Kto po Obamie? Kandydaci amerykańskiej prawicy

REKLAMA

Rok po reelekcji Baracka Obamy w Białym Domu ruszyła giełda kandydatów Partii Republikańskiej na następnego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Wśród nich są weterani kampanii wyborczych oraz ludzie całkowicie nowi. Nie brakuje też osobowości medialnych zdolnych dorównać wizerunkowo obecnemu prezydentowi. Wybory prezydenckie 2016 roku będą miały podwójne znaczenie. Ich stawką będzie nie tylko prezydentura, ale także zjednoczenie prawicy pod hasłami konserwatywno-liberalnymi.

Nowe twarze prawicy

REKLAMA

Po zeszłorocznej klęsce wyborczej Mitta Romneya GOP (Partia Republikańska) stanęła na rozdrożu programowym i personalnym. Nie sposób wskazać polityka tej partii, który już teraz jednoczyłby jej szeregi. Partia Republikańska coraz bardziej przypomina luźny sojusz ludzi o skrajnie odmiennych poglądach dotyczących spraw ideologicznych i światopoglądowych.

Określenie „prawica” pasuje do GOP tylko wtedy, kiedy porównujemy tę partię do jej oponentów z Partii Demokratycznej. Odnosi się wrażenie, że po lewej stronie amerykańskiej sceny politycznej robi się coraz tłoczniej, podczas gdy na prawdziwej prawicy pozostają już nieliczne jednostki. Populizm jest tani, zaś zdrowy rozsądek ferowany przez konserwatywnych liberałów wymaga szeregu wyrzeczeń i reform.

Najnowsze sondaże opinii publicznej przeprowadzone przez ośrodek Public Policy Polling wskazują, że największą popularnością wśród zadeklarowanych wyborców republikańskich (20%) cieszy się obecnie senator z Teksasu Ted Cruz, który wyprzedza pod względem popularności senatora Randa Paula z Kentucky (17%) i gubernatora stanu New Jersey Chrisa Christiego (11%). Większość amerykańskich mediów bierze obecnie pod uwagę tylko tych trzech polityków jako najbardziej prawdopodobnych kandydatów do wyścigu o Biały Dom w 2016 roku. Pozostali, których nazwiska pojawiły się w tym sondażu, nie cieszą się popularnością powyżej 10%. Są wśród nich kongresman z Wisconsin Paul Ryan, gubernator Florydy Jeb Bush, senator z tego stanu Mario Rubio oraz gubernator Luizjany Bobby Jindal.

Badanie jest największą porażką senatora z Pensylwanii Ricka Santoruma, który w 2012 roku o mało nie odebrał pozycji lidera Mittowi Romneyowi w czasie prawyborów republikańskich. Dzisiaj oddałoby na niego głos zaledwie 3% badanych.

Wiele wskazuje, że z gry o tron wypadły także takie osobowości jak były gubernator Teksasu Rick Perry, były gubernator stanu Utah John Huntsman, zeszłoroczna nadzieja Tea Party deputowana Izby Reprezentantów Michelle Bachmann czy walczący od lat o Biały Dom senator Ron Paul z Teksasu. Jedynym weteranem politycznym GOP, który niemal zawsze od 30 lat pojawia się na wyborczej scenie politycznej, jest były spiker Izby Reprezentantów Newt Gingrich – twórca sukcesu wyborczego Partii Republikańskiej z 1994 roku.

Zupełnie inaczej ma się sprawa po lewej stronie amerykańskiego ringu politycznego. Tutaj jest niemal pewne, że nominacja Partii Demokratycznej jest zastrzeżona dla obecnego wiceprezydenta Joe Bidena, który mimo ukończenia 71 lat cieszy się znakomitym zdrowiem i wzorcową kondycją fizyczną. Jest też człowiekiem niezwykle błyskotliwym i świetnie poruszającym się w kręgach władzy. Gdyby jednak wiceprezydent zrezygnował z męczącej kampanii wyborczej, jego miejsce prawdopodobnie zajmie była sekretarz stanu Hillary Clinton, która w 2008 roku minimalnie przegrała z Barackiem Obamą w walce o nominację Partii Demokratycznej.

Błyskotliwy prawnik

Najnowszą gwiazdą GOP na Kapitolu jest senator Rafael Edward „Ted” Cruz z Teksasu. Ten 43-letni prawnik pełnił rolę doradcy politycznego George’a W. Busha w czasie prezydenckiej kampanii wyborczej w 2000 roku. Jego droga polityczna do izby wyższej amerykańskiego Kongresu prowadziła przez niemal wszystkie szczeble kariery.

Urodził się w Calgary, w kanadyjskiej prowincji Alberta, gdzie jego rodzice – amerykańscy pracownicy firmy naftowej – zajmowali się badaniami ruchów sejsmicznych spowodowanych odwiertami naftowymi. Swoich prawicowych poglądów na pewno nie odziedziczył po ojcu, urodzonym na Kubie Rafaelu Bienvenido Cruzie, który nie tylko popierał rewolucję Fidela Castro przeciw dyktaturze Fulgencio Batisty, ale w dodatku brał w niej czynny udział jako 14-letni żołnierz. Jego nienawiść do ustroju uosabianego przez Batistę spowodowała trauma z dzieciństwa, kiedy został aresztowany i ciężko pobity na posterunku policji. Po latach twierdził, że uwielbiał Fidela Castro, póki nie odkrył, jak większość Kubańczyków, że jest on w rzeczywistości reprezentantem interesów Kremla. Początkowy zachwyt nad nowym ustrojem Kuby zastąpiło rozczarowanie, które przeobraziło się we frustrację.

Rafael Bienvenido Cruz uciekł z Kuby w 1957 roku, mając zaledwie 18 lat. Osiadł w teksaskim mieście Austin, gdzie ciężką pracą i nauką zdobył wyższe wykształcenie matematyczne. Dopiero w 2005 roku za namową syna przyjął obywatelstwo amerykańskie. I chociaż często przebywał w otoczeniu podobnych sobie uciekinierów z Kuby, nigdy nie wyrzekł się tej odrobiny sympatii, jaką miał dla Fidela Castro na początku rewolucji kubańskiej. Poglądy jego syna – senatora Teda Cruza – są chyba jednak zdecydowanie bardziej odziedziczone po matce, Eleanor Elizabeth Wilson Darragh.

Ta Amerykanka włosko-irlandzkiego pochodzenia już od czasów studiów matematycznych na Rice University w Houston była zadeklarowaną zwolenniczką GOP. Być może także różne spojrzenie na politykę przyczyniło się do rozwodu małżeństwa Cruzów, kiedy Ted studiował prawo na Uniwersytecie Harvarda.

W 1995 roku zakończył studia z tytułem juris doctor. Już w czasie studiów wyróżniał się zaangażowaniem w sprawy publiczne uczelni, pracując jako publicysta prestiżowego „Harvard Law Review”, a później redaktor naczelny „Harvard Journal of Law and Public Policy”. Po studiach i powrocie do Teksasu jego kariera potoczyła się w niezwykłym tempie. W 1995 roku został asystentem sędziego czwartego sądu apelacyjnego Teksasu, J. Michaela Luttiga. Już rok później awansował na asystenta 16. Prezesa Sądu Najwyższego USA, Williama Hubbsa Rehnquista. Dla świeżo upieczonego absolwenta prawa była to kariera zawrotna. Dowodziła ogromnej wiedzy Cruza oraz orientacji w bieżącej polityce. Jego błyskotliwa obrona kongresmana Johna Andrew Boehnera (obecnego spikera Izby Reprezentantów) w słynnej aferze taśmowej powiązanej z kongresmanem Jimem McDermottem, zwróciła uwagę republikańskiego establishmentu. Stąd też w 1999 roku tandem Bush-Cheney zaprosił Teda Cruza do udziału w kampanii prezydenckiej. Przyszły senator miał za zadanie doradzać kandydatowi na prezydenta w obszarze dotyczącym wymiaru sprawiedliwości, prawa konstytucyjnego, spraw kryminalnych i zagadnień imigracyjnych.

Dla George’a W. Busha dodatkowym atutem był fakt, że Ted Cruz deklaruje się jako Amerykanin o kubańskim, irlandzkim, włoskim i kanadyjskim pochodzeniu, płynnie mówiący po hiszpańsku. Syn kubańskiego uchodźcy doradzający kandydatowi na prezydenta w sprawach polityki imigracyjnej przyczynił się znacznie do poparcia Busha w czasie wyborów na Florydzie. Jako znakomity prawnik wiedział też, jak poprowadzić sprawę o uznanie części głosów wyborczych przed Sądem Najwyższym Florydy. Za swoją pracę w czasie kampanii wyborczej został nagrodzony stanowiskiem zastępcy prokuratora generalnego USA oraz szefa federalnej Komisji Handlu.

Znakomity tandem wyborczy

W ciągu zaledwie pięciu lat od dnia ukończenia studiów Ted Cruz zrobił oszołamiającą karierę w rządzie federalnym. Ale żeby zostać wybranym do Kongresu, musiał poświęcić kilka lat pracy dla swojego rodzinnego stanu w biurze teksaskiego prokuratora generalnego oraz w prywatnej praktyce adwokackiej. 19 stycznia 2011 roku republikańska senator Kate Bailey Hutchinson zrezygnowała z ponownego startu w wyborach do Senatu ze stanu Teksas. Ted Cruz niemal bezkonkurencyjnie wygrał nominacje partyjną i z przewagą aż 16 punktów procentowych nad demokratycznym rywalem zdobył miejsce w izbie wyższej amerykańskiego parlamentu.

Tak jak się spodziewano, jego wybór okazał się strzałem w dziesiątkę dla interesów GOP. Konserwatywne poglądy w sprawach fiskalnych, w sferze obyczajowej, a jednocześnie znakomita znajomość prawa spowodowały, że Ted Cruz w ciągu zaledwie roku stał się czołową postacią amerykańskiej prawicy na Kapitolu. Jego pozycja wśród Republikanów wzrosła szczególnie po wypowiedzeniu wojny prezydenckiej ustawie reformującej służbę zdrowia oraz rządowemu projektowi budżetu na 2014 rok.

Przed sparaliżowaniem prac Senatu zorganizował razem z Heritage Foundation objazd po wielu miastach i miejscowościach Ameryki w celu informowania obywateli o realnych konsekwencjach wprowadzenia ustawy the Patient Protection and Affordable Care Act, pieszczotliwie nazywanej przez Demokratów Obamacare.

Podczas tego tournée przekonywał także wyborców, że wymuszony przez negocjacje budżetowe paraliż sektora budżetowego państwa może w rezultacie przynieść poprawę finansów narodowych w postaci ograniczenia rozpasanych wydatków socjalnych. 24 września 2013 roku senator Ted Cruz podjął się heroicznej próby okupacji senackiej mównicy (tzw. filibuster), wygłaszając czwarte pod względem długości przemówienie w historii izby wyższej parlamentu USA.
W celu proceduralnego zablokowania głosowania nad Obamacare i prowizorium budżetowym Ted Cruz przemawiał 21 godzin i 19 minut. Kiedy kończył, stwierdził, że ma jeszcze wiele do powiedzenia, ale słuchacze wydają się dziwnie zmęczeni.

Senator Ted Cruz otwiera giełdę polityków GOP gotowych do walki o Biały Dom w 2016 roku. Ma znakomite wykształcenie, olbrzymie doświadczenie prawnicze i polityczne oraz niezaprzeczalną charyzmę. Nie ukrywa swoich konserwatywnych poglądów w kwestii zwalczania takich patologii jak aborcja czy związki partnerskie, ale jest jednocześnie otwarty na koncepcje wspierania wielodzietnych rodzin. Od lat popularyzuje program konserwatywno-liberalny GOP, występując w fundacjach i klubach. Jest też nadzieją dla pierwszej co do wielkości mniejszości etnicznej w USA, jaką stanowią Latynosi.

Najbliższym programowo sojusznikiem Teda Cruza jest jego przyjaciel z Kentucky senator Rand Paul – syn Rona Paula, najpopularniejszego propagatora libertarianizmu w USA. Gdyby obu tym parlamentarzystom udało się utworzyć zespół wyborczy w 2016 roku, amerykańska prawica mogłaby liczyć na prawdziwy renesans swojej popularności.

REKLAMA