Uchrońcie kandydatów PO i PIS przed gehenną Brukseli!

REKLAMA

Masz w rodzinie lub wśród znajomych sympatyków Platformy Obywatelskiej lub Prawa i Sprawiedliwości? Przed majowymi wyborami doradź im, aby nie głosowali na swoich ulubieńców! Posłów w Brukseli czeka bowiem prawdziwa gehenna! Permanentne zmęczenie, rozbita rodzina, problemy psychiczne (np. zaburzenia dysocjacyjne tożsamości).

Przed pochopnym zaangażowaniem w działalność parlamentarną przestrzega sam Jacek Saryusz-Wolski! Polityk z formacji Donalda Tuska reprezentuje Polskę w brukselskich strukturach od 2004 roku. Z wykształcenia jest doktorem nauk ekonomicznych. Przez „Rzeczpospolitą” został uznany za jednego z najlepszych europosłów. W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” ujawnił, że każdy sukces ma swoją cenę! Skutkiem ubocznym działalności europarlamentarnej mogą być np. problemy z pamięcią (selektywna amnezja psychogenna?) i koncentracją.

REKLAMA

– Praca jest fascynująca. Ale tryb życia straszny. Ma się dwa czy cztery domy, człowiek się budzi i nie bardzo wie, w którym łóżku – wyjaśnił na gazeta.pl. Konieczność ciągłego podróżowania („samolotem i innymi środki transportu” między Warszawą, Strasburgiem, Brukselą, rodzinną Łodzią…) na koszt podatnika „to jak roztrojenie jaźni”! Nawet jeśli Saryusz-Wolski nie cierpi – w sensie medycznym – na zaburzenia konwersyjne, to stres, któremu podlega z powodu rzetelnego wykonywania obowiązków, ewidentnie nie służy jego zdrowiu!

Ukojenia i relaksu najlepiej szukać w rodzinnym zaciszu. Niestety „ogromną ceną”, którą polityk płaci, jest „rozkład więzi rodzinnych, rodzina w permanentnej diasporze”.

Najgorsza wydaje się jednak skłonność do masochizmu! Pomimo wymienionych przeciwwskazań Saryusz-Wolski ponownie kandyduje w wyborach! Otwiera nawet listę Platformy Obywatelskiej w okręgu łódzkim. Ma więc bardzo duże szanse na zdobycie mandatu! Sadystów, którzy pięć lat temu oddali na polityka aż 125 tys. głosów, prosimy, aby spróbowali zapanować nad swoją parafilią! A jeśli nie są wstanie się powstrzymać, to zachęcamy do pognębienia głosami np. Adama Wocha, który w Łodzi reprezentuje Kongres Nowej Prawicy.

Również posłowie Prawa i Sprawiedliwości są świadomi nieprzyjemności, które wiążą się z pracą w Brukseli. Zbigniew Kuźmiuk, zanim przeszedł do partii Kaczyńskiego, pełnił funkcję europosła z ramienia PSL w latach 2004-2009. Na portalu natemat.pl polityk wyznał, że nie ciągnie go do ponownego kandydowania „szczególnie, że jest już 10 lat starszy”. Poseł „nie przebiera nogami”, bo to „trudna praca i bardzo męczące dojazdy”. Mimo to Kuźmiuk zdecydował się poświęcić dla Polski i/lub dla kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznej pensji – i łaskawie pozwolił wpisać swoje nazwisko na listę kandydatów PiS z Mazowsza…

Także Michał Kamiński – przy okazji ogłaszania swojego odejścia z europejskiej i krajowej polityki – pod koniec minionego roku narzekał na ciągłe podróże samolotem oraz rozłąkę z rodziną. – Pracuję w Parlamencie Europejskim od wielu lat, a moje córki ciągle pytają, dokąd znowu lecę. Są w takim wieku, że potrzebują ojca na miejscu – przyznał. Ostatecznie były spin doktor PiS a następnie lider PJN okazał się nieczułym ojcem. Będzie ponownie startował do europarlamentu z ramienia… PO! Wszystkich, którym szkoda córek posła Kamińskiego namawiamy do narzucenia brzemienia pracy w Brukseli na barki np. dr Jana Szymona z KNP.

REKLAMA