Korwin-Mikke: Musimy, niestety, w wyborach do unioparlamentu wystartować!

REKLAMA

Kongres Nowej Prawicy już kilkakrotnie przekraczał w sondażach istotną barierę 5%, jednak albo były to sondaże uliczne, robione przez firmy, którym reżymowe media mogły nie uwierzyć – albo były to sondaże dotyczące wyborów do unioparlamentu, w których sytuacja KNP jest lepsza. Tym razem sondaż dotyczył wyborów do Sejmu – i przeprowadzało go SMG/KRC, czyli firma uznawana przez reżym za wiarygodną. Związku z czym na konferencji prasowej (z okazji Dnia Dziecka Zadłużonego) pojawiło się siedem kamer telewizyjnych, a nie jedna-dwie (lub czasem zero…) – jak zazwyczaj.

Może to mieć – i powinno – efekt kuli śniegowej. Gdy ludzie zobaczą, że nie jest wstydem (ani „zmarnowaniem głosu”) popierać Nowa Prawicę – będą się do niej częściej przyznawali.

REKLAMA

Wynik 5% (nieco wyższy od wyniku PSL, które też przekroczyło 5%) jest jednak wynikiem zaniżonym, gdyż był to sondaż telefoniczny. Nie jest łatwo przez telefon, gdy jest się identyfikowalnym, przyznać się do tego, że jest się zwolennikiem partii antypaństwowej – otwarcie głoszącej, że chce zastąpić III Rzeczpospolitą jakimś „Państwem Polskim”, w ogóle nie będącym d***kracją, a „klasę polityczną” III RP posłać do kamieniołomów albo wytarzać w smole i w pierzu i wykopać za granicę… Znacznie lepszym miernikiem niż sondaże jest konkretny wynik w Rybniku, gdzie na zupełnie obcym terenie, wśród nie lubiących „goroli w ogóle, a obcych goroli w szczególności” Ślązaków, gdzie 34% głosów padło na listy lokalne – uzyskałem 8% głosów. Z drugiej jednak strony w powiatach Mikołów i Rybnik nie ma wsi – będących matecznikiem PSL i PiS.

Po uśrednieniu z uwagi na te obydwa czynniki wychodzi ocena 7÷8%. I tego należy się trzymać. Należy jednak pamiętać, że w miarę narastania kryzysu rozczarowanie do PO i PiS (które jednak też rządziło…) będzie narastać. W ślad za tym pójdą i nasze notowania. Po nagłym załamaniu gospodarczym – nieuniknionym przecież – poparcie dla nas (ale i dla Lewicy, i dla Narodowców) wzrośnie raptownie. Jedynym, czego się obawiam, jest absencja wyborcza. Nie – nie zwykła absencja, która jest dla nas korzystna. Mam na myśli to, że uniosceptycy najzwyczajniej w świecie pojadą na majówkę – nie fatygując się z oddawaniem głosu w wyborach do ciała, którego nie lubią, jego roli nie rozumieją, a głosować mieliby na tych, którzy jadą do Brukseli sabotować prace UE!

Za to dobry wynik w wyborach do unioparlamentu to utrwalenie w świadomości wyborców, że głos na nas nie będzie zmarnowany. Dlatego musimy, niestety, w tych wyborach wystartować. Jeśli Unia dotrwa do 2014 roku oczywiście…

REKLAMA