Spór z policją. Co dalej?

REKLAMA

Przypomnijmy: 30 października 2013 r. przed jednym z warszawskich klubów, przy ul. Mazowieckiej doszło do pobicia Przemysława Wiplera, szefa stowarzyszenia Republikanie. Poseł twierdził, iż został brutalnie poturbowany przez policję, natomiast funkcjonariusze mówili o pijanym Wiplerze, że był agresywny w stosunku do nich. Po awanturze na ulicy posła odwieziono do izby wytrzeźwień, a następnie do szpitala. Zabezpieczono nagrania z monitoringu miejskiego i przekazano prokuraturze. Śledztwo prawdopodobnie nie zostanie zakończone w tym roku, ponieważ prokurator osobiście ma przejrzeć wszystkie filmy z monitoringu, a jak sam twierdzi, prowadzi 25 spraw równolegle. Okazuje się jednak, że prokurator nie wyklucza powołania biegłego, który miałby poprawić jakość nagrań z pięciu kamer, bo filmy mogą być… niewyraźne.

NCZAS: Policjanci badający sprawę z Twoim udziałem przy ulicy Mazowieckiej w Warszawie stwierdzili, że obraz z monitoringu jest niewyraźny. Jak to skomentujesz? Jeszcze niedawno policjanci i przedstawiciele władz byli pewni, że sprawa jest ewidentna i są dowody na to, że atakowałeś funkcjonariuszy.

REKLAMA

WIPLER: Ta deklaracja policji pokazuje, jak kłamliwe, nieodpowiedzialne i niepoważne były słowa ministra Bartłomieja Sienkiewicza oraz marszałek Sejmu Ewy Kopacz, którzy już w dniu, kiedy leżałem w szpitalu i byłem badany po pobiciu, ogłaszali, że sprawa jest ewidentna, i wsparli policyjną wersję zdarzeń. Mówiono, że niczym bohater z komiksów rozbijam szwadron policji.

Co teraz zrobisz z tą sprawą?

Współpracuję z bardzo dobrym adwokatem, panem mecenasem Wąsowskim. Bardzo często występował w takich okolicznościach, m.in. prowadził sprawę Piotra Staruchowicza. Wielokrotnie brał też sprawy kibiców, którzy byli w podobny sposób traktowani przez policję. Schemat działań policji jest ten sam zawsze i wszędzie. Gdy policjanci kogoś pobiją, prewencyjnie rzucają zarzutami, że osoba była wulgarna i sama naruszała nietykalność funkcjonariuszy, przeszkadzała w czynnościach służbowych, znieważała stróżów prawa. Stawia się słowo przeciw słowu. Wszystko kończy się zazwyczaj umorzeniem sprawy czy wręcz skazaniem poszkodowanego. W tym momencie spokojnie czekamy, aż prokuratura wyciągnie wnioski z materiałów, które trafiły tam siedem tygodni temu. Łącznie nagranie może mieć maksimum pół godziny. Czekamy więc, aż prokuratura podejmie decyzję o umorzeniu bądź postawi zarzuty. Zadeklarowałem, że chcę upublicznienia monitoringu od razu rankiem po tych zdarzeniach. Wielokrotnie to powtarzałem, ale moi adwokaci i ja zostaliśmy pozbawieni dostępu do nagrań, bo policja twierdzi, że przekazała je prokuraturze, a w prokuraturze mówią, że nie udostępnią monitoringu, gdyż nie postawiono mi żadnych zarzutów.

Według Ciebie, działania policji i prokuratury zmierzają do umorzenia sprawy?

Moim zdaniem strategia polega na graniu na czas, żeby jakiekolwiek rozstrzygnięcia były odległe od zdarzeń z października 2013 roku. Wtedy ewentualne umorzenie nie skończy się dymisją ministra spraw wewnętrznych, komendanta stołecznego i głównego policji, czyli tych osób, które zdecydowanie i z pewnością zaraz po zdarzeniach broniły swoich podwładnych. Zaręczały za profesjonalizm i legalność działania funkcjonariuszy. To dość częste, że policja przekracza uprawnienia i łamie prawa obywatelskie. Rzadki jest jednak przypadek, że pobity jest parlamentarzystą, który podczas czynności względem niego wykonywanych kilkanaście razy mówi i krzyczy, że jest posłem i żąda uszanowania nietykalności.

Mówiłeś, że policja często przekracza uprawnienia. Jak oceniasz postawę służb podczas ostatniego Marszu Niepodległości?

Policja popełniła kardynalny błąd. To jest kolejny powód do dymisji ministra Sienkiewicza. Nie zabezpieczono od strony ulicy Goworka ambasady rosyjskiej. Jeżeli tam jest budka, w której normalnie stoi wartownik czy strażnik, a podczas marszu nie stoi nikt i nie ma policji, to jest jakby odsłonięcie się pod prowokację wobec tych, których powinno się ochraniać zgodnie z międzynarodowymi umowami. Dodatkowo chodziło przecież o ambasadę państwa, które budzi duże emocje wśród Polaków. Przecież było oczywiste, że ambasada pojawiała się na trasie przemarszu. Do podobnej sytuacji doszło dwa lata temu. Tam stało tylko pięciu policjantów i nie ustawiono żadnych barierek. Po podejściu Marszu były śpiewy, rzucano petardy, ale wobec policjantów nie przejawiano agresji, nie było działań o charakterze dewastacyjnym. Mam porównanie, bo szedłem w marszu rok i dwa lata temu. Dwa lata temu policja nie pozwoliła przejść Marszowi legalnie wyznaczoną trasą, a jednocześnie ochraniała będącą w tym miejscu nielegalną manifestację, tzw. Kolorową Niepodległą. Zamieszki miały miejsce m.in. dlatego, że marsz nie przeszedł zaplanowaną trasą. Rok temu pokazano olbrzymie siły policyjne. Byli funkcjonariusze na koniach, policjanci z psami, policjanci w pługach do zgarniania ludzi, policjanci z ruchomymi samobieżnymi karabinami na gumowe kule – jak w państwie policyjnym albo filmie science fiction. Taka manifestacja siły. Do tego duża liczba funkcjonariuszy, którzy byli nieoznakowani.

To był chyba największy problem.

Państwo powinno umożliwić obywatelowi odróżnienie chuligana i bandyty od policjanta. A takich wymogów w przepisach nie ma i nie ma dobrej praktyki. Przez tę niejasność trudno ustalić, kto był kim. Doszło do regularnej bitwy i policja użyła gazów wobec tłumu, w którym byli ludzie starsi, matki z dziećmi, młodzi. Maszerujący w panice się cofali i spychali nawzajem na barierki linii tramwajowej. Przez ostatnie trzy lata powtarzał się jeden manewr: zawsze Marsz był rozwiązywany. Następował moment, kiedy policja mówiła „rozejść się” i jednocześnie ludzie nie wiedzieli, gdzie mają się przemieszczać. Wokół były zwarte kordony. Często otrzymuje sygnały o nieprawidłowościach, a później dokładne opisy spraw. Na przykład taki, że rok temu organizatorzy Marszu wskazywali m.in. na uciążliwą kontrolę przewoźników, którzy zgodzili się dowieźć uczestników Marszu Niepodległości do Warszawy, i poranne przeszukania mieszkań organizatorów Marszu Niepodległości. Twierdzono, iż działania te mogą nosić znamiona szykan i zastraszania. Kilkanaście minut po rozpoczęciu Marszu Niepodległości doszło do ataku na funkcjonariuszy policji przez zamaskowanych sprawców. Spowodowało to zdecydowaną i ostrą interwencję Oddziałów Prewencji oraz zatrzymanie Marszu Niepodległości na kilkadziesiąt minut w okolicach ronda Romana Dmowskiego.

Często słyszysz o takich nieprawidłowościach?

Od jakiegoś czasu miałem bardzo liczne sygnały o nieprawidłowościach działania policji. Na przykład dostałem taką informację, że podczas meczu piłkarskiego w ramach eliminacji do Ligi Europejskiej w miejscowości Ried w Austrii brali udział funkcjonariusze policji z Polski. Według kibiców Legii Warszawa, funkcjonariusze z Polski mieli na sobie umundurowanie policjantów austriackich z napisem Polizei, robili nagrania kibiców wraz z dowodem osobistym, a także brali czynny udział w sprawdzaniu tożsamości i biletów kibiców z Polski. Niepodporządkowanie się poleceniom funkcjonariuszy skutkowało niewpuszczeniem na stadion.

Jaka jest Twoja ocena postawy polskiej policji wobec kibiców Lazio Rzym?

Tu mamy aferę międzynarodową. Kibiców Lazio potraktowano tak, jak się traktuje kibiców Jagiellonii Białystok, kiedy jadą na mecz do Lublina. Taka podróż autokarem może trwać osiemnaście godzin. Co chwilę autobus się zatrzymuje i rewiduje. Ogólnie stosuje się w stosunku do kibiców zasadę brutalności, chamstwa i odpowiedzialności zbiorowej. Jeśli ktoś chuligani na meczu w Bydgoszczy, podczas pucharu Polski między Lechem Poznań a Legią Warszawa, w ramach retorsji zamyka się oba stadiony i każe się nie tych, którzy łamali prawo, ale tysiące osób, które mają bilety, karnety na mecze czy w Warszawie, czy w Poznaniu. To przepisy rodem z PRL-u. Mamy najbardziej antyobywatelskie i antykibicowskie przepisy prawa, jeżeli chodzi o organizację imprez masowych.

Nasze elity, które dają takie narzędzia policji, stosują według Ciebie tzw. miękki totalitaryzm?

Podczas Marszu Niepodległości policja podejmowała działania nie do przyjęcia. Część polskich elit daje temu przyzwolenie, gdyż nie idzie na Marsz Niepodległości, tylko chucpę pod patronatem prezydenta, gdzie agentów BOR, ochroniarzy i urzędników jest tyle samo co zwykłych obywateli. Święto narodowe obchodzą jak za komuny. Z kolei na polskich stadionach siedzą w lożach VIP, gdzie leje się wino, whisky i stoi zakąska. Ktoś mi kiedyś powiedział, że gdyby kibice to zobaczyli, rozpętałaby się prawdziwa pomarańczowa rewolucja. Przedstawicielom elit jest wszystko jedno, jak obywatele są przez policję traktowani.

REKLAMA