Engelgard: Endecka krytyka Powstania Warszawskiego

REKLAMA

Powstanie Warszawskie od samego początku było uznane przez obóz narodowy za przedsięwzięcie, za które odpowiada „sanacyjna” Komenda Główna AK. Oceny te formułowano zarówno w czasie samego powstania, jak i tuż po jego zakończeniu. Także po latach, w różnych opracowaniach i enuncjacjach, rozwijano bardzo krytyczną ocenę polityczną i wojskową powstania. Można więc mówić o stałym poglądzie obozu narodowego na ten temat. Wiązało się to bezpośrednio z odziedziczoną po założycielach obozu narodowego filozofią polityczną, jak również z analizą sytuacji geostrategicznej Polski w roku 1944. Ocena ta była całkowicie sprzeczna z tym, co prezentowała KG AK. Nie oznacza to, że cały obóz narodowy myślał podobnie – różnice zaczęły się nasilać nie tylko w 1944 roku, ale już po zakończeniu wojny. Dotyczyły one jednak nie tyle oceny powstania, co tego, jak podchodzić do położenia Polski po zakończeniu wojny.

Strategia polityczna obozu narodowego w roku 1944 zakładała kontynuowanie walki z Niemcami aż do zwycięstwa, ale także nasilenie walki z PPR i AL. Jeśli chodzi o kluczowy problem, jakim było ustosunkowanie się do zbliżającej się do granic Polski Armii Czerwonej, to nie zakładano żadnych ustępstw natury politycznej. Dominowało przekonanie, że nie należy pomagać zbrojnie Armii Czerwonej, nie należy ujawniać się przed nią (co np. zakładał Plan „Burza”), nie należy narażać ludzi tkwiących w konspiracji, cywilnej i wojskowej, na straty. Takie było przekonanie wszystkich odłamów obozu narodowego, tzn. konspiracyjnego Stronnictwa Narodowego, które wraz z NOW było integralną częścią Polskiego Państwa Podziemnego oraz NSZ (ONR), które działały poza jego strukturami. Tylko Konfederacja Narodu wraz z jej zbrojnymi oddziałami – Uderzeniowymi Batalionami Kadrowymi (UBK), scalonymi z AK od lata 1943 – była gotowa poprzeć czyn zbrojny, nawet po stronie Sowietów. Wyrazem tego był udział Bolesława Piaseckiego na czele III batalionu 77 pp AK w Operacji Ostra Brama.

REKLAMA

W przypadku NSZ wyciągano jeszcze dalej idące wnioski – postulowano wycofanie na Zachód najbardziej zagrożonych kadr i nie podejmowanie już walk z Niemcami. W opinii NSZ, Niemcy i tak już przegrały wojnę a zagrożeniem dla Polski staję się Rosja Sowiecka. Nie ma więc potrzeby wykrwawiania się w walce z przeciwnikiem, który i tak już nie jest groźny dla Polski. Podobne stanowisko zajęło Stronnictwo Narodowe. Prezes SN Tadeusz Bielecki, kontestujący w Londynie politykę Stanisława Mikołajczyka, pisał do Kraju (list z 20 marca 1944 r.): Gdyby się walec sowiecki miał przesunąć dalej w kierunku Wisły, trzeba by wycofać nasz aktyw na zachód lub nawet na Węgry. SN bezwzględnie popierał politykę nieprzejednania i protestu reprezentowaną przez Naczelnego Wodza, gen. Kazimierza Sosnkowskiego. On też mówił o potrzebie ewakuacji zagrożonych kadr na Zachód. Realizacja tej koncepcji nie była jednak łatwa, a w praktyce niewykonalna. Kiedy szef warszawskiego Okręgu SN, Tadeusz Prus-Maciński, sprzeciwił się w lipcu 1944 roku zmianom planów KG AK, które zakładały pozostanie w Warszawie oddziałów AK – nie znalazł posłuchu wśród kadry NOW-AK. Maciński chciał ewakuować oddziały NOW ze stolicy, by nie narażać ich na straty, jednak ich dowódcy słuchali rozkazów KG AK1. Przypadek ten pokazuje dobitnie, że w realiach konspiracji struktura wojskowa, czyli w tym przypadku KG AK, miała zdecydowaną przewagę nad strukturą polityczną reprezentowaną przez partie polityczne, Radę Jedności Narodowej czy Delegata Rządu na Kraj. Konspiracja cywilna de facto wypadła z gry, była niedoinformowana, zdezorientowana i zwyczajnie lekceważona. Reprezentanci SN w Radzie Jedności Narodowej przeczuwali, że zbliża się decydujący moment, ale nie byli w stanie nic zrobić, by zapobiec powstaniu.

(Jana Engelgard; tekst jest fragmentem książki „W imię czego ta ofiara? – Obóz Narodowy wobec Powstania Warszawskiego”; pozycja jest dostępna tutaj oraz w pakiecie z innymi książkami na ten sam temat – tutaj)

REKLAMA