Akcja „Nie biorę dotacji”

REKLAMA

Niezależny dziennikarz Marcin Hugo Kosiński postanowił reaktywować akcję „NieBiore.EU”, by ci, którzy nie biorą dotacji unijnych, też mogli się tym pochwalić, bo – jego zdaniem – żyjemy w czasach, gdy to staje się wyjątkiem od reguły, a nie regułą.

REKLAMA

„Widzę, że osoby, które wzięły dotację, traktują ten fakt jako powód do dumy. Udało im się wyrwać kilkaset tys. zł, które najpierw urzędnik komuś zabrał. Komuś, kto je uczciwie zarobił. A dumni powinni być ci, którzy potrafią nie brać udziału w tej grabieży, czy – jeśli ktoś woli inne słowo – redystrybucji” – uzasadnia swoją akcję Kosiński.

„I dla tych osób stworzyliśmy NieBiore.EU. Jeśli nie bierzesz dotacji i rozwijasz swój projekt w naturalny sposób – znajdujesz klientów i zaspokajasz ich potrzeby – bądź z tego dumny. Ot tak. Jeśli, z jakichś niezrozumiałych powodów, chcesz to zamanifestować, dodaj logo naszej akcji gdzieś na dole swojej strony. Ponadto, dodając swoje logo w formularzu, umożliwisz nam dodanie Cię do listy partnerów. Chcemy stworzyć listę projektów, których autorzy z przekonania nie dążą do wyrwania dotacji, a chcą zaspokajać potrzeby klientów. Naszym zdaniem warto promować ludzi przedsiębiorczych, którzy wierzą, że pieniądze zdobywa się, służąc innym, a nie wypełniając formularze. I tych, którzy wierzą w koszt alternatywny. Czyli wiedzą, że tracąc czas i energię na pozyskiwanie dotacji, nie spędzą ich na robieniu tego, co stanowi o istocie ich projektu. A to co robimy, jest tym, co kochamy…” – pisze Kosiński.

Skąd pomysł na akcję? Dziennikarz przytacza prawdziwą historię:

„Pół dekady (…) mój przyjaciel, Kamil Cebulski, podsumował poprzedni rok organizowania Alternatywnych Lekcji Przedsiębiorczości, które miały na celu doprowadzenie do spotkań w formie lekcji licealistów z przedsiębiorcami na terenie Polski. Okazało się, że w ciągu roku dotarł do 57 tys. uczniów w 326 szkołach, gdzie zorganizował 1642 spotkania. Podsumował koszt projektu na 122 tys. złotych. Co się stało w ciągu kilkudziesięciu godzin od opublikowania podsumowania? Zgłosiło się do niego sześć firm, które zaoferowały „załatwienie” dotacji na następne lata programu w wysokości co najmniej kilkunastu milionów. Natchnięty tym wydarzeniem, stworzył wtedy małą inicjatywę „Jestem OK, nie biorę”, parafrazując dość znaną akcję walki z narkotykami. Bo dotacje są jak narkotyki, doradcy są od nich uzależnieni i rzucają się na każdą ofiarę jak lwy. To, co na prywatnym rynku kosztowało kilkaset tys. zł, na rynku państwowo-dotacyjnym rosło do parunastu milionów”.

Źródło: niebiore.eu

REKLAMA