Tropiąc wynaturzenia nad Sekwaną, anonsowałem już pewien czas temu na łamach nczas.com salon mody „ślubnej” dla par homoseksualnych. Tymczasem we Francji odbyły się targi ślubne dla takich par. Miały odpowiednią oprawę, na ulicach Paryża pojawiły się plakaty, reklamowano też salon w mediach. Na huczne otwarcie w Parc Floral przygotowano szampana, przekąski, soki i wyszła… klapa.
Targi odwiedziło ni mniej, ni więcej, tylko… 150 gości. Organizatorzy się załamali i natychmiast zaczęli krytykować francuską homofobię. Niejaka Sandra Bibas, jedna z organizatorek targów, twierdzi, że za klęską stoją… środowiska homofobiczne, które kręciły się w pobliżu i zniechęcały potencjalnych gości. Podaje nawet przykład, że wystawa fotograficzna „przeciw homofobii” w merostwie III dzielnicy Paryża została zdewastowana w ciągu 48 godzin. Co ma piernik do garniturόw „ślubnych” sodomitόw, nie wiadomo, ale jacyś winni musieli się w końcu znaleźć.
Tymczasem wystawcy, którzy zapłacili za powierzchnię, domagają się od organizatorów zwrotu pieniędzy. Niektóre z 60 wystawiających swoje usługi i produkty firm zainwestowały nawet po około 30 tys. euro. Teraz mówi się o katastrofie finansowej.
Ciekawe są też komentarze internautόw, którzy wyśmiewają ideę salonu dla par homo i jego spektakularną porażkę. Jeden z nich dość słusznie napisał: 1000 małżeństw „dla wszystkich” w 2013 roku, 100 w 2014 i cztery w 2015… I tak się zapewne rzeczywiście to skończy, ale popsuta instytucja małżeństwa pozostanie i właśnie o to, a nie o żadne „prawa homosiόw” w tym całym cyrku chodziło.