Zachowawczy jak Wipler. Opiekuńczy jak Gowin. Korwin to jedyny wolnościowiec na prawo od PiS

REKLAMA

Nagle na polskim tynku politycznym pojawiły się dwa zaczątki ugrupowań, które chcą się wyróżnić na rynku programów politycznych zabarwieniem wolnościowym. Chodzi oczywiście o wiplerowców i gowinowców. Zarówno ci pierwsi, jak i ci drudzy po swoim debiucie otrzymali całkiem niezłe notowania (choć ci pierwsi w ewidentny sposób przy pomocy pewnej manipulacji).

Czy jednak rzeczywiście te zaczątki ugrupowań mają charakter konserwatywno-liberalny? I czy rzeczywiście są w stanie podjąć konkurencję z jedyną faktycznie wolnościową partią istniejącą na scenie politycznej, czyli z KNP?

REKLAMA

W przez ostatnie kilka miesięcy były minister sprawiedliwości był kreowany na nowego lidera prawicy. Obserwując reakcje publicystów i dziennikarzy na przedstawiony program wyborczy Jarosława Gowina, można jednak dojść do wniosku, iż mało kto zaznajomił się z jego treścią. Polacy sukcesywnie tracą umiejętność racjonalnego myślenia oraz czytania ze zrozumieniem. Szczególnie zanik tej drugiej umiejętności mogliśmy obserwować podczas niedawnego prezentowania programu wyborczego przez byłego ministra sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska. Przedstawione propozycje zmian, które chciałby wprowadzić w życie Jarosław Gowin, są zupełnie czym innym, niż mogliśmy się spodziewać. Niestety po reakcji opinii publicznej i części dziennikarzy wyraźnie widać, że niemal nikt nie wysilił się na tyle, by 14 stron, na których Gowin spisał swoje postulaty, przeczytać. To duży błąd, ale zacznijmy od początku.

Zachowawczy jak Wipler

Niedawno na warszawskiej Woli odbyła się debata pod tytułem „Różne drogi do Wolności”. Prezes Kongresu Nowej Prawicy, Janusz Korwin-Mikke, rozmawiał z liderem sympatyzujących z Jarosławem Gowinem Republikanów – Przemysławem Wiplerem. Były rzecznik Unii Polityki Realnej w trakcie wymiany argumentów dał się poznać z zupełnie innej niż dotychczas strony. Propozycje rozwoju państwa przedstawiane przez lidera Republikanów wyraźnie odstawały od programu dawnej UPR czy obecnie KNP. W niektórych przypadkach nawet bardzo ostro skręcał w lewo.

Przemysław Wipler, który kilka miesięcy temu odszedł z szeregów partii Jarosława Kaczyńskiego, krytykując ją za zbyt lewicowe, socjalne podejście do gospodarki, nagle zaczyna postulować projekty, jakich nie powstydziłby się prezydent Francji François Hollande. Przykładem, który najbardziej zapadł w pamięć uczestnikom spotkania, była bez wątpienia kwestia uczelni wyższych. Bony naukowe – bo tak umownie można nazwać pomysł Wiplera – idealnie pokrywają się z programem Jarosława Gowina. Propozycje Republikanów zaprezentowane w trakcie debaty kreują nam obraz ugrupowania, które zmierza ku pewnym kosmetycznym w gruncie rzeczy zmianom natury prawnej (np. większy dostęp do zawodów „zamkniętych”). Nie planują oni zatem żadnej wolnorynkowej rewolucji, lecz politykę małych kroków, którą w każdej chwili można zatrzymać i odwrócić.

Opiekuńczy jak Gowin

Po zapoznaniu się z programem byłego ministra sprawiedliwości można wyzbyć się złudzeń co do prezentowanych przez Gowina i jego sojuszników poglądów na gospodarkę. W żadnym wypadku nie jest to oferta dla zwolenników liberalizmu, którzy dotychczas głosowali na UPR lub KNP. Oferta Jarosława Gowina jest skierowana do orędowników naprawiania państwa opiekuńczego. Pojawiają się w niej między innymi takie pozycje jak „bony wychowawcze” oraz „bony edukacyjne”. „Gowinowcy” chcą przyznawać co miesiąc 550 zł rodzicom od ukończenia przez ich dziecko pierwszego roku życia. Innym przykładem są urlopy macierzyńskie dla studentek, bezrobotnych oraz kobiet pracujących na umowach „śmieciowych” z zasiłkiem w wysokości co najmniej 80% płacy minimalnej. Na podstawie fragmentu programu dotyczącego urlopu macierzyńskiego czytelnicy mogli również zauważyć, że Jarosław Gowin, pretendujący do bycia twarzą nowego ruchu po prawej stronie, chce utrzymania płacy minimalnej. Ta z kolei jest sporym problemem dla pracowników i pracodawców.

Zapoznanie się z pełną ofertą Jarosława Gowina uświadamia wyborców, że nie jest to rzeczywista alternatywa dla rządów Platformy Obywatelskiej czy Prawa i Sprawiedliwości oraz pozostałych partii. Pompowanie pieniędzy w świadczenia socjalne nie jest niczym nowym, a na pewno nie jest tym, czego oczekują prawicowi wyborcy.

Ciekawa natomiast okazała się deklaracja byłego ministra, w której stwierdził, iż nie zamierza powoływać kolejnej partii politycznej. Prawdopodobnie jego celem jest uformowanie szerokiego ruchu na wzór „Solidarności” Piotra Dudy, „Zmielonych” Pawła Kukiza czy inicjatywy „Prezydenci do Senatu” z 2011 roku. Oczywiście dla PJN i Republikanów to wiadomość tragiczna, ponieważ liczyli oni na stworzenie partii, pod szyldem której mogliby zawalczyć o miejsca w Europarlamencie czy wystartować w wyborach samorządowych w 2014 roku. Jarosław Gowin tymczasem mówi o roku 2015 i wyborach parlamentarnych.

Wiadomość ta powinna ucieszyć natomiast wciąż rozbudowujący struktury Kongres Nowej Prawicy, który w sondażach sukcesywnie umacnia swoją pozycję. Największym wyzwaniem dla członków partii Janusza Korwin-Mikkego będzie teraz przekonanie wyborców, iż są jedyną opcją dla prawicy.

Liberalny do szpiku Korwin

Powyższe propozycje nie są do zaakceptowania dla opowiadającego się za wolnym rynkiem i znikomą ingerencją państwa w życie obywateli Kongresu Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikkego. Liberałowie są w stanie łatwo storpedować wymieniane przez konkurencję rozwiązania. Pomysły związane z ingerencją w urlopy macierzyńskie mają zawsze ten sam efekt – zniechęcenie pracodawców do zatrudniania kobiet. Właściciele nie są zainteresowani przyjmowaniem do swoich firm pracowników, którzy mogą „legalnie zniknąć” z pracy na wyjątkowo długi okres czasu. Wchodzące na rynek pracy panie z góry traktowane są jak pracownicy drugiej kategorii, ponieważ potencjalni pracodawcy wolą nie ryzykować.

Znane są powszechnie przypadki, kiedy kobiety w obawie przed wyrzuceniem z pracy zachodzą w ciążę, co wiąże ich szefom ręce. Tracą na tym zarówno kobiety marzące o poważnej karierze zawodowej, jak i młode dziewczyny szukające zatrudnienia, starające się usamodzielnić.

Konkurencyjnym rozwiązaniem problemu byłaby w tym wypadku likwidacja urlopów macierzyńskich. Wyrównałoby to pozycję startową kobiet i mężczyzn. Przeciwnicy tego pomysłu straszą niższą dzietnością, a co za tym idzie – załamaniem się systemu emerytalnego. Lider Kongresu Nowej Prawicy kontruje te zarzuty propozycją zlikwidowania tego systemu. W praktyce oznaczałoby to, że pracownicy musieliby sami zaopiekować się sobą na starość. Rozwiązaniem przy takim założeniu jest zgromadzenie oszczędności wystarczających na godziwe życie na starość lub założenie rodziny i posiadanie dzieci, które zaopiekują się rodzicami. Taka rewolucyjna zmiana mogłaby mieć zbawienne skutki, jednak proces przejściowy (przystosowawczy) jest tym, czego wszyscy się obawiają i co utrzymuje przy władzy orędowników dotychczasowego systemu.

Z kolei problem z płacą minimalną polega na tym, że nikt nie zatrudni człowieka do najprostszych zadań za płacę kilkakrotnie wyższą niż dana praca jest warta. Tym samym nadzieją na zmniejszenie liczby bezrobotnych jest sukcesywne obniżanie, a w najlepszym wypadku likwidacja płacy minimalnej. Zwolennicy jej utrzymania zapominają, że popyt kształtuje podaż, a tym samym ich obawy o pracowników, których nie stać będzie na zakup chociażby jedzenia, są absurdalne. Zwiększenie się liczby osób zarabiających przysłowiowe „grosze” zmusi do działania przedsiębiorców, którzy będą chcieli zaspokoić ten rynek.

Gowinowcy wyraźnie kopiują też pomysły ekspertów Prawa i Sprawiedliwości. „Superbecikowe” w wydaniu Jarosława Gowina jest równie kuriozalne jak jego pierwowzór stworzony przez otoczenie prezesa Kaczyńskiego. Proponowane przez Gowina i Wiplera bony prowadzić będą z kolei do kilku niepożądanych efektów. Podstawowym zastrzeżeniem jest oczywiście obawa przed skrajnie patologicznym skutkiem, który można obserwować w krajach Europy Zachodniej albo w Stanach Zjednoczonych – czyli „życiem z rodzenia dzieci”. Przyznawanie pieniędzy za sam fakt urodzenia i posiadania dzieci jest także nieuczciwy w stosunku do tych, którzy dzieci mieć nie chcą lub nie mogą.

Natomiast bony edukacyjne są nonsensem. Pomysł ten został przytoczony podczas debaty w Warszawie przez Przemysława Wiplera. Pomijając fakt, że jest to kolejny wydatek i pomoc socjalna obciążająca budżet, istnieje ryzyko, że część osób po otrzymaniu pieniędzy nie wykorzysta ich w zamierzonym celu.

Kto zdobędzie głosy prawicy?

Pozostaje pytanie, czy część elektoratu niezdecydowanego nie skusi się na pakiety socjalne Jarosława Gowina. KNP opowiada się za zakończeniem polityki państwa opiekuńczego, co jest wyjątkowo niepopularne w państwie wyniszczonym przez lata komunizmu. Perspektywa odebrania zasiłków i ulg przy jednoczesnym ustanowieniu niskich podatków może nie być wystarczająco atrakcyjna dla najbiedniejszych lub żyjących na rachunek państwa. Istnieje możliwość, że część wyborców centrum, zmęczonych głównymi partiami, zechce oddać swój głos na Jarosława Gowina. Wątpliwe jest jednak, by uzyskał on przy urnach wynik równie zaskakujący i spektakularny jak Janusz Palikot. Gowin oraz krążący
przy nim politycy są zbyt mocno kojarzeni ze swoimi niedawnymi szyldami partyjnymi.

Czy istnieje zatem szansa na zadowalający wynik reprezentującego prawicę KNP? Jak najbardziej. Przedstawiane postulaty są – w przeciwieństwie do prezentowanych przez pozostałe ugrupowania polityczne – niezwykle klarowne. Niezmienny od lat program Janusza Korwin-Mikkego zyskuje aprobatę licznych środowisk – nawet osób związanych z innymi partiami politycznymi. Tylko czy Polacy są gotowi do rezygnacji z socjalnych zabezpieczeń państwa, do których przywykli od czasów PRL, w zamian za wolność? To okaże się przy urnach wyborczych.

REKLAMA