Gwiazdowski: Czy to minister Urban czy jednak minister Rostowski?

REKLAMA

Konserwatywno liberalny socjalista wysłał właśnie do Marszałka Sejmu projekt ustawy o zmianie ustawy o finansach publicznych.

W końcu nie jest to żaden gniot legislacyjny. Ustawa jest prosta, króciutka, napisana zrozumiałem językiem. Ma tylko dwa artykuły:

REKLAMA

„Art. 1. W ustawie z dnia 27 sierpnia 2009 r. o finansach publicznych (Dz. U. Nr 157, poz. 1240, z późn. zm.) wprowadza się następujące zmiany:

1) po art. 86 dodaje się art. 86a w brzmieniu:
„Art. 86a. Przepisu art. 86 ust. 1 pkt 1 nie stosuje się w roku 2013.”;

2) po art. 112d dodaje się art. 112e w brzmieniu:
„Art. 112e. Przepisów art. 112a i art. 112b nie stosuje się w roku 2013.”.

Art. 2. Ustawa wchodzi w życie z dniem następującym po dniu ogłoszenia.”

Ale za to jakie uzasadnienie! Pokazuje, że wnioskodawca nie zatrzymał się w swojej ewolucji od liberała do socjalisty. Podąża w kierunku komunizmu i to jeszcze „konserwatywnego”, czyli „twardogłowego”. W każdym razie takich argumentów Jerzy Urban by się nie powstydził za czasów gdy pełnił funkcję rzecznika stanu wojennego.

„Obowiązujące dotychczas ograniczenia spełniły swoją funkcję i pozwoliły Polsce na uniknięcie istotnego wzrostu długu publicznego w ostatnim okresie.”!

Za czasów Urbana nie miałem jak się nabijać z jego dialektyki stosowanej. Teraz mogę.

Jakbyśmy „uniknęli istotnego wzrostu długu publicznego”, to nie musielibyśmy „zawieszać” reguły ostrożnościowej, bo byśmy się nie zbliżyli do wyznaczonej granicy.

Pan Bóg nie bez przyczyny grzech pychy umieścił na pierwszym miejscu w katalogu grzechów głównych. Pycha i nonszalancja Najlepszego Ministra Finansów Europy Wschodzącej, który był już przecież Najlepszym Ministrem Finansów w Europie i Prawie Najlepszym Ministrem Finansów w Europie, za które otrzymał awans na Wicepremiera, nie mogły pozostać bez wpływu na stan finansów publicznych. I pycha zastała ukarana.

Rząd, którego ministrowie niedawno pokazywali na konferencji prasowej, jak się wkłada do jednej kieszeni stówkę, a wyjmuje z drugiej cztery i zapowiadał polskie inwestycje rozwojowe na jakieś 800 miliardów, nagle musi oszczędzać. Bo jest kryzys w Europie, bo był kiedyś Balcerowicz, a całkiem niedawno Kaczyński, a koledzy z piaskownicy to się umorusali jeszcze bardziej.

Sam się dziwię, że mi się chciało, ale sięgnąłem do uzasadnienia ustawy o finansach publicznych z 2009 roku – czyli przyjętej przez poprzedni rząd konserwatywno liberalnego socjalisty. I wyczytałem tam, że: „zadaniem procedur ostrożnościowych i sanacyjnych uruchamianych po przekroczeniu kolejnych progów relacji długu publicznego do PKB jest powstrzymanie narastania długu publicznego w sytuacji, gdy relacja długu do PKB zbliża się do konstytucyjnego limitu 60%, a więc stabilizacja finansów publicznych. Ponieważ dług publiczny jest wynikiem skumulowanych deficytów budżetowych i innych potrzeb pożyczkowych państwa do sfinansowania, powstrzymanie jego narastania wymaga odpowiednio wcześniejszego dostosowania dochodów i wydatków państwa, stąd w ustawie o finansach publicznych przewidziany jest system progów, których przekroczenie powoduje uruchomienie określonych procedur, coraz dotkliwszych z każdym kolejnym przekraczanym progiem.”

Okazuje się jednak, że nie powoduje. Bo się ją „zawiesza” i po kłopocie.

Ciekawe tylko dlaczego zawiesza się ją tylko w roku 2013? W 2014 będzie lepiej? Będzie, bo rząd przeksięguje to co teraz jest zaksięgowane jako dług wobec OFE. Przestawi się parę cyferek w Excelu i będzie po kłopocie. Prawdziwe kłopoty zaczną się później. Ale wtedy to już będzie wina następców.

„Obowiązujące obecnie mechanizmy (…) utrudniałyby lub uniemożliwiły skuteczne przeciwdziałanie dalszemu pogłębianiu spowolnienia gospodarczego (…) niemożność zwiększenia deficytu nie będzie służyła ani wyjściu z procedury nadmiernego deficytu, ani stabilizacji polskich finansów publicznych” – czytamy dalej w uzasadnieniu ustawy o zmianie ustawy. Nie mamy się jednak czego obawiać, wszystko jest zgodne „z rekomendacjami Komisji Europejskiej, Międzynarodowego Funduszu Walutowego i dyrektywą Rady 2011/85/UE w sprawie wymogów dla ram budżetowych państw członkowskich w zakresie numerycznych reguł fiskalnych”. Od razu możemy odetchnąć z ulgą.

No i jeszcze to: „Datę wejścia w życie projektowanej ustawy określono na dzień następujący po dniu ogłoszenia, ze względu na ważny interes państwa”. Jak musi być fatalnie, skoro nie mogą poczekać wymagane dwa tygodnie?

(tekst pochodzi ze strony: www.blog.gwiazdowski.pl)

REKLAMA