Szymowski: Pożyteczni idioci na usługach Gazpromu

REKLAMA

– Jeden pożyteczny idiota znaczy czasem więcej niż tysiąc szabel i tysiąc czołgów.
/Feliks Edmundowicz Dzierżyński/

Organizacje protestujące przeciwko wydobywaniu w Polsce gazu łupkowego dążą do utrzymania dominującej pozycji Gazpromu i pomagają mu prowadzić politykę zależności energetycznej Polski od Rosji. Tymczasem działalność amerykańskich koncernów paliwowych jest dla naszego kraju lepszą gwarancją bezpieczeństwa niż postanowienia NATO.

REKLAMA

W poniedziałek 15 lipca wiceminister środowiska Piotr Woźniak przyjął u siebie delegację mieszkańców wsi Żurawlów (województwo lubelskie), którzy od kilku tygodni protestują przeciwko przyznaniu koncesji na wydobycie gazu łupkowego na terenie ich miejscowości. W spotkaniu wzięli udział przedstawiciele Partii Zielonych współpracujący z mieszkańcami. Spotkanie do niczego nie doprowadziło i zakończyło się jedynie na deklaracjach dobrej woli z obu stron. Było to kolejne już spotkanie mieszkańców Żurawlowa z przedstawicielami władzy. Kolejne, z którego nic nie wynikło.

Protest ekologiczny

Pod koniec czerwca tego roku grupa mieszkańców Lubelszczyzny złożyła w Ministerstwie Środowiska wniosek o delegalizację koncesji na poszukiwanie i rozpoznawanie węglowodorów niekonwencjonalnych, wydanych na obszarach udokumentowanych Głównych Zbiorników Wód Podziemnych oraz koncesji bez stosownej decyzji na składowanie odpadów przemysłowych w górotworze, w tym odpadów niebezpiecznych. Powoływali się na to, że w 2011 roku doszło w dwóch gminach do daleko posuniętych zmian w funkcjonowaniu cieków wodnych oraz do skażenia wody pitnej. Amerykańska firma Chevron (główny podmiot prowadzący odwierty) w odpowiedzi przywołała wyniki badań Ministerstwa Sprawiedliwości z 2011 roku, które dowiodły, że skażenie wody wynikało z niewłaściwego oczyszczania i nie miało żadnego związku z prowadzonymi przez firmę odwiertami.

Wyrazy solidarności rolnikom z Lubelszczyzny wysłała partia Zieloni 2004. W jej oświadczeniu czytamy:

„Od 2 lat kibicujemy Waszej walce przeciwko poszukiwaniom gazu łupkowego bardzo ryzykowną technologią szczelinowania hydraulicznego. Broniąc Waszej wsi, walczycie jednocześnie o prawo do czystego środowiska, do zachowania sposobu życia opartego na rolnictwie, a także o demokratyczne standardy i przejrzyste prawo – czyli o kwestie ważne dla wszystkich Polaków i Polek.

Podobnie jak Was, także i nas oburza, że koncern działa w cieplarnianych warunkach stwarzanych przez polskie władze. Nie musiał się konsultować z lokalną społecznością ani przygotowywać raportu oddziaływania na środowisko wierceń w Żurawlowie, mimo iż wiertnia ma stać 120 m od obszaru Natura 2000 Dolina Wolicy i ok. 200 m od wsi. Wiercenia w poziomie mają promień ok. 1500 m i wykonuje się na nich szczelinowanie hydrauliczne z udziałem wody, piasku i roztworu chemicznego, zawierającego różne toksyny. W tym wypadku oznaczałoby to, że będzie się wiercić i rozszczelniać skały łupkowe pod setkami hektarów najwyższej jakości gruntów uprawnych, dolin rzecznych, terenów cennych przyrodniczo i wsi”.

Trwa łupkowy pat, bo żadna ze stron nie chce ustąpić. A konflikt zapewne przybierze na sile, bo inwestycji w gaz łupkowy będzie coraz więcej. Planuje je m.in. grupa Lotos. W ramach projektu „Efektywność i Rozwój 2013-2015” Lotos będzie realizował nowe projekty. Choć inwestycje w gaz łupkowy nie będą priorytetem, również znajdą się na liście realizowanych działań.

Fala protestów

Pierwszy protest przeciwko wydobywaniu gazu łupkowego rozpoczął się pod koniec marca tego roku. Zgromadził mieszkańców z gmin w województwach warmińsko-mazurskim i kujawsko-pomorskim, bo to właśnie tam odkryto największe pokłady gazu. Minęły dwa miesiące i głośne protesty zaczęli mieszkańcy Żurawlowa. Z manifestujących Polaków wzięli przykład przeciwnicy gazu z łupków w innych krajach. Na początku kwietnia w 20 miastach w Rumunii odbyły się masowe protesty przeciwko firmie Chevron. W połowie kwietnia władze w RPA ogłosiły, że w tym roku nie wydadzą ani jednej koncesji na poszukiwanie złóż gazu. Do nich dołączyła Bułgaria, gdzie sprawa niechęci do gazu połączyła większość organizacji ekologicznych. Tym samym w większości krajów firma Chevron musi zmagać się z dziwacznymi protestami i manifestacjami, które utrudniają jej działalność.

Ogromna szansa

Chevron (jeden z największych na świecie koncernów energetycznych) w Polsce znany jest z wprowadzania na rynek smarów Texaco. W 2009 roku ta spółka rozpoczęła starania o koncesje na poszukiwanie gazu łupkowego w południowo-wschodniej Polsce. Uzyskała cztery koncesje: w Kraśniku, Grabówce, Frampolu i Zwierzyńcu – na obszarze o łącznej powierzchni 4400 km2. W ten sposób stała się jednym z najpoważniejszych graczy na polskim rynku łupków, obok m.in. takich podmiotów jak PGNiG czy Exxon Mobil. Ich obecność wiąże się z ogromnymi inwestycjami – wartymi wiele miliardów dolarów. To ogromna szansa dla polskiej gospodarki. Jak zauważył w kwietniu „Financial Times”, rozsądna eksploatacja gazu łupkowego to nawet do 100 tysięcy nowych miejsc pracy, nowe technologie i tani gaz. Co ciekawe, z badań przeprowadzonych przez amerykańskich naukowców wynika, że wydobycie gazu łupkowego i wprowadzenie go do użytku w przemyśle spowoduje mniejszą emisję dwutlenku węgla, a więc zneutralizuje główną – według organizacji ekologicznych – przyczynę powstawania „globalnego ocieplenia”. Trudna więc do zrozumienia wydaje się postawa organizacji ekologicznych, które łączą się w protestach przeciwko odwiertom.

Gaz polityczny

Główna zaleta gazu łupkowego nie polega na tym, że przeciętny Polak może płacić niższe rachunki. Chodzi o dywersyfikację, gdyby bowiem amerykańskie i polskie firmy odnalazły złoża i zaczęły je eksploatować, należałoby ograniczyć (i to radykalnie) import gazu do Polski. To zaś musi oznaczać wzmocnienie pozycji Polski w negocjacjach z Gazpromem. Dotychczas bowiem płacąca najwyższe ceny gazu w Europie Polska uzależniona jest od dostaw rosyjskich – i to aż do 2045 roku. Podstawą jest kontrakt wynegocjowany w kwietniu 2010 (po śmierci Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku) przez szefostwo Gazpromu, zakładający dostawy do Polski zwiększonej ilości „błękitnego paliwa” po wyższych cenach aż do roku 2045 (kontrakt podpisał Waldemar Pawlak). Średnio Polska kupuje ok 10 mld m3 rosyjskiego gazu rocznie. Tymczasem z badań amerykańskich naukowców, które opisywał portal gazlupkowy.pl, wynika, że polskie złoża nie tylko wystarczą na zaspokojenie naszych potrzeb przez wiele lat, ale również mogą umożliwić rozwinięcie eksportu. W tej sytuacji, przy optymistycznych szacunkach, po kilku latach strona polska mogłaby w zupełności zrezygnować z dostaw od Gazpromu. A to z kolei mogłoby zmienić charakter naszych stosunków z Rosją.

Jednak jest jeszcze jeden polityczny aspekt sporu o gaz łupkowy. Odkrycie jego złóż i początek eksploatacji oznacza inwestycje idące w dziesiątki miliardów złotych. To z kolei poprawia bezpieczeństwo Polski i dodatkowo cementuje nasz sojusz ze Stanami Zjednoczonymi. Wiadomo bowiem nie od dziś, że wojska amerykańskie bronią państw sojuszniczych nie wtedy, gdy nakazują im to międzynarodowe porozumienia, tylko wtedy, kiedy zagrożone są amerykańskie inwestycje (miliarderzy z USA nie po to wszak finansują kampanie wyborcze politykom, aby ci później zostawili ich na lodzie). Atak na Irak w 1990 roku w obronie Kuwejtu nie wynikał z tego, że Saddam Husajn łamał prawa człowieka, tylko z tego, że zagroził bezpieczeństwu amerykańskich inwestycji naftowych. Tym samym więc obecność amerykańskich koncernów energetycznych i inwestycje liczone w dziesiątki miliardów dolarów lepiej niż cokolwiek innego przyciągną amerykańskie wojska w sytuacji zagrożenia bezpieczeństwa Polski. Strona rosyjska oczywiście doskonale sobie z tego zdaje sprawę i robi wszystko, co możliwe, aby te inwestycje storpedować we wszystkich krajach Europy Środkowo-Wschodniej.

Wielki sabotaż

Rosyjskie lobby ma jednak w Polsce wielu sojuszników – i to znacznie bardziej wpływowych niż grupki rolników z Żurawlowa. W kwietniu 2013 roku cytowany już „Financial Times” alarmował: „Polski aparat biurokratyczny może nie sprostać szybkiemu przyjęciu struktury regulacyjnej, która pozwoli na rozwój branży wydobywczej przy jednoczesnej trosce o ochronę środowiska. Pojawiają się również obawy o czasochłonne procedury uzyskania zgody na prowadzenie prac wiertniczych lub ich modyfikacji”.

Z analiz „FT” wynika, że mnogość polskich przepisów utrudnia skuteczne staranie się o koncesję. Co więcej – wiosną tego roku pojawił się pomysł wprowadzenia 40-procentowego podatku dla firm eksploatujących gaz łupkowy. Dodatkowo rozpoczęły się prace nad powołaniem Narodowego Operatora Kopalin Energetycznych, czyli tworu dającego państwu kontrolę nad wydobyciem surowca. Wszystkie te czynniki spowolniły działania inwestorów. Ale i na tym nie koniec. W czerwcu tego roku Trybunał Sprawiedliwości w Strasburgu orzekł, że Polska przyznawała koncesje na wydobywanie gazu łupkowego z naruszeniem prawa wspólnotowego. W rezultacie sprawą zajęła się Komisja Europejska. 18 lipca portal gazlupkowy.pl poinformował, że KE zaczęła badać projekt nowelizacji ustawy „Prawo geologiczne i górnicze”. „Unijni urzędnicy sprawdzą, czy zapisy nowego prawa są zgodne z unijną dyrektywą węglowodorową, która określa zasady udzielania koncesji na poszukiwanie i wydobycie węglowodorów. W komunikacie komisji nie podano terminu zakończenia oceny projektu” – czytamy w informacji podanej przez portal. Wszystko to zwiększa ryzyko inwestycji i może sprawić, że koncerny energetyczne tak się zniechęcą do prowadzenia odwiertów, że opuszczą Polskę i poszukają złóż gdzie indziej, nie chcąc tracić czasu na zmaganie się z biurokracją i formalnościami. Przy takim scenariuszu znów pozostaniemy zdani na dostawy rosyjskie – ku uciesze Gazpromu i pomagających mu „pożytecznych idiotów”.

REKLAMA