Francuski Związek Pracy Seksualnej protestuje przeciwko prawu karzącemu klientów prostytutek

REKLAMA

Francuska minister sprawiedliwości Christiane Taubira podjęła prace nad depenalizacją używania miękkich narkotyków, zwłaszcza marihuany. Jednocześnie parlament przegłosował karanie osób korzystających z usług prostytutek. Jak widać, nowoczesne prawodawstwo XXI wieku przewiduje większe kary za chuć niż za narkotyki.

Pójście przez Francję drogą Szwecji ma, zdaniem rządu, zmniejszyć zjawisko prostytucji. Przy okazji, ponieważ prostytutki nie płaciły i tak podatków, karanie ich klientów wreszcie trochę zasili i budżet (1500 euro kary dla klienta i podwyższona kara – 3750 euro – za recydywę). Ciekawe, że przeciw nowej ustawie protestuje Związek Pracy Seksualnej (STRASS) – syndykat pań lekkich obyczajów – i stowarzyszenia feministyczne. Przeciw ustawie było też stowarzyszenie Lekarze Świata. Ich głosy sprowadzają się do tezy, że nowe prawo zwiększy zjawisko podziemnej prostytucji i pogorszy warunki zdrowotne osób uprawiających ten zawód.

REKLAMA

O nowej ustawie już pisałem. Przypomnijmy tylko, że likwiduje ona dotychczasowe przepisy, które mówiły o „biernym napraszaniu się” i przewidywały możliwość karania prostytutek. Był to i tak przepis praktycznie martwy. Teraz odpowiedzialność prawną przeniesiono na klientów. W ramach typowego dla socjalistów okraszania restrykcji humanistycznymi frazesami dodano w ustawie przepisy o pomocy socjalnej dla tych, którzy chcieliby z prostytucją zerwać. Przewidziano także możliwość zamiany grzywny na szkolenia „uwrażliwiające na przestępstwo kupowania aktów seksualnych”.

Od 80 do 90 proc. osób prostytuujących się to obcokrajowcy. Około 20 tys. prostytutek pochodzi z krajów Europy Wschodniej (Bułgaria, Rumunia), z Afryki (Nigeria, Kamerun), z Chin i Ameryki Południowej (głównie transwestyci).

REKLAMA