Przeciwnicy tzw. ustawy Taubiry (od nazwiska minister sprawiedliwości) legalizującej „homośluby” kontynuują protesty. Ostatnio przerzucili się na… sport!
Po incydentach na turnieju tenisowym Rollanda Garrosa, gdzie 12 przeciwników homozwiązków wtargnęło na korty areny w czasie tenisowego finału i rozwinęło transparent z napisem: „Na pomoc, Francja depcze prawa dziecka!”, przyszła pora Tour de France, który będzie trwać od 29 czerwca do 21 lipca.
Stowarzyszenie „Manifa dla Wszystkich” zmieniło nazwę na tę okazję na „Tour de France dla wszystkich”. Organizatorzy protestu zapowiadają, że ich pomysł nie polega na tym, aby zakłócić wyścig. Nie będzie blokad trasy ani opóźniania peletonu. Będą jednak widowiskowe akcje dostosowywane do każdego etapu indywidualnie, które mają wpadać przede wszystkim w telewizyjne kadry. Będą też np. rozprowadzane koszulki z logo Tour de France, „Manify dla Wszystkich” i hasłami za małżeństwem rozumianym normalnie. Transmisja z wyścigu będzie więc w tym roku miała dodatkowe „smaczki”…
Poza przenoszeniem protestu na areny sportowe trwa także nadal opór polityczny. Wielu francuskich merów w dalszym ciągu wzbrania się przed udzielaniem „ślubów” pederastom. Jednym z nich jest Jan Michał Colo (UMP), od 31 lat mer Arcangues (Pireneje Atlatyckie), który w specjalnym komunikacie przesłanym do prefektury stwierdził, że ani on, ani jego zastępcy nie będą przestrzegać prawa Taubiry – i powołał się na obietnicę prezydenta Franciszka Hollanda, że merowie będą mogli korzystać z klauzuli wolności sumienia. Obecnie okazuje się, że deklaracje szefa państwa były gołosłowne, bo władze nie chcą słyszeć o odmowie udzielania „homoślubów”. Miejscowa prefektura już uznała postawę merostwa za nielegalną, a szef MSW Manuel Valls oświadczył, że „gwałcący prawo do małżeństwa dla wszystkich” narażają się na odpowiedzialność karną.
Merom, którzy „dyskryminują” w ten sposób pary homoseksualne, grozi kara do trzech lat więzienia i grzywna w wysokości do 45 tys. euro!
Władzom podpali także merowie podparyskiego Saint-Cloud i Wersalu. Tutaj poszło o „cenzurowanie homoseksualizmu”. Mieszkańcom tych miast nie spodobały się plakaty wchodzącego do kin i nagrodzonego w Cannes filmu „L’Inconnu du lac”. Na afiszach widać całującą się męską parę, a w tle tychże osobników splecionych w namiętnej miłości na plaży. Obsceniczny plakat został na wniosek merostw wycofany ze słupów ogłoszeniowych. Niemal natychmiast donos do władz złożyła organizacja SOS Homofobia, a jej zwolennicy zorganizowali pod merostwami pikiety przeciw „cenzurowaniu homoseksualizmu”.
Do walki ruszyła minister kultury Aurelia Filippetti, która zdjęcie plakatów filmowych nazwała „aktem cenzury i zamachem na wolność wypowiedzi”. O zgorszonych rodzicach, którzy osobiście interweniowali w tej sprawie w merostwach, jakoś się nie mówi… Zdecydowane stanowisko zajęła też Partia Socjalistyczna. Jej czołowi politycy (np. Segolène Royal) mówią wprost o „homofobii nie do zaakceptowania” i żądają kary dla merów za „akt dyskryminacji”. Przy okazji partia zajęła także stanowisko wobec merów odmawiających pederastom posługi „ślubnej”. W komunikacie tej partii sekretarz PS ds. społecznych, Marek Coatanéa, napisał, że:
„Od czasu otwarcia instytucji małżeństwa dla par tej samej płci wielu merów odmawia udzielania ślubu takim związkom w swoich gminach. Nie tylko nie chcą celebrować uroczystości, ale zabraniają tego także swoim zastępcom. (…) Taka postawa jest nie do zaakceptowania, bowiem Republika nie będzie tolerować żadnego wyjątku we wdrażaniu już uchwalonego demokratycznie prawa. Partia Socjalistyczna przypomina wszystkim merom, że ich funkcja zobowiązuje do stosowania również tego prawa. Chociaż niektórzy uważają jeszcze, że mogą się od tego uchylać, to udzielanie ślubów wszystkim parom nie należy do ich wyboru. Partia Socjalistyczna będzie w tym temacie szczególnie czujna i będzie donosić o wszystkich dyskryminacjach, jakie mogą tu zaistnieć”.
Groźby idą dalej i tylko kwestią czasu wydaje się nakładanie na merów kar. Np. para męska, której mer Arcangues odmawia ślubu, zapowiada, że wystąpi na drogę sądową. Panowie zachęcają także do działania minister sprawiedliwości Krystianę Taubirę (autorkę ustawy), twierdząc, że jeśli mer nie da im ślubu, to odeślą swoje karty wyborcze i nie będą płacić podatków.
Opornych merów wspierają jednak sami wyborcy. W przypadku Arcangues uznanie dla odwagi mera wyraził także ordynariusz diecezji bajońskiej, ks. bp Marek Aillet, pisząc, że osoby pełniące publiczne urzędy także mają prawo postępowania zgodnie z własnym sumieniem. Niby mają, ale socjalistyczna praktyka pokazuje, że nie tak do końca…