Korwin-Mikke: Referendum w Warszawie utarło nosa PiS i PO. Z naszego punktu widzenia to dobrze!

REKLAMA

Stało się tak, jak przepowiadałem: referendum w Warszawie na pewno by się udało, gdyby do akcji nie włączył się WCzc. Jarosław Kaczyński, robiąc z usunięcia nieudolnej prezydentki akt rozgrywki PiS-PO. Warszawa to miasto urzędników, a urzędnicy PiS-u nie znoszą – z powodów zarówno racjonalnych, jak i nieracjonalnych.

W każdym razie wizja, że Ojcem Miasta zostanie jakiś PiS-iak, który w odwecie za „Smoleńsk” odetnie ambasadzie Rosji prąd i wodę, działała bardzo hamująco na ludzi. Mimo więc idealnej pogody (na tyle zimno, że nie siedzi się na wyraju – a nie padał deszcz) wymagana frekwencja nie została osiągnięta.

REKLAMA

PiS dostał po nosie – i to jest z naszego punktu widzenia dobre. Z drugiej strony liczba ponad 300 tys. warszawiaków, którzy zdecydowali się odejść od niedzielnych stołów i pofatygować do komisyj wyborczych, jest imponująca – i niszcząca dla PO. Tyz pyiknie!

Zabawna jest enuncjacja inicjatora referendum, p. Piotra Guziała, burmistrza Ursynowa. Od razu zgłosił swą kandydaturę na prezydenta Warszawy. Dowcip w tym, że przy frekwencji w Śródmieściu wynoszącej 35%, na Ursynowie wyniosła ona 19% – najmniej we Warszawie!

Nie – to nie dlatego, że na Ursynowie znają p. Guziała, a w Śródmieściu nie; to dlatego, że na Ursynowie są dość szerokie ulice – ale ulicami w Śródmieściu zawiaduje jakiś kretyn, który potrafi zablokować całkiem przestronną arterię. Podobno zresztą nie kretyn, bo gdy arteria jest zakorkowana, to trzeba ją co najmniej przebudować, a najlepiej zbudować możliwie kosztowne estakady. Im kosztowniejsze – tym lepsze. No, ale to już normalka.

REKLAMA