Budżet uderza w najuboższych!

REKLAMA

Andrzej Duda, rzecznik PiS, uważa, że przyjęty przez Sejm budżet na 2014 rok jest zły i został przygotowany i przegłosowany „na siłę”.

Jak informuje Polskie Radio, Dariusz Joński, rzecznik SLD, powiedział z kolei, że plany finansowe na przyszły rok są obliczone na najbogatszych, a co za tym idzie, uderzą w najbiedniejszych Polaków.

REKLAMA

W 2014 roku dochody budżetu państwa mają wynieść ponad 276,9 mld zł, a wydatki – 324,6 mld zł, co oznacza deficyt na poziomie 47,7 mld zł.

– Już od dawna debata budżetowa nie wywoływała takiego zobojętnienia jak dzisiaj. Dane dość obiecujące: projekt przyszłorocznego budżetu zakłada blisko 48 miliardów złotych deficytu, wzrost PKB o 2,5% i inflację na poziomie 2,4 procent. Bezrobocie na koniec 2014 roku ma wynieść 13,8 procent. Tylko pytanie jak to osiągnąć? Wzrost gospodarczy bierze się ze wzrostu produkcji, aktywizacji przedsiębiorczości i udoskonaleń, a nie podwyżek pensji urzędniczych, czy organizacji kolejnych igrzysk. Bezrobocie spada, jak rozwijają się firmy, ale w Polsce, a nie na emigracji. Skala deficytu jest do obronienia, ale nie wtedy jak jest zmniejszana poprzez konwersję długu odebranego funduszom emerytalnym na obietnice przyszłych emerytur. Dzisiaj dochody i wydatki budżetowe, to raczej zaproszenie do rokowań niż solidny i racjonalny plan. Bo co zrobi rząd, jak jednak PKB nie wzrośnie, bezrobocie nie spadnie, a potrzeby ludzi się nie dostosują do tego i ich rozbudzone apetyty będę w końcu chciały konsumować ten dobrobyt tu i teraz? – skomentował Mariusz Pawlak, główny ekonomista Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. – Gospodarkę tworzą przedsiębiorcy i konsumenci, to oni decydują o ile wzrośnie PKB, a spadnie bezrobocie, choćby nie wiem jak doskonały był model makroekonomiczny. Bez uwzględnienia racjonalności zachowań fryzjera, producenta opakowań, czy przewoźnika, nie zadziała. Jeżeli zwiększycie podatki, to przychód do budżetu wzrośnie, ale w Anglii lub Irlandii – dodał.

REKLAMA