Tusk złoży w Twoim imieniu hołd Keynesowi! Wpompuje w rynek 700 – 800 miliardów złotych!

REKLAMA

– W ciągu najbliższych 10 lat Polska będzie bezkonkurencyjna pod względem atrakcyjności inwestowania – stwierdził premier na odbywającej się w Warszawie konferencji IPO Summit (więcej na ten temat – tutaj). Tych, którzy po pierwszych słowach szefa rządu mieli nadzieję na zapowiedź jakichś wolnorynkowych reform lider PO szybko sprowadził na ziemię. Donald „Trochę socjaldemokrata” Tusk zamierza osiągnąć wzrost konkurencyjności stosując się do zaleceń ojca chrzestnego współczesnego socjalizmu – Johna Maynarda Keynesa.

(Więcej na jego temat np. tutaj: Teoria pieniądza i kredytu. Ludwig von Mises kontra John Keynes. Ten zwolennik interwencjonizmu państwowego rządzi duszami polskich polityków głównego nurtu. Przekonaniu o konieczności wspomagania mechanizmów rynkowych hołduje również Jarosław Kaczyński, którego stosunek do wolnego rynku dość dobrze oddaje sentencja przypisywana angielskiemu ekonomiście: „Kapitalizm to takie niezwykłe wierzenie, że najbardziej niegodziwi zrobią najbardziej niegodziwe z czynów dla wspólnego dobra wszystkich ludzi”).

REKLAMA

Koalicja PO-PSL „zasili polską gospodarkę niewyobrażalnymi do tej pory w historii kwotami”. W najbliższych latach rząd wpompuje w rynek „700 do 800 mld zł”. Pieniądze wyda na „inwestycje drogowe” i rozbudowę „infrastruktury komunikacyjnej”. Na samą kolej Tusk zamierza przeznaczyć jakieś 30 mld zł! Do tego: na energetykę – 60 mld zł, szeroko pojętą naukę – 10 mld zł, obronność – 10 mld zł. Około 5 mld Tusk wpompuje także „w poszukiwanie gazu łupkowego”. O przeznaczeniu pozostałych setek miliardów złotych premier póki co milczy.

Wypowiedź premiera podczas odbywającej się na warszawskiej giełdzie konferencji nie jest dużym zaskoczeniem. Już w tzw. drugim expose (koniec 2012 roku) premier zapowiadał, że „utrzymanie wzrostu gospodarczego” oraz „ochronę każdego miejsca pracy” mają zapewnić:
– pieniądze wyżebrane z UE
– wielkie, wielkie inwestycje: wpompowanie miliardów złotych w budowę bloków energetycznych, dróg, kolei itp. (więcej na ten temat: Expose Tuska na gorąco. Receptą na kryzys pieniądze wyżebrane z UE oraz… wielkie, wielkie inwestycje publiczne

W artykule „Miliardy na ręczne sterowanie” (NCZ! 03/2013) Tomasz Cukiernik ostrzegał, że „państwowe inwestowanie najzwyczajniej nie działa”. Nie tylko w Polsce!

„Państwowy New Deal prezydenta Roosevelta przedłużył wychodzenie USA z Wielkiego Kryzysu. Z kolei nowozelandzki program wielkich publicznych inwestycji przemysłowych Think Big, realizowany na przełomie lat 70. i 80. XX wieku, doprowadził kraj do zadłużenia, bezrobocia i do katastrofy gospodarczej. Obecnie w USA zawodzi na naszych oczach program stymulacyjny Baracka Obamy. Dotowane, kosztem 90 mld USD, firmy „zielonego sektora” padają jak muchy – zbankrutowało ich już 50. Zawiódł wart 500 mln USD program tworzenia w USA „zielonych miejsc pracy” – zaledwie jedna trzecia ze szkolonych osób utrzymała pracę dłużej niż przez 6 miesięcy”. Zdaniem ekonomisty Johna R. Lotta juniora, to „polityka gospodarcza prezydenta Obamy jest odpowiedzialna za przeciągający się kryzys w USA”. Podobnie uważa prof. Steven Horwitz z Uniwersytetu Saint Lawrence w Canton w stanie Nowy Jork. Dowodzi on, że „zwiększenie publicznych wydatków stymulacyjnych nie prowadzi do polepszenia sytuacji ekonomicznej państwa”. Centralne planowanie i związane z tym wydatki stymulacyjne „nie poprawiają sytuacji gospodarczej państwa, ponieważ nie odpowiadają dokładnym potrzebom ekonomicznym społeczeństwa. – Politycy, którzy nie są w stanie wiedzieć, jak najlepiej lokować zasoby stymulacyjne, ostatecznie przekażą je osobom i grupom, które gwarantują im największe poparcie w kolejnych wyborach – twierdzi Horwitz. – Wydatki stymulacyjne, które wędrują do takich grup interesu, nie mają prawa odpowiednio uformować kapitału ani rynku pracy – dodaje.”

Skoro nawet w USA (gdzie sektor prywatny jest bardzo silny, a państwo zwykle niewiele ingerowało w gospodarkę) i Nowej Zelandii (która od lat szczyci się opinią kraju, gdzie nie ma korupcji) inwestycje publiczne kończą się klęską, to dlaczego niby w Polsce miałoby to się udać?

Cały program interwencyjny Tuska to „wielokrotnie skompromitowany keynesizm, ręczne sterowanie gospodarką przez polityków, którzy gdyby się na tym znali, to byliby bogatymi biznesmenami, a nie politykami. Zasadniczy problem polega na tym, że państwo w ogóle nie powinno zajmować się inwestycjami. Zarówno jeśli chodzi o dotacje unijne, wsparcie krajowe różnych przedsięwzięć z kieszeni podatnika” itp. To „szkodliwa ingerencja biurokratów w ład rynkowy, wprowadzająca chaos w mechanizmy gospodarcze i uskuteczniająca nieuczciwą konkurencję. No ale najważniejsze, że teraz ci urzędniczy eksperci będą decydowali, kto zajmie się tymi wszystkimi inwestycjami i kto będzie zasiadał w nowo-tworzonych politycznych spółeczkach”.

Przypominamy: „Celem inwestycji państwowych jest zadowolenie urzędników, a nie konsumentów” – stwierdził prof. Murray Rothbard w „Ekonomii wolnego rynku”.

Polecamy: Keynes. Co proponował ekonomiczny guru lewicy?

REKLAMA