Fatalny rok Obamy. Bieżący będzie gorszy?

REKLAMA

Zeszłoroczne statystyki są bezlitosne dla prezydenta Baracka Obamy. Czterdziesty czwarty prezydent Stanów Zjednoczonych kończy ten rok jako najbardziej nielubiany przywódca Ameryki w jej całej historii. Większość jego planów gospodarczych i społecznych poniosła porażkę, a na horyzoncie nowego, 2014 roku już gromadzą się czarne chmury.

Ostatnie w 2013 roku wyniki badań opinii społecznej są dla Baracka Obamy miażdżące. Pierwszy rok drugiej kadencji prezydent zamyka powszechną krytyką jego polityki. Nawet wyniki przychylnego zazwyczaj Demokratom ośrodka CNN/International niepodważalnie wskazują na załamanie się społecznego zaufania dla tego rządu. Tylko 41% Amerykanów popiera administrację obecnego prezydenta, a aż 56% wyraża zdecydowaną dezaprobatę, graniczącą wręcz z nienawiścią.

REKLAMA

Pechowa trzynastka?

Wyniki badań CNN/International pokrywają się z sondażami społecznymi, które wskazują dodatkowo, że od połowy 2013 roku rozpada się także żelazny elektorat Obamy wśród czarnoskórych wyborców. Jeszcze w kwietniu 2013 roku prezydent cieszył się 93-procentowym poparciem tej mniejszości etnicznej, które już w lipcu stopniało do 78%. Wyraźną tendencję spadkową odnotowano także wśród wyborców pochodzenia latynoskiego. Tuż po zaprzysiężeniu prezydenta na drugą kadencję jego politykę popierało 71% Latynosów. Obecnie liczba ta spadła do 60% i ma stałą tendencję spadkową. Dotychczas mówiło się także, że Obama wygrywał wybory dzięki ludziom młodym. Obecnie także młode pokolenie wyborców dzieli stosunek do Obamy. W lipcu 2013 roku liczba zwolenników Obamy wśród wyborców w wieku poniżej 30 lat spadła do 49%. Nie ma w Ameryce środowiska, które nie byłoby rozczarowane tą prezydenturą. Ale Obama zachowuje pokerową minę. Na jednej z ostatnich przed świętami Bożego Narodzenia konferencji prasowych, która odbyła się na Hawajach, odrzucił sugestie dziennikarzy, że był to jego najgorszy rok jego kariery politycznej, a swoje rankingi popularności przyrównał do wyników George’a W. Busha w pierwszym roku drugiej kadencji.

„Moje sondaże idą w górę bądź spadają” – bronił się Obama. „Gdybym kierował się sondażami, to bym nie kandydował w wyborach prezydenckich”. Na podkreślenie swojego zdania, że nie był to najgorszy rok w historii amerykańskiej prezydentury, przytoczył kilka danych ekonomicznych. W jego opinii, bezrobocie spadło do najniższego od pięciu lat poziomu, czyli do 5 procent. Gospodarka cechuje się stałym wzrostem, czego przykładem może być wzrost PKB aż o 4,1% w trzecim kwartale 2013 roku. Ameryka dąży do samowystarczalności energetycznej, która będzie wynikiem między innymi odkrycia w 2013 roku licznych zasobów ropy naftowej i gazu ziemnego. „Wkraczamy w nowy rok z gospodarką silniejszą niż rok temu” – podkreślił Obama. „Wierzę, że rok 2014 będzie przełomowy dla Amerykanów”. Ale to nie pytania o gospodarkę, bezrobocie czy reformę ochrony zdrowia mogą przyprawiać prezydenta o coraz bardziej zaawansowaną siwiznę. Dopiero w obliczu serii bardzo krytycznych pytań dotyczących działalności inwigilacyjnej NSA i CIA Obama wydawał się silnie podenerwowany.

A rzeczywiście ma powody do zmartwień. Człowiek, który jeszcze pięć lat temu w czasie kampanii wyborczej ostro krytykował nadzwyczajne środki bezpieczeństwa wprowadzone po 11 września 2001 roku, teraz musi bronić totalnej inwigilacji 5 miliardów ludzi jako rzekomo najlepszego sposobu zapewnienia bezpieczeństwa narodowego. Pytany o amnestię dla Edwarda Snowdena, wyraźnie zirytowany uznał to za pomysł haniebny, ponieważ w jego opinii przecieki spowodowane przez Snowdena wyrządziły ogromne straty dyplomacji amerykańskiej. Ale jak wielkie są to straty i jak wielką międzynarodową awanturę mogą spowodować w nadchodzącym 2014 roku, świadczy cisza przed burzą wokół kolejnego
wycieku tajnych dokumentów NSA, tym razem dotyczących Wielkiej Brytanii – najbliższego europejskiego sojusznika USA.

Smród w Europie

Brytyjski dziennik lewicowy „The Guardian” opublikował w drugiej połowie grudnia ujawnione przez Snowdena materiały dotyczące działalności GCHQ – Centralnej Łączności Rządowej. GCHQ jest brytyjską służbą specjalną założoną w 1919 roku w celu zbierania i analizy danych zgromadzonych z różnych form nasłuchu i podsłuchu wykorzystywanych w telekomunikacji. W 1947 roku GCHQ podpisała umowę o ścisłej współpracy z nowo powstałą amerykańską Agencją Bezpieczeństwa Narodowego (National Security Agency), tworząc tajne porozumienie o nazwie UKUSA (United Kingdom – United States of America Security Agreement). Kilka lat później do tej po-tężnej organizacji dołączyły: kanadyjska Służba Bezpieczeństwa Łączności (Communications Security Establishment), australijski Zarząd Łączności Ministerstwa Obrony (Defence Signals Directorate) oraz nowozelandzkie Biuro Bezpieczeństwa Łączności Państwowej.

Tą współpracę można by scharakteryzować jako totalną inwigilacją reszty ludzkości przez narody anglojęzyczne stanowiące w przeszłości dominium korony brytyjskiej. Jak donosi „Guardian”, obiektem zainteresowania GCHQ były w ostatnich latach państwa sojusznicze należące do NATO i Unii Europejskiej. Brytyjczycy we współpracy z amerykańską NSA obserwowali głównie poczynania rządu niemieckiego i niemieckiej dyplomacji. Służba ta stale obserwowała – i prawdopodobnie nadal to czyni – niemieckie budynki rządowe w Berlinie, a także niemieckie ambasady. Dotychczasowe dokumenty ujawniają jedynie przechwytywanie przez Brytyjczyków korespondencji między rządem Niemiec a Gruzją i Turcją oraz brytyjski podsłuch w ambasadzie niemieckiej w Ruandzie.

Dokumenty nie wskazują celu tych działań, dowodzą jednak, jak kruchą strukturą partnerską jest Unia Europejska. Jeżeli bowiem dwa kluczowe państwa wspólnoty europejskiej darzą się daleko posuniętą podejrzliwością, to świadczy, że eksperyment unijny jest całkowitą mrzonką. Dowodzą tego także ujawnione przez Snowdena dokumenty dotyczące szpiegowania przez GCHQ hiszpańskiego ekonomisty Joaquina Almunii, który w Komisji Europejskiej pełni funkcję wiceprzewodniczącego Komisji i komisarza ds. konkurencji. Jego głównym zadaniem było prowadzenie śledztwa w sprawie praktyk monopolistycznych Microsoftu na obszarze wspólnoty. Ten człowiek jest bezpośrednio odpowiedzialny za wydawanie zgody na fuzje firm na terenie Europy. „Inwigilacja tak wysoko postawionego przedstawiciela Unii Europejskiej, odpowiedzialnego za ważne aspekty polityki gospodarczej, z pewnością zaalarmuje inne kraje UE. Będzie też powodem do obaw, że informacje zbierane dla niego w ramach tajnych dochodzeń antymonopolowych dochodzą do Amerykanów” – komentuje dziennik „The Guardian”.

Publikacja tajnych dokumentów NSA przez tę lewicową gazetę popsuła humor nawet najbardziej optymistycznym euroentuzjastom. Wraz z ujawnionymi w tym roku działaniami szpiegowskimi gospodarczego wywiadu francuskiego dowodzą one, że Unia Europejska jako wspólnota interesów gospodarczych jest mitem. Rzeczniczka Komisji Europejskiej, Pia Ahrenkilde Hansen, wydała nieśmiałe oświadczenie, w którym określiła postępowanie służb brytyjskich i amerykańskich jako działanie „nie do przyjęcia i zasługujące na jak najsurowsze potępienie”. W jej ocenie „nie jest to rodzaj zachowania, jakiego oczekujemy od partnerów strategicznych, nie mówiąc już o naszych państwach członkowskich”. Problem jednak w tym, że oprócz wyrazów oburzenia i potępienia biurokracja brukselska jest całkowicie bezradna wobec potęgi amerykańskich i brytyjskich służb specjalnych. Co prawda Pia Ahrenkilde Hansen zapowiedziała, że Komisja Europejska zwróci na tę sprawę uwagę w rozmowach z władzami USA i Wlk. Brytanii, ale jest to postępowanie przypominające wpisanie uwagi do dzienniczka szefa szkolnego gangu.

Rok 2014 zamiast 1984

Najbardziej lakonicznym elementem oświadczenia pani Hansen było stwierdzenie, że KE od dawna prowadzi w tej sprawie rozmowy z „partnerami amerykańskimi” oraz z zadowoleniem wita weryfikację działalności wywiadowczej podjętą przez administrację USA. A przecież dokumenty Snowdena dotyczące aktywności GCHQ zostały ujawnione dopiero w drugiej połowie grudnia 2013 roku. Jakim więc sposobem Komisja Europejska mogła omawiać tę kwestię podczas rokowań listopadowych? Poza tym ani Berlin, ani Paryż nie zamierzają pozostawić kwestii swojego bezpieczeństwa narodowego negocjatorom z Komisji Europejskiej. Jeżeli premier David Cameron naprawdę chce tylko renegocjować brytyjski status członkowski w UE zamiast całkowitej rezygnacji z członkostwa, to musi zabiegać o poparcie kanclerz Angeli Merkel. Tymczasem na liście ponad tysiąca celów obserwacyjnych GCHQ znajduje się sam urząd kanclerski oraz szereg budynków rządowych w Berlinie. Na tej samej liście celów GCHQ można także znaleźć francuski koncern zbrojeniowy Thales, którego znaczna część akcji należy do francuskiego rządu. Prezydent Obama wie doskonale, że dokumenty będące w posiadaniu Snowdena są materiałem wybuchowym o trudnej do oceny skali. Podczas swojej ostatniej przed Bożym Narodzeniem konferencji prasowej Barack Obama starannie omijał odpowiedzi na pytania dotyczące najnowszych rewelacji ujawnionych przez Snowdena.

A są to dokumenty, które prawdopodobnie narobią Ameryce dużo kłopotów w nowym roku. Na liście ludzi podglądanych przez NSA nie zabrakło nawet szefów poszczególnych agencji ONZ, w tym organizacji pomocy dzieciom UNICEF czy Światowej Organizacji Zdrowia. Obszar zainteresowań Waszyngtonu wydaje się nieskończony. Na podsłuchu są zarówno działacze francuskiej organizacji charytatywnej Lekarze bez Granic, jak i członkowie Knesetu, niemieccy ministrowie, włoscy deputowani, a może nawet i sam papież. Kolejne dokumenty wskazują, że dla amerykańskiej NSA nie tylko nie ma żadnych świętości, ale nie ma też żadnego znaczenia ranga ani wielkość podglądanych instytucji. NSA gromadzi
informacje zarówno o izraelskim wywiadzie cywilnym, jak i o niewielkich organizacjach charytatywnych. Należy jednak podkreślić, że sama NSA nie poradziłaby sobie z tak rozległym planem inwigilacyjnym na wszystkich kontynentach. Ujawnione dokumenty jasno wskazują, że na obszarze Europy namierzaniem celów zajmowała się potężna baza GCHQ zlokalizowana pod kornwalijskim miasteczkiem Bude.

Amerykanie nie tylko współfinansowali budowę tego tajemniczego obiektu, ale utrzymują na jego terenie swoją stałą ekipę ekspertów. Z dokumentów ujawnionych przez Snowdena wynika, że możliwości monitorowania łączności na terenie Europy i Afryki, a szczególnie łączy satelitarnych, są w Bude niemal nieograniczone. To tutaj, w zielonym kornwalijskim krajobrazie setki serwerów analizowały rozmowy najważniejszych postaci niemieckiej polityki. W swoim komentarzu do tej sprawy redakcja „Guardiana” podkreśla, że żadne z ujawnionych działań nie dają się uzasadnić prewencyjną walką z przestępczością czy terroryzmem. Epatujący górnolotnym słownictwem o wolności jednostki amerykańscy politycy, w tym głównie George W. Bush i Barack Obama, aprobowali najbardziej rozwiniętą i totalną formę szpiegowania sojuszników i przeciwników politycznych w historii świata. Wyliczenia ekspertów wskazują, że na liście podsłuchowej znalazło się ponad 5 miliardów ludzi. Alan Rusbridger, redaktor naczelny „The Guardian”, określił to skalą, która wstrząsnęłaby George’em Orwellem. Być może wielki brytyjski pisarz pomylił się w swojej wizji o 30 lat, tytułując swoje największe dzieło jako „Rok 1984” zamiast „Rok 2014”, ponieważ – jak zapowiada Alan Rusbridger – dokumenty ujawnione w 2013 roku stanowią zaledwie 1% materiałów, które posiada Mark Snowden.

Być może w 2014 roku poznamy 99% prawdy.

REKLAMA