Pracownicy restauracyjnych sieci szybkiej obsługi strajkowali w 58 amerykańskich miastach, domagając się podwyżek płac i prawa do zrzeszania. To kolejna, ale zarazem największa akcja protestacyjna w sektorze gastronomicznym. Strajki odbyły się m.in. w Nowym Jorku, Chicago, Los Angeles, Seattle i Detroit, m.in. w lokalach McDonald’s i Burger King.
Strajkujący chcą zarabiać 15 $ za godzinę oraz mieć prawo do zrzeszania się. Obecnie wiele z 4 mln osób zatrudnionych w około 200 tys. restauracji fastfoodowych otrzymuje płacę minimalną (7,25 $ za godzinę) lub niewiele więcej. O podniesienie minimalnego wynagrodzenia z obecnych 7,25 do około 9 $ za godzinę apeluje do Kongresu administracja JE Baracka Obamy!
Gorzej będzie, jeśli konsumenci zastrajkują po tym, jak wzrosną ceny potraw. Wtedy żaden Obama nie pomoże, jak sieci będą zwalniać pracowników…