Białoruś i Rosja w awangardzie walki z pederastią

REKLAMA

Wszystko się zmienia. Nacisk na chrześcijańską Europę nie idzie ze Wschodu, ale z Zachodu – i wszystko wskazuje, że rolę Polski jako tarczy chrześcijaństwa przejmą Białoruś i Rosja. Są to ostatnie kraje, które skutecznie bronią się przed ofensywą pederastów, lesbijek, pedofilów, zoofilów i nekrofilów, którzy w większości krajów Unii Europejskiej mają się bardzo dobrze.

Tylko na Białorusi otwarcie się mówi, że przedstawiciele mniejszości seksualnych to zboczeńcy, przed którymi trzeba chronić społeczeństwo, a nie wpuszczać ich na salony. Tylko białoruskiego prezydenta stać na stwierdzenie, że woli być dyktatorem niż pederastą. Jego odwaga jest tym większa, że swoje słowa skierował pod adresem szefa niemieckiej dyplomacji Gwidona Westerwellego, który nie kryje się ze swoim homoseksualizmem i jest dumny z tego, że sypia z biznesmenem Michałem Mronzem.

REKLAMA

Białoruski dyktator wie, że zachodnioeuropejska lewica od dawna stara się zniszczyć w Europie wszystkie tradycyjne wartości i rozłożyć moralnie społeczeństwo przez propagowanie w nim zachowań seksualnych odbiegających od normy – w pierwszym rzędzie pederastii. Gdy zaś ta zostanie przez społeczeństwo zaakceptowana, przystępują do propagowania kolejnych zboczeń. Obecnie najmodniejsza jest pedofilia, która w wielu krajach zachodnich jest niemal legalnie popularyzowana. W Holandii np. już w latach sześćdziesiątych istniały stowarzyszenia domagające się legalizacji pedofilii. Były one niejako politycznymi ekspozyturami pederastów. Sprzyjali im lewicowi intelektualiści, którzy domagali się legalizacji seksu z dziećmi.

Aleksander Łukaszenka, zdając sobie sprawę z zagrożeń, jakie europejski ruch pederastów może stanowić dla Białorusi, postanowił postawić mu tamę. Z nieoficjalnych przecieków wiadomo, że na Białorusi rozpoczęły się prace nad odpowiednimi zmianami w kodeksie karnym. Po ich wprowadzeniu za stosunki seksualne między mężczyznami na Białorusi kara wynosiłaby dziesięć lat wiezienia plus konfiskata mienia. Zakazana byłaby też propaganda homoseksualizmu. Osobie, która by ją uprawiała, groziłoby pięć lat wiezienia.

Po stronie prezydenta

W szeregach białoruskiej opozycji, wśród której działaczy jest sporo pederastów i lesbijek, zapanował popłoch. Społeczeństwo białoruskie, znane ze swego konserwatyzmu, w kwestii zboczeń seksualnych w znacznej mierze utożsamia się ze swym prezydentem i nie chce być na siłę uszczęśliwiane przez Unię Europejską, dla której tolerancja sprowadza się przede wszystkim do popierania mniejszości seksualnych. Zachodnich polityków przeraził szczególnie fakt, że na Białorusi zaczęły powstawać nieformalne grupy młodych ludzi, którzy w internecie przystąpili do polowania na pedofilów.

Uczestnicy akcji wykorzystują narzędzia stworzone przez homoseksualistów. Tworzą fałszywe konta nastolatków na portalach społecznościowych i szukają osób, które zaproponują nastolatkowi spotkanie i seks. Kiedy taka propozycja wpłynie, fałszywy nastolatek umawia się z poznaną w sieci osobą, po czym na spotkanie takie przychodzi grupa młodych ludzi zmuszająca pedofila, by opowiedział o swoim procederze przed kamerą. Przy okazji spuszczają mu manto, a film zamieszczają w internecie.

Grupy takie powstały praktycznie w każdej większej miejscowości, co świadczy, że instynkt samozachowawczy w białoruskim społeczeństwie jest bardzo silny. Media unijne, w tym oczywiście „Gazeta Wyborcza”, są przerażone, że młodzi Białorusini nie chcą zachodnich wartości i przy okazji polowań na pedofilów tępią też homoseksualistów.

Białorusini doskonale wiedzą, że odsetek pedofilów wśród pederastów jest wielokrotnie większy niż wśród osób o heteroseksualnych preferencjach. Kładą więc ogień zaporowy, nie chcąc dopuścić, by fala pederastii i innych zboczeń rozlała się po całej republice i zainfekowała całe społeczeństwo. Oznaki tej „zarazy” na Białorusi też wystąpiły.

Chce być świętością

Niejaki Walentyn Tiszko postanowił zostać męczennikiem ruchu pederastów i lesbijek na Białorusi. Bojąc się odbywania służby wojskowej w armii białoruskiej, zrzekł się obywatelstwa Białorusi, a teraz został diakonem „Ukraińskiej Autokefalicznej Cerkwi Prawosławnej Obrządku Greckiego”, stanowiącej ściek dla pederastów i lesbijek na Ukrainie. Ceremonia jego wyświęcenia odbyła się na forum chrześcijan homoseksualnych. Wyświęcił go duchowny tej „Cerkwi” – Włodzimierz Wilde. Błogosławiąc swego brata, o. Wilde powiedział: „Niech Bóg dopomoże Panu i wszystkim chrześcijanom białoruskiego ruchu gejów i lesbijek, którzy od dziś mają swojego pasterza”.

Tego typu „Kościoły” na Białorusi nie są uznawane, więc o. Walentyn będzie musiał odbyć służbę wojskową. Już można sobie wyobrazić, jaki rwetes podniosą zachodnie media, gdy dostanie on powołanie. Już teraz w wywiadach powtarza on, że system stworzony na Białorusi przez prezydenta Łukaszenkę nie uznaje żadnych „świętości”. Z wypowiedzi o. Walentyna wynika, że on sam za taką „świętość” się uważa. Naczytał się pewnie portali tworzonych przez homoseksualistów i twierdzących, że wszyscy homosie to sól ziemi, sprawiająca, że ta w ogóle jeszcze istnieje.

W sukurs pederastom na Wschodzie przyszedł prezydent USA Barack Obama. Podczas szczytu G-20 w Petersburgu spotkał się tylko z reprezentantami środowisk homoseksualnych. Nie znalazł natomiast czasu dla przedstawicieli rosyjskiej opozycji. Dał tym do zrozumienia, że tylko homosie stanowią prawdziwą opozycję. Krokiem tym wyrządził jej jednak niedźwiedzią przysługę.

REKLAMA