieniu pana Jeża) znaczy wolność: „Tym bardziej człowiek jest Obywatelem, tym bardziej jest wolny, im mocniej angażuje się i poświęca dla rei publicæ”.

Pod tymi słowami mógłby się z pewnością podpisać każdy zwolennik totalitaryzmu z Hitlerem i Stalinem na czele, ale na pewno nie zrobiłby tego liberał. Dla liberała tego typu słowa znaczą mniej więcej to, o czym pisał Orwell w książce „Rok 1984”, czyli „niewola to wolność”, a „wojna to pokój”.

Autor kończy swój artykuł następującymi słowami: „Podsumowując: poza liberalizmem istnieją także inne systemy myślowe, w których wolność stoi w punkcie centralnym. Owa wolność w rozumieniu prawicowym, konserwatywnym wiąże się z określonym zakresem obowiązków. To też odpowiedzialność za własne czyny – i to odpowiedzialność przed Narodem, wspólnotą naszych przodków, jak i pokoleń przyszłych. Sporo osób ceniących sobie – słusznie! – wolność poddaje się mylnemu przekonaniu, że jedynym jej gwarantem jest liberalizm. Pamiętajmy więc o tym, że swoboda bez ograniczeń to nic innego niż libertynizm”.

Pan Jeż w powyższych słowach po raz kolejny stara się wprowadzić w błąd swoich czytelników, sugerując im kłamliwie, że liberalizm to wolność bez ograniczeń. Liberalizm (i libertarianizm) nigdy nie postulował wolności bez ograniczeń. Dla liberałów i libertarian każdy człowiek może robić to, co mu się żywnie podoba, ale – powtórzmy to – tylko pod warunkiem, że nie narusza życia, wolności i własności innych. Oczywiście zgadzamy się z pierwszym zdaniem autora, że „poza liberalizmem istnieją także inne systemy myślowe, w których wolność stoi w punkcie centralnym” – takim systemem jest oczywiście libertarianizm. Natomiast z pewnością nie jest nim serwowany nam przez autora kolektywizm, który autor nazywa republikanizmem.

Nienawiść narodowców do indywidualizmu mnie zadziwia. Widocznie nie dość jeszcze historia dała nam przykładów zgubnego wpływu kolektywizmu. Na kolektywizmie były oparte najbardziej zbrodnicze ideologie – takie jak komunizm czy faszyzm; zebrały one dziesiątki milionów ofiar, a mimo to większość ludzi nadal kocha kolektywistów, a nienawidzi indywidualistów. Ludzie nadal słuchają ze zrozumieniem pomstowań na kapitalizm czy wolny rynek. Zapominają natomiast o podstawowej rzeczy – a mianowicie o tym, że dobrowolna wymiana, na której jest oparta wolnorynkowa gospodarka, jeszcze nigdzie na świecie nie doprowadziła do wojny czy nędzy.

REKLAMA