Kubiak: Libertarianizm solą w oku narodowca

REKLAMA

W swoim artykule pt. „Ruch Narodowy w oparach kolektywizmu” („NCz!” z 27 kwietnia – 4 maja 2013) broniłem liberalizmu przed atakami ze strony narodowców. Choć sam się liberałem nie czuję, uznałem, że przyzwoitość wymaga reakcji na tego typu ataki, których celem była ideologia wolności. O ile jednak możemy uznać, że liberalizm ma złą prasę u narodowców, to co dopiero możemy powiedzieć o stosunku narodowców do libertarianizmu!

Pan Jeż… – pardon: pan Piasecki, czyli autor feralnego tekstu „Poza liberalizmem też jest wolność” , który krytykowałem w swoim artykule, postanowił przystąpić do kontrataku.

REKLAMA

W jego artykule pt. „W obronie republikanizmu”(„NCz!” z 25 maja – 1 czerwca) możemy przeczytać wiele „ciekawych” rzeczy; dowiadujemy się np., że tzw. solidaryzm narodowy (dla niewtajemniczonych – to taka narodowa odmiana sprawiedliwości społecznej) jest uniwersalnym panaceum na wszelkie bolączki w naszych zepsutych czasach. Nie o tym chcę jednak pisać, bowiem w obronie liberalizmu już raz wystąpiłem, a nowe rewelacje p.Piaseckiego bardzo rzeczowo skrytykował p.Tomasz Sommer.

Chciałbym w tym miejscu zająć się obroną libertarianizmu, który przez p.Piaseckiego jest przedstawiany w niezbyt przychylnym świetle, co – jak podejrzewam – wynika z małej wiedzy na jego temat.

Szanowny p.Piasecki pisze: „Warto zauważyć że słowa autora [chodzi tu o fragment mojego artykułu pt. „Ruch narodowy w oparach kolektywizmu”] »anarchokapitalizm postuluje zniesienie państwa, ale nie zniesienie prawa« są wewnętrznie sprzeczne, bowiem anarchizm definiuje państwo jako aparat przymusu (czy wręcz ucisku), zaś differentia specifica prawa jest właśnie istnienie przymusu (bez sankcji egzekucyjnej istnieją jedynie normy moralne i zwyczajowe), które państwo ma gwarantować”.

Z przytoczonego powyżej fragmentu wywodu p.Piaseckiego wynika, iż otrzymał on bardzo staranne wykształcenie w państwowej szkole wyższej. Toteż nie mam do niego pretensji, że nie wie, czym jest anarchokapitalizm, bowiem ucząc się w państwowej szkole wyższej, z pewnością dowiedzieć się tego nie sposób. Autor błędnie utożsamia anarchokapitalizm, który jest jednym z dwóch podstawowych nurtów libertarianizmu, z mainstreamowym anarchizmem. W słowach „anarchokapitalizm postuluje zniesienie państwa, ale nie zniesienie prawa” nie ma jakiejkolwiek sprzeczności. Nie możemy bowiem stawiać znaku równości pomiędzy państwem a prawem. Prawo bowiem najczęściej opiera się na zwyczajach danej grupy jednostek, a nie na gwarancji państwa. Pan Piasecki ma również błędne mniemanie o anarchokapitalistycznym prawie, które jego zdaniem nie będzie miało sankcji egzekucyjnej. Wnioskuję, że autor nie zapoznał się z jakąkolwiek pracą czołowych anarchokapitalistów, takich jak Rothbard czy Hoppe, bowiem nie zdaje on sobie sprawy z tego, iż w libertariańskim społeczeństwie istniałyby firmy ubezpieczeniowe egzekwujące prawo.

Libertarianie-anarchokapitaliści – w przeciwieństwie do klasycznych liberałów – nie wierzą w to, iż państwo może zrobić cokolwiek lepiej niż rynek. Dlatego też uważają, że sądownictwo również należy państwu wyrwać. Przeciwnicy prywatyzacji sądów twierdzą, że owszem, rynek może zajmować się produkcją chleba czy butów, ale sądownictwo jest zbyt ważne, aby powierzyć je wolnemu rynkowi. Anarchokapitaliści twierdzą natomiast, że sądownictwo jest zbyt ważne, żeby pozostawiać je w rękach partaczy nie potrafiących wyprodukować chleba czy butów! Odpowiedzmy sobie bowiem na pytanie: dlaczego chleba i butów mamy pod dostatkiem? Jest tak dlatego, że zajmuje się tym rynek, a nie nasze „ukochane” państwo. Bowiem gdyby państwo miało monopol na produkcję chleba (tak jak ma obecnie monopol na sądownictwo), to gwarantuję, iż musielibyśmy przymierać głodem.

Procesy rynkowe mają to do siebie, że są uniwersalne – sprawdzają się zarówno w przypadku produkcji chleba, jak i w przypadku produkcji prawa. Dlatego też nasze sądy, wojsko, policja, państwowa służba zdrowia czy państwowa edukacja są i będą w opłakanym stanie. Jedynym sposobem poprawienia jakości usług wymienionych powyżej instytucji jest ich urynkowienie.

Jak możemy mieć dobre sądy w sytuacji, w której nie mają one konkurencji, a sędziowie nie odpowiadają za swoją pracę przed klientami?

Teraz przytoczę inną wypowiedź, którą autor artykułu „W obronie republikanizmu” atakuje libertarianizm: „W polemice zabrakło odniesienia się do mego zarzutu wobec liberalnej (a zwłaszcza libertariańskiej) koncepcji wolności, która w swej teorii nie wyklucza dopuszczalności takich obrzydliwych zachowań jak np. pedofilia i pedofilska prostytucja, kazirodztwo, nekrofilia czy zoofilia”.

W swoim pierwszym artykule nie zajmowałem się powyżej opisanym problemem z uwagi na jego marginalizm. Ale widocznie p.Piaseckiego to martwi, toteż postaram się problem objaśnić. Wyobrażenia niektórych ludzi na temat libertarianizmu mnie przerażają, a co jeszcze gorsze, oni się swoimi wyobrażeniami dzielą z innymi! Tak więc libertariański świat – w owych wyobrażeniach – to świat niekończących się seksualnych stosunków wszystkich z wszystkimi. Ale na poważnie i do rzeczy.

Po pierwsze: „obrzydliwe zachowania” są sformułowaniem czysto subiektywnym i nie za bardzo wiem, dlaczego niby prawo miałoby zakazywać rzeczy, które p.Piaseckiemu wydają się obrzydliwe. Dlaczego mamy ograniczać wolności innych tylko dlatego, że panu Piaseckiemu nie podobają się ich zachowania?

Po drugie: cała filozofia libertariańska opiera się na prostym aksjomacie o nieagresji, który przewiduje dopuszczalność wszystkich czynów nie naruszających praw własności innych ludzi. Aksjomat o nieagresji przewiduje naprawdę bardzo proste i przejrzyste zasady współżycia obywateli. Nie można nikogo zabić, zgwałcić, pobić, okraść czy w inny sposób naruszyć jego prawa własności. Wyżej wymienione czyny są w libertariańskim świecie surowo zakazane. Natomiast wszystkie zachowania, do których ludzie przystępują dobrowolnie, są dozwolone.

Po trzecie: pan Piasecki używa takich zwrotów jak „pedofilia”, „pedofilska prostytucja”, nie wyjaśniając przy tym, co przez nie rozumie. W powszechnym rozumieniu „pedofilia” to stosunek seksualny dorosłego z dzieckiem. Tylko zadajmy tu sobie pytanie podstawowe: kim jest „dziecko”? Czy dzieckiem przestaje się być po ukończeniu 18 lat? Wcześniej? A może później? Pan Piasecki powinien sprecyzować swoje zarzuty, zamiast szafować szokującymi sformułowaniami w celu zdyskredytowania libertarianizmu. Pedofilia rozumiana jako stosunek dorosłego człowieka z nieświadomym dzieckiem jest oczywiście naruszeniem aksjomatu o nieagresji i byłaby karana w libertariańskim społeczeństwie. Natomiast dobrowolny i świadomy stosunek seksualny czternastoletniej dziewczyny z dwudziestoletnim mężczyzną nie byłby penalizowany.

Nie wiem też, co p.Piasecki rozumie przez słowo „kazirodztwo”. Czy chciałby zakazać wszelkich stosunków seksualnych w ramach szeroko pojętej „rodziny”? A jeżeli tak, to dlaczego? Dlatego że mu się to nie podoba? Stosunek seksualny między osobą x a osobą y należącymi do rodziny to sprawa osób x i y, a nie sprawa p.Piaseckiego. Zresztą wszelkie mity na temat kazirodztwa niszczy w swojej książce John Stossel („Mity, kłamstwa i zwykła głupota”).
Po czwarte: problem zoofilii i nekrofilii jest tak marginalny, że pisanie o nim jest mało poważne, ale jeśli pana Piaseckiego to interesuje, to trudno. Obecnie zoofilia i nekrofilia są prawnie zakazane w wielu krajach, ale jest to zakaz martwy z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze – jest to przestępstwo popełniane bardzo rzadko, a po drugie – jeszcze rzadziej wykrywalne. Z tak prozaicznej przyczyny, że zwierzętom jest dość trudno złożyć zeznania.
Podsumowując: aksjomat o nieagresji nie wyklucza występowania takich czynów jak zoofilia czy nekrofilia, co nie oznacza wcale, że takie czyny będą występować. Jeżeli np. właściciel danego miasta stwierdzi, że nie życzy sobie na terenie swojej własności nekrofilii, zoofilii czy nawet prostytucji, to przebywający w granicach jego miasta będą musieli przestrzegać tego prawa, bowiem w przeciwnym razie będą ich czekały dotkliwe sankcje. Nie podejrzewam, aby nekrofilia czy zoofilia były gdziekolwiek tolerowane. No, chyba że p.Piasecki chciałby mieć za sąsiada osobnika trudniącego się opisanym powyżej procederem. Jeżeli taka osoba mimo braku akceptacji p.Piaseckiego jednak by zamieszkała w okolicy, to można by się jej stamtąd pozbyć pokojowymi metodami, np. metodą bojkotu takiego osobnika przez miejscowych sprzedawców i przedsiębiorców.

Demonizowania libertarian i libertarianizmu przez szeroko pojęty Ruch Narodowy nie należy łączyć tylko z szanownym p.Piaseckim. Otóż p. Jerzy Wasiukiewicz od dłuższego czasu sili się w promowaniu tzw. otwartości Ruchu Narodowego na wolnościowców. Z tej okazji zdążył napisać już dwa artykuły o niezwykle wymownych tytułach: „Ruch Narodowy otwarty na wolnościowców” oraz „Wolnościowcy bliżej Ruchu Narodowego niż im się wydaje. Oni już w nim są”. Pan Wasiukiewicz w jednym z nich przedstawia, jak mu się wydaje, koronny argument na poparcie swojej tezy o rzekomej „otwartości”. Cytuje bowiem samego Kierownika Głównego ONR, Przemysława Holochera, który pisze, co następuje:
„Anarcho-kapitalizmowi, wolności z całkowitym pominięciem państwa i narodu, wolności dla samej wolności, bez podłoża chrześcijańskiego, mówię zdecydowanie – nie. Jest możliwy sojusz Narodowców z Wolnościowcami, ale pod warunkiem, że owa wolność nie wzięła pod pantofel konserwatyzmu, pod warunkiem, że owy konserwatyzm w ogóle istnieje. Na szczęście jest wiele grup i osób, które kierują się w swoim życiu i postrzeganiu rzeczywistości rozsądkiem, nie zaś ślepo doktryną, czy książkami i teoriami, które nie sprawdzą się w praktyce” (pisownia oryginalna).

Tak więc Kierownik Główny ONR, podobnie jak cytowany powyżej szanowny p.Piasecki, ma straszliwe wyobrażenia na temat anarchokapitalistów. Nie będę w tej chwili rozbijał wypowiedzi pana Holochera na czynniki pierwsze, chcę jednak pewne rzeczy zasygnalizować. Po pierwsze: nie wiem, skąd Kierownikowi Głównemu ONR przyszło do głowy, że anarchokapitalizm to „wolność dla samej wolności, bez podłoża chrześcijańskiego”. Dlaczego niby anarchokapitalizm nie ma podłoża chrześcijańskiego? Czy dlatego, że sprzeciwia się istnieniu państwa, które rabuje i morduje własnych obywateli? Wychodzi tu po raz kolejny głęboka niewiedza przeciwników libertarianizmu, którzy dumnie głoszą kłamstwa na jego temat. Libertarianizm nie jest żadną religią czy też sektą, której wyznawcy czczą na ołtarzu wolność. Libertarianizm jest jedynie sposobem na organizację ziemskiego życia w taki sposób, aby było ono jak najmniej dla ludzi uciążliwe.

Jak widzimy, z tą „otwartością” Ruchu Narodowego na wolnościowców nie jest tak różowo, jak to niektórzy starają się nam przedstawiać. Ruch Narodowy nie chce w swoich szeregach libertarian-anarchokapitalistów, którzy widocznie, zdaniem przedstawicieli RN, do wolnościowców się nie zaliczają.

REKLAMA