Wojna o partyjne subwencje

REKLAMA

– Platforma Obywatelska gra bardzo cynicznie proponując likwidację subwencji i dotacji dla partii – grzmią politycy opozycji. Partia Donalda Tuska zgromadziła na koncie tyle pieniędzy, że nawet bez budżetowego zastrzyku, może sobie pozwolić na przygotowanie dużych kampanii wyborczych. Teraz poza PiS, nikt nie może z nimi finansowo konkurować.

Partie finansowane są z budżetu z dwóch źródeł: w ramach subwencji oraz dotacji. Dotacja to zwrot za nakłady poniesione na kampanię wyborczą przez partie, które wprowadziły swoich kandydatów do Sejmu, Senatu oraz Parlamentu Europejskiego. Subwencję dostają partie, które w wyborach parlamentarnych przekroczyły próg 3 proc. poparcia oraz koalicje, które pokonały barierę 6 proc. W 2010 r. parlament obniżył subwencję o 50 proc.

REKLAMA

Platforma Obywatelska rzuciła pomysł likwidacji finansowania partii z budżetu już od 1 stycznia 2014 r. Jej politycy zaproponowali wykreślenie ze źródeł dochodów partii politycznych subwencji i dotacji. Likwidacja samych tylko subwencji ma przynieść oszczędności w wysokości około 55 mln zł rocznie. Łączne z cofnięciem dotacji, oszczędności w latach 2014-2019 miałyby wynieść blisko 425 mln zł.

Partia Donalda Tuska to przy innych partiach prawdziwy finansowy potentat. Próbować się z nią mierzyć, może co najwyżej PiS. Z danych Państwowej Komisji Wyborczej, do której trafiają sprawozdania finansowe partii wynika, że Na początku tego roku PO na kontach zgromadziła 52,7 mln zł, PiS pochwaliło się kwotą o blisko 3 mln niższą. Najsłabiej wypadły Polskie Stronnictwo Ludowe i Solidarna Polska. Na kontach tych partii na początku roku było po niespełna… 10 tys. zł.

Zamożność partii wcale nie zależy od liczebności, ale od liczby mandatów i od tego tego na ile mogą ją wesprzeć jej działacze i zewnętrzni sponsorzy. Najlepiej pod tym względem radzi sobie Platforma, w ubiegłym roku zebrała około 2,2 mln zł datków i składek. Najmniej zebrali działacze partii Zbigniewa Ziobro – niespełna 10 tys. zł.

Tymczasem to biedne PSL ma najliczniejszą armię członków – około 123 tys. W SLD jest 36 tys. członków, w PO – 42 tys, a w PiS – 22 tys. działaczy. Twój Ruch Palikota liczy niewiele ponad 6,1 tys. ludzi, a najmniejsza Solidarna Polska – 5 tys. Statutowe składki członkowskie we wszystkich partiach wahają się od 5 do 10 zł miesięcznie.

– Skąd mamy mieć pieniądze, jak minister Rostowski zabiera nam prawie wszystkie, które dostajemy z budżetu – żali się w Money.pl Stanisław Żelichowski z PSL. W ubiegłym roku długi partii wobec Skarbu Państwa sięgnęły wraz z odsetkami 21 mln zł. Chodzi o błędy w rozliczeniu kampanii wyborczej w 2001 roku i nakaz zwrotu ponad 9 mln zł subwencji i dotacji. Ludowcy zaczęli spłacać długi dopiero w marcu ubiegłego roku.

– Te propozycje z zabraniem subwencji i dotacji to tylko i wyłącznie zagranie pod publiczkę -ocenia Marek Suski, poseł z PiS. – Szermują hasłami o pazernych politykach i wyciągają pomysł z kasowaniem budżetowych dotacji tak jak kiedyś SLD wyskakiwało z aborcją. Tymczasem Platforma, która obsadziła swoimi ludźmi większość urzędów centralnych, jak i samorządowych ma możliwość wyciśnięcia z nich o wiele większej gotówki niż pozostałe partie.

Polityk PiS przypomina tajną instrukcje podpisaną przed laty przez Donalda Tuska. Dokument, zatwierdzony przez zarząd krajowy Platformy Obywatelskiej w 2007 roku, mówi, że członkowie PO, którzy sprawują funkcje publiczne, są zobowiązani do płacenia do 10 procent miesięcznego wynagrodzenia z tytułu zajmowanego stanowiska na konta partii.

Nieoficjalnie wiadomo, że podobne dobrowolne datki od działaczy w wysokości 7 proc. funkcjonują też w SLD. Reprezentujący w Sejmie lewicę poseł Ryszard Zbrzyzny mówi wprost – Platformie nie potrzeba budżetowych pieniędzy. Platformersi obsadzili swoimi ludźmi tyle tysięcy stanowisk, że mogliby spokojnie finansować się z haraczu popieranego od nich. Są zabezpieczeni na wiele lat do przodu. Jak tylko zaczęło spadać dla nich poparcie to od razu wyciągnęli z kapelusza pomysł z obcięciem subwencji – mówi w Money.pl.

Jak wynika z rozliczeń wyborów w 2011 roku, największe kampanie poszczególnych partii kosztowały od 10 do 13 mln zł.

Andrzej Zwoliński, Money.pl (przedruk za zgodą)

REKLAMA